Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna
Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna Zaloguj Rejestracja FAQ Szukaj

Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna » Opowiadania » "Balet na bilet" czyli komedia przypadków (Rita) Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sro Paź 07, 2009 22:07 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Głupio jej jakoś było rozpowiadanie przed Vitasem jaka to jest zakochana i szczęśliwa, jak się cieszy z zamążpójścia. Tak bardzo czekali na to spotkanie. Oboje. A teraz siedzieli naprzeciw siebie, patrzyli sobie w oczy i nic nie mówili. Mimo to czuli że łączy ich jakaś szczególna więź. Cos czego nie umieli opisać. Pierwsza zaczęła Kasia. Sama nie wiedziała skąd wzięło się w niej tyle odwagi.
- Tak bardzo chciałam cię zobaczyć. Żałowałam że uciekłam. Każdy mijany na ulicy mężczyzna miał twoje oczy, w każdym widziałam jakąś część ciebie. Spojrzenie. Włosy, ruchy. W każdym odnajdywałam cząstkę ciebie. Ale to nie było to. Tych cząstek nie mogłam zebrać razem. Czas mijał i im bardziej mijał tym bardziej twój obraz rozmywał się w mojej pamięci. Bałam się ze kiedyś go zapomnę. Tego bałam się najbardziej. Leżąc w szpitalu zastanawiałam się co bym ci mogła powiedzieć. Nie wiedziałam czy wyzdrowieje. Może to nieuczciwe wobec mojego przyszłego męża ale wtedy gdy lekarz powiedział że może nie być najlepiej pierwszą rzeczą o jakiej pomyślałam była obawa że nigdy cie już nie zobaczę. Nie masz pojęcia ile nocy przepłakałam leżąc na szpitalnym łóżku i nie mając możliwości słuchania twojego głosu… - Kasia sama nie zdawała sobie sprawy jak dużo powiedziała. Ale to było silniejsze od niej. Zatrzymała się. Co on zrobi?
Vitas siedział jak zahipnotyzowany. Słyszał wiele wyznań fanek, wyznań miłości i uwielbienia ale czegoś takiego nigdy. Siedział nieruchomo z otwartymi ustami, nie będąc w stanie wykrztusić słowa. Usiłował zebrać myśli po tym co usłyszał. Czegoś takiego się nie spodziewał. Nie była natrętna, nie usiłowała się siłą wedrzeć do jego garderoby. W końcu to on ją zaprosił. Co ma jej teraz powiedzieć? Nie chciał mówić tego co czuje, nie potrafił odwzajemnić jej szczerości. Chciałby żeby została, żeby była przy nim, żeby miał zawsze z kim porozmawiać, żeby mieć kogoś bliskiego. Patrzył na nią i nie potrafił zebrać się na szczerość i powiedzieć jej tego co czuje. Może dlatego, że zawsze wymagano od niego by emocje trzymał na wodzy a jego wizerunek był dopracowany w każdym szczególe przez innych. Nie mógł sobie pozwolić na spontaniczność. Ona ta. Ja nic nie trzymało. Zazdrościł jej tego. Tak bardzo chciał żeby została tutaj, z nim…. Brakowało mu tak bardzo kogoś takiego jak ona – kogoś z kim mógłby się śmiać, spędzać wakacje, gadać godzinami przy kominku o pierdołach. Patrzył na nią i nawet nie zauważył jak łzy spływają mu po pliczkach. Było mu wstyd, ze „wielki” Vitas rozkleił się przy kobiecie. – Ale jakiej kobiecie! – usprawiedliwił się
- Kasiu – zaczął niepewnie – ty także jesteś mi bliska. Bardzo bliska. Jeszcze żadna kobieta nie zrobiła na mnie takiego wrażenia. Różnisz się od innych. Jesteś niezwykła. Piękna, inteligentna. Bardzo bym chciał żebyś ze mną została ale myślę że nie byłabyś szczęśliwa. To raczej mój egoizm przeze mnie przemawia. Spróbuj mnie zrozumieć dobrze. Chciałbym tylko mieć pewność, że on na ciebie zasługuje, że kocha cie tak…. – urwał. –Ile jeszcze może powiedzieć – pomyślał.
- Że kocha cie tak, jak ja bym kochał taką kobietę gdyby przy mnie była….- teraz to utopia ale może kiedyś spotkam kogoś takiego jak ty… i że będę mógł dać jej to wszystko co chciałbym dać tobie.
Popatrzyła na niego. Szkoda…. – pomyślała –Takie wyznanie…. Cud, miód i orzeszki. Miała ochotę się na niego rzucić i pocałować ale w ostatniej chwili się pohamowała. W pewniej chwili zapytał:
- gdzie się zatrzymałaś we Lwowie? Zdębiała. Przecież jej nie odwiedzi? To nawet dla niej było jasne. Ale posłusznie podała adres hotelu. W którym on się zatrzymał mogła się tylko domyślać. Jasne ze w tym najbardziej luksusowym. Popatrzył na nią i niepewnie powiedział:
- Mam pewien pomysł ale chciałbym, żebyś mnie dobrze zrozumiała. Zaraz muszę się zbierać. Czekaja na mnie wielbiciele. Muszę do nich wyjść. Kochają mnie i nie mogę ich dłużej na tym mrozie trzymać. Z drugiej strony chciałbym tez nacieszyć się jeszcze twoim towarzystwem…
- Chce przyjechać do mojego hotelu? – myślała intensywnie – No chyba go pogięło!
Vitas ciągnął dalej. – Gdybym mógł i gdybyś chciała zabrałbym cie ze sobą. Ale nie mogę. Czy zechciałabyś… Czy mogłabyś…. – dukał – Czy mógłbym po ciebie przysłać auto i zaprosić do siebie? Postawie sprawę jasno – dodał patrząc jej w oczy – Nie widzę innego rozwiązania. Czy zgodziłabyś się spędzić te noc ze mną? Nie chciałbym żebyś sobie o mnie pomyślała cos złego. Chciałbym móc z kimś naprawdę spędzić czas. Nie mam z kim porozmawiać. Sergiej to nie to. Z innymi łączy mnie jeszcze mniej. Powiem to jeszcze raz – brakuje mi kogoś takiego jak ty. Zgodzisz się? – zapytał a Kasia usłyszała nutę prośby i nadziei w jego głosie. Nie wiedziała co ma odpowiedzieć. Czego on od niej oczekiwał? Czy naprawdę chodziło mu tylko o sympatyczne przegadanie całej nocy czy o coś więcej? Ale z drugiej strony sam Vitas… Czuła się wyraźnie że mówił szczerze. Spuściła wzrok.
- Dobrze – powiedziała. – o której? Podał godzinę. Widać było, ze kamień spadł mu z serca. Kasia wróciła do hotelu. Usiadła na łóżku i zastanawiał się co ma robić. Cała noc to dużo czasu. Może się zdarzyć wszystko. Trochę się obawiała. A może źle zrobiłam? – myślała. Ale decyzję już podjęła i nie da się jej już cofnąć.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Sro Paź 07, 2009 22:07
Reklama





PostWysłany: Sro Paź 07, 2009 22:52 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Vitas rozdawał autografy zziębniętym fanom. Promieniał. Wreszcie wsiadł do limuzyny. Odetchnął. Nie mógł się już doczekać powrotu do hotelowego pokoju. Wszedł, wziął prysznic, przebrał się. Wreszcie jakieś dżinsy i bluza dresowa. Odetchnął. Spojrzał na zegarek. Wysłała auto po Kasię jakieś 15 min temu. Gdzie teraz jest? Może są korki? Zamówił do pokoju butelkę najlepszego czerwonego wina i jakieś zakąski. Kurcze nie pomyślał by ją zapytać co lubi. Rozejrzał si e po pokoju. Trochę bałagan – przeszło mu przez myśl- Ale zresztą maja się czuć na luzie to nie będzie sprzątał – sam się usprawiedliwiał. Zmęczony jest. Prysznic go orzeźwił, poczuł się lepiej. Rozsiadł się w fotelu i czekał. Wydawało mu się że czas wlecze się jak ślimak na jezdni. A może zmieniła zdanie i nie przyjedzie? Szkoda by było… Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Nie powiedział jak zawsze „Proszę” ale doskoczył i sam otworzył. Kasia stała sama w kurtce, włosy związane gumką, dżinsy, sweter.
- Zupełnie jak ja – uśmiechnął się i zaprosił ja do środka
- Cieszę się że przyjęłaś moje zaproszenie. Wreszcie się nagadamy i już nie będziesz mi uciekała – śmiał się, był wyraźnie rozluźniony. Kasia zdjęła kurtkę, rozglądała się gdzie ma ją położyć.
- Połóż gdziekolwiek – jakby czytał w jej myślach – Nie zwracaj uwagi na wystrój. Mamy miło spędzić ten wieczór to co się będziemy kurtkami przejmować – żartował. Uśmiechnęła się. Takiego go nie widziała i nie znała. A może rzeczywiście tu chodziło tylko o rozmowę. Usiadł na podłodze i oparł się o ogromne łóżko stojące za nim. Posiedział chwilę, wstał i ściągnął z niego kapę i przepięknie haftowaną kołdrę a następnie położył na podłodze blisko palącego się kominka.
- Siadaj – powiedział wskazując ręką miejsce obok siebie. Usiadła niepewnie. Popatrzył jej w oczy. Dostrzegła w nich wesołość, radość jakiej podczas koncertów nie widziała. – Więc taki jest na co dzień? – pomyślała. Wziął ze stołu tacę z zakąskami a zza łóżka wyciągnął wino i dwa kieliszki.
- No to podstawowe zaopatrzenie mamy – cieszył się. Kasia tez zaczęła się rozkręcać
- A to jakieś dobre wino czy marki „Sen sołtysa” ? – roześmiała się. Nie zrozumiał. Wytłumaczyła mu i po chwili śmiali się oboje. Zaczęli rozmawiać, wspominali różne śmieszne sytuacje w swoim życiu
- Wiesz, mówiła Kasia – ja to już kiedyś byłam w Rosji
- No chyba nie pracowałaś w Kołchozie? - zaczął się śmiać. Trochę wina zrobiło swoje
- Jaaaa? No cos ty. No oczywiście - położyła się na kołdrze wygodnie na plecach i ciągnęła – no ja jako piękna i inteligentna kobieta – nie mogła powstrzymać śmiechu – to mogę tylko przyjeżdżać tu w sprawach służbowych. Bo wiesz, jak ktoś na mnie spojrzy to od razu podpisuje nawet cyrograf… Zaczęła się głośno śmiać. Vitas leżał obok i patrzył.
- Ja bym podpisał – powiedział poważnie
- Noooo, właśnie widzę. Na razie jednak wystarczą jakieś dwie płytki z autografem. Dla mnie oczywiście i dla tej mojej niewydarzonej i gadatliwej koleżanki – uśmiechnęła się. Tym razem on zaczął się śmiać.
- Szkoda, że nie widziałaś jak wyglądała ze złamanym obcasem, rozwianymi włosami i pod pacha ochrony – śmiał się z Marty – No ale co by nie mówić masz wierną koleżankę.
potem zaczęli sobie opowiadać różne anegdoty z młodości, wymieniać poglądami w różnych kwestiach. Nad ranem zasnęli jak dzieci. Do pokoju cicho wszedł Sergiej. Spojrzał na nich śpiących jak dzieci i na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. Vitas spędził noc z przepiękną dziewczyną i nawet nie próbował czegoś więcej. Wystarczyła mu przegadana noc. Sergiej podszedł cicho i go obudzi. Kasia spała nadal. Vitas wstał i szybko na nią spojrzał. Uśmiechnął się.
- Niech śpi. Tak ładnie wygląda – powiedział czule. Sergiej w duszy przyznał mu racje.
- Nie możesz razem z nią wyjść z pokoju – powiedział. Vitas w duchu przyznał mu racje. Wiec jak to załatwić. Postanowił zostawić tu kilka zaufanych osób, które się nią zajmą. Kazał tez przysłać do pokoju i do jej hotelu dwa ogromne kosze czerwonych róż. Wstał i wyszli.
- Teraz ja uciekam – pomyślał spoglądając na nią ostatni raz – Tyle ze nie mam czego gubić…
Kasia otworzyła oczy. Pierwszą myślą było: gdzie ja jestem? Odwróciła twarz w bok. Vitasa nie było. Wstała szybko. Gdzie jest? Może wyszedł na chwilę i zaraz wróci. Na korytarzu panował jednak dziwny spokój i cisza. Usłyszała pukanie do drzwi. Bała się odezwać jednak po chwili powiedziała cicho:
-Proszę. Do pokoju weszła młoda kobieta. Wyciągnęła do niej rękę i powiedziała:
- Jestem asystentką Vitasa. Niestety nie mógł się z panią pożegnać. Musiał wyjechać. Prosił żebym pani to doręczyła – to mówiąc podała Kasi kopertę. Kasia szybko wyjęła kartkę i przeczytała:
„…kochana Kasiu, ten wieczór i ta noc były chyba najpiękniejszymi w moim życiu. Mój system wartości zmienił się radykalnie. Dałaś mi wiarę w ludzi, w to ze nie wszyscy bywają źli i nastawieni tylko na „brać” ale są i tacy – jak ty – którzy poi trafia więcej z siebie dać innym niż wziąć. Przepraszam, ze nie było mnie kiedy się obudziłaś ale nie chciałem cie budzić, tak słodko spałaś. Ten wieczór na zawsze zapadł w mojej pamięci i zawsze, kiedy będę czuł się źle przywołam pamięć o nim, a wtedy stanie mi przed oczami twoja postać i wszystko się zmieni. Pozdrawiam cie serdecznie raz jeszcze. V….”. schowała pospiesznie list do kieszeni, wezwała taksówkę i wróciła do hotelu. Długo nie mogła dojść do siebie po tym wszystkim. Vitas już wyjechał. Ona została jeszcze dwa dni, pozwiedzała i wróciła do czekającego i stęsknionego Krzysztofa.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Czw Paź 08, 2009 17:53 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Przywitał ja ciepło. Spojrzała na niego i pomyślała, że właściwie to za nim tęskniła. Zaczęła się zastanawiać
- Ja go naprawdę kocham – myślała. Pierwszy raz się do tego tak otwarcie przed soba przyznała.
Od spotkania z Vitasem w hotelowym pokoju minęło parę miesięcy. Nieubłaganie zbliżał się ślub Kasi. Nie miała kontaktu z Vitasem ale obserwowała bacznie jego trasy koncertowe. Starała się być na bieżąco. Któregoś dnia kiedy siedziała sama w domu, Krzysztof poszedł z Piotrem na kręgle, zaczęła się zastanawiać dlaczego nigdy nie szukała jakiejś strony internetowej polskiej Vitasa. Jak prężnie działa jego fanklub polski? Otworzyła komputer. Jest! Znalazła! Polska strona Vitasa! Bardzo się ucieszyła. Pochłaniała wszystko co było tam napisane, oglądała zdjęcia z koncertów, wypowiedzi i komentarze fanów.
- Jak dobrze, że są tacy ludzie – myślała – Przynajmniej mają gust muzyczny. Jest też jakieś forum. Ciekawe co to może być, też polskie. Weszła i zaczęła czytać tematy. Koncerty…, wokół Vitasa…., przywitalnia… Było tego tak dużo. Postanowiła chociaż częściowo poczytać co pisali ludzie.
- Jakie to miłe, że ludzie go tak kochają – muszą o nim wiele wiedzieć – uśmiechnęła się. Ale na pewno nie tyle co ona. Ciekawe czy ktoś z nich patrzył tak długo w jego oczy jak ona? Prawdopodobnie nie. Chociaż nigdy nie wiadomo… A może i ona zacznie się udzielać. Postanowiła się zalogować. Wymyśliła jakiś nick, weszła na przywitalnie i napisała: „Cześć, nazywam się Kasia i jestem zafascynowana Vitasem i jego muzyką…. Tak jak wy… Chciałabym pomóc w organizacji jego koncertu w Polsce…”
- Ale będzie fajnie – Marta klepała językiem już od rana – Nie mogę się doczekać! A ty nie? – dopytywała się. – wieczorki panieńskie są takie fajne. Wiesz, babskie towarzystwo, żadnych facetów i możesz gadać o czym chcesz…. No, najczęściej o facetach… - przyznała sama. – A ty co myślisz? Fajnie będzie? – trajkotała jak katarynka – No jutro wieczorem to ty już będziesz szczęśliwą młodą żoną… I wiesz – Marta spoważniała – będziesz bardzo szczęśliwa….
- A wiesz co, do mnie to nie dociera że jutro wychodzę za mąż – mówiła spokojnie Kasia siedząc przy stole i patrząc w lustro. Przypomina mi o tym jedynie latanie po kosmetyczkach, fryzjerach… Ale masz rację – powiedziała uśmiechając się tajemniczo – dzisiaj się pobawimy – na domowej co prawda imprezie ale w jakim stylu! – zaczęły się śmiać obie.
- No i niech chłopaki się też nacieszą – powiedziała Marta – twój jako ostatni raz kawaler, a mój żeby się czegoś nauczył przy okazji! – śmiały się.
wieczór panieński Kasi trwał w najlepsze! Dziewczyny opróżniły już kilka butelek dobrego wina.
- A na pewno nie zabraknie – pytała Karolina, koleżanka z pracy.
- Nie zabraknie, a jak zabraknie to się zadzwoni po pizze, a jak chłopak przyjedzie to damy mu duży napiwek i poprosimy żeby wyskoczył za róg i kupił jeszcze skrzynkę! – cieszyła się Iwona, kolejna koleżanka. W sumie zebrało ich się siedem. Humor miały wspaniały. Kasia dostała mnóstwo prezentów.
- No postarały się dziewczyny – przyznała w myślach – ważne że nie załatwiły jakiegoś gołego faceta! – czego im z góry zabroniła. Nagle zadzwonił telefon. Chyba tylko cud sprawił że go usłyszała.
- Daj spokój, nie odbieraj! To pewnie Krzysztof jeszcze trzeźwy dzwoni! Olej facetów wieczór panieński! – darły się jedna przez drugą. Popatrzyła na numer.
- Jakiś taki długi – pomyślała – ciekawe kto? Odebrała.
- Kasia? – odezwał się w słuchawce ciepły głos. Wiedziała kto dzwoni. Vitas. Była z jednej strony szczęśliwa, z drugiej zastanawiała się po co dzwoni w jej wieczór panieński – Jesteś tam? – spytał jakby chcąc się upewnić że nadal go słucha.
- Jestem… - odparła cicho
- Wiem, że jutro wychodzisz za mąż – mówił – mam dla ciebie prezent.
- Jaki? – pomyślała szybko – Co on mi może dać w takiej sytuacji? Czeka za rogiem z kwiatkami i zaraz stanie w progu? – nic innego nie przychodziło jej do głowy.
- To dla ciebie… - powiedział i nagle w słuchawce odezwały się pierwsze słowa piosenki. Tej, która tak lubiła – „…bez ciebie dzień mija jak rok….”. Płakała jak bóbr, a on śpiewał. Gdy skończył musiał chwilę poczekać aż ona przestała szlochać.
- Dziękuję bardzo. To naprawdę przepiękny prezent…. Nie spodziewałam się…… Dziękuję…. – nie wiedziała co ma powiedzieć.
- to miała być niespodzianka – odpowiedział – cieszę się, że mi się udało – wyraźnie był z siebie dumny.
- Kasiu życzę ci abyś była bardzo szczęśliwa tak jak na to zasługujesz…… - mówił – dziękuję ci bardzo za tamten wieczór – ciągnął – Dowidzenia Kasiu….
- Dowidzenia…. – więcej nie potrafiła wykrztusić. Wróciła do balujących koleżanek, które zdążyły już wypić dwie następne butelki.
- Kaśka – ryczały – co my bez ciebie zrobimy?! – darły się – Tylko poczekaj z dziećmi, niech my się oswoimy z tym faktem….
Wieczór kawalerski Krzysztofa minął spokojnie. Poszli z Piotrem na kręgle, wypili kilka piw. I koniec. Krzysztof chciał zapamiętać jutrzejszy dzień. Chciał żeby był tym najważniejszym w jego zyciu. No może za wyjątkiem dnia, kiedy Kasia przyjęła jego oświadczyny.
- Wiesz – mówił do Piotra – będę chyba najszczęśliwszym mężem na świecie. Tak bardzo ją kocham. Myślałem, że się nie zgodzi. Jak powiedziała „tak” myślałem, że zawału dostanę ze szczęścia…
- Stary – powiedział trochę znudzony Piotr – Może za parę lat się spotkamy i mi to powtórzysz? – Nie wiem, bo jak patrzę czasem na tą swoją zołzę, to tak myślę jak bardzo ja kocham, ale jednocześnie boję się że ona to mnie kiedyś podczas snu zamorduje.
Kasia obudziła się i usiadła na łóżku. Spojrzała na Krzysztofa. Spał. Pomyślała jak to było zaledwie rok temu. No trochę ponad rok. Myślała czy od niego nie odejść. Teraz zaś wiedziała już że go kocha. Wiedziała, że poświęciłby dla niej wszystko. Pomyślała o ślubie. Właściwie to się cieszyła. Postanowiła ze będzie dla Krzysztofa dobrą żoną. Przynajmniej się będzie starała – myślała o swoich umiejętnościach kulinarnych. Wszystko przygotowane. Marta jako jej świadek, Piotr – jego. Suknia wisiała u Marty. Wszystko miało być tradycyjnie. Jej rodzice w hotelu – chciała by to ojciec poprowadził ja do ołtarza. No i jeszcze miesiąc miodowy. Krzysztof powiedział ze to będzie niespodzianka. Nie martwiła się. Wiedziała ze ma dobry gust wiec nie wybierze campingu na bułgarskim pipidówku. Ale ciekawe co?
- A nałożyłaś podwiązkę? Wszystko wzięłaś? - dopytywała się nerwowo Marta.
- O Jezu, nie truj – denerwowała się Kasia – Nie dobijaj mnie i ty. I tak ledwo żyję. Po tym ślubie będę się tydzień z nerwicy leczyła – panikowała dla odmiany Kasia. Wyobraź sobie jakaś setka ludzi. Ciotki i wujki, wszyscy znajomi i diabli wiedzą kto jeszcze! – Boże wybacz, byłam u spowiedzi – powiedziała i spojrzała w górę.
- A jak on mnie zostawi i nie przyjedzie? Wiesz taki numer jako nauczka za te wszystkie lata… - zastanawiała się – lekko to on nigdy ze mną nie miał…. – uświadomiła sobie Kasia.
- No, wszystko gotowe – powiedziała Marta upinając Kasi we włosach piękną, czerwoną różę – Pewnie wiele osób będzie się zastanawiało dlaczego czerwona róża a nie biały welon – ciągnęła
- No weź daj spokój. Mieszkamy ze sobą kilka lat a ja będę biały welon nakładała – zirytowała się Kasia.
Kościół był pięknie przystrojony. Koleżanki Kasi w pięknych wrzosowych sukienkach. – Niezłe druhny – pomyślała chociaż wyglądały nieco niewyraźnie. Wszystko przebiegało jak z bajki. Krzysztof w eleganckim garniturze czekał przy ołtarzu. Kiedy weszła oniemiał. Wydała mu się ucieleśnieniem piękna. Doskonała.
- Cały świat i wszystko na nim jest piękne, ale ty jesteś najpiękniejsza – powiedział do siebie. Gdy doszła do ołtarza popatrzył jej w oczy. Odbijała się w nich miłość. Taka jaka on ja obdarzał zawsze. Teraz i ona tak na niego patrzyła…. Tak bardzo ja kochał. Słowa przysięgi wypowiedzieli cicho – chyba słyszeli się tylko oni. Mimo, że mówili przez mikrofon, ledwo ich było słychać. Mówili tylko do siebie…
Wśród wiwatującego tłumu wsiedli do białej dorożki i pojechali na miejsce imprezy. Śmiali się do wszystkich. Bryczkę wybrała Kasia. To takie romantyczne a ona był urodzona romantyczką. Wiele rzeczy organizacyjnych spadło na Martę. Miała zająć się przygotowaniem Sali z czego wywiązała się znakomicie. Ale miała tez wybrać pierwszy utwór, który mięli odtańczyć wspólnie. Co ta wariatka wymyśli? – myślała jeszcze rano Kasia – ja to na wszystko stać.
Stanęli pośrodku Sali, gdy dumna Marta pewnym krokiem szła w kierunku odtwarzacza płyt.
- Boże co ona robi – pomyślała Kasia – przecież jest orkiestra?
Marta, jakby czytając w jej myślach odwróciła się, uśmiechnęła i włączyła wieżę. Z głośników poleciały pierwsze takty „My God How I Love” Vitasa…. Kasia nie zdążyła pomyśleć bo nieświadomy Krzysztof przycisnął ja do siebie i zaczęli tańczyć. W tej chwili nie miało znaczenia kto śpiewa, widzieli tylko siebie…
Miesiąc miodowy spędzili na Wyspach Kanaryjskich. Cudowny czas! Kasia wypoczęła, opalona i z ciężarówką pamiątek i prezentów wróciła do kraju. Za kilka dni do pracy. Cieszyła się bo stęskniła się za całym tym szumem i gwarem. Poza tym chciała wreszcie coś robić. Nie dostała więcej maili od Vitasa. Trudno. Ma chłopak zajecie to co będzie pisał. Ale nie martwiło jej to specjalnie. Miała Krzysztofa i on jej wystarczał.
Któregoś dnia, gdy siedziała sama odezwał się telefon. Nie spojrzała na numer tylo od razu odebrała.
- Kasia? – głos Vitasa był jak zawsze ciepły i miły
- Tak- odpowiedziała nie wiedząc po co dzwoni.
- Kasiu chciałbym ci coś powiedzieć – mówił poważnie – Pamiętasz naszą nic w hotelu? Tę, którą przegadaliśmy? Oczywiście że pamiętała ale po co on teraz o niej wspominał? Vitas ciągnął dalej.
- Powiedziałem ci wtedy, że bardzo chciałbym żeby była przy mnie taka kobieta jak ty, żebym mógł ją pokochać, taką, która by mnie zrozumiała i zaakceptowała życie jakie prowadzę, że chciałbym kobiety, która byłaby nie tylko kobieta ale i przyjacielem….
- Pamiętam – odpowiedziała Kasia.
- Chciałbym ci powiedzieć, że ja znalazłem…. Nazywa się Svietłana…. – powiedział cicho – mamy zamiar się pobrać…..

KONIEC
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Czw Paź 08, 2009 17:53
Reklama





 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  
  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

POLSKIE FORUM FANÓW VITASA  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
    Powered by Active24, phpBB © phpBB Group. Designed for Trushkin.net | Themes Database