Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna
Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna Zaloguj Rejestracja FAQ Szukaj

Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna » Opowiadania » "Tercet" (Rita) Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie Sty 03, 2010 22:21 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Tak czy siak trzynastka nam nie grozi – ucieszyła się Swietłana – Mam nadzieję że wszystko pójdzie sprawnie i nic nieprzewidzianego nam nie wypadnie
- To ja się zmywam. Mam spotkanie z Sergiejem w mieście. Musicie sobie jakoś poradzić beze mnie – powiedział Vitas, któremu trochę ulżyło że już nie musi kombinować kogo zaprosić. Fakt że lista okazała się nader skromna był pocieszający. Karol, Monika i Swietłana siedzieli przy basenie i dumali nad szczegółami ślubu.
- A właściwie to kiedy chcielibyście się pobrać? – zapytała Swieta – Lista gości jest a daty nie ma…
Monika i Karol spojrzeli po sobie.
- No ja nie wiem…
- Ja to mogę nawet zaraz – ucieszył się Karol – Przynajmniej będę wiedział że jest moja…
- Głupstwa gadasz… A może tak za parę miesięcy…. Teraz jest lipiec, to może….. – Monika sama nie bardzo wiedziała kiedy chciałaby wyjść za mąż i jaka pora roku będzie najlepsza
- To pobierzemy się w grudniu! – zadecydował Karol – Sprawę uważam za zamkniętą!
- Wyrażasz na to zgodę? – zapytała Swieta Monikę
- Tak…
Tak więc postanowiono, że ślub odbędzie się w przedostatni dzień starego roku. Pozostało dopracować szczegóły.
Agata otworzyła oczy, spojrzała na smacznie śpiącego Oskara.
- Ten to ma melodię do spania. Nawet czołg go nie obudzi – pomyślała. Wstała, zaparzyła kawę siadła przed komputerem. Może Basia coś napisała? Miała załatwiać sobie jakąś pracę i była podekscytowana jak ostatnio dzwoniła. Agata otworzyła pocztę.
- Monia napisała! – ucieszyła się – No wreszcie bo już myślałam że umarła!
Agata zaczęła czytać maila od przyjaciółki. Już po pierwszych słowach zamarła przed monitorem. Monika pisała:
„Kochana Agatko, chcę ci powiedzieć, że wychodzę za Karola. Zresztą pewnie i tak przewidywałaś taki scenariusz. Ślub w przedostatni dzień roku więc szykuj wolne. Dla Oskara także. Zaproszenie dostaniecie pocztą. Ale jest jeszcze jedna sprawa. Dotyczy Vitasa. Grono gości będzie bardzo skromne ale bardzo ekskluzywne. Wiem, że będziesz szczęśliwa mogąc porozmawiać z Vitasem, a jako że jesteś jego zagorzałą fanką mam prośbę. Chcę żebyś na ślub zaprosiła tą dziewczynę, która prowadzi polską stronę fanów. Ta o której kiedyś mi pisałaś. Zdaje się że nazywa się Agnieszka. Vitas wyraził zgodę. Musi to jednak pozostać w największej tajemnicy. Dowiedz się także czy owa Agnieszka chce przyjechać sama czy z kimś. Zawsze jednego Polaka by było więcej jakby z kimś. Zapytaj to wyślemy zaproszenie i dla niej. Zakwaterowanie macie zapewnione. Basię i Olka powiadomi Karol – bardzo chciał sam wiec do niej nie pisałam. Nie masz pojęcia jaka jestem szczęśliwa. Żyję tu jak pączek w maśle. Pozdrawiam cię serdecznie i czekam na wiadomości. Twoja (a właściwie już Karola) Monika….”
Agata mało nie spadła z krzesła. Przeczytała maila kilka razy aby upewnić się że wszystko dobrze zrozumiała.
- Oskar! – dopadła do śpiącego Oskara i zaczęła go gwałtownie tarmosić – Obudź się człowieku!
Oskar wyrwany tak brutalnie ze snu wybełkotał
- Opracowania graficzne pierwsza szuflada… kosztorysy – druga….
- Człowieku nie jesteś w pracy! – Agata nie przestawała trzepać Oskarem jak kukłą – Kochany mamy zaproszenie na ślub Moniki! Powiedz że cieszysz się tak jak ja!
- Cieszę się tak jak ty! – posłusznie wyrecytował Oskar – Nawet bardziej tylko przestań mną potrząsać jak ksiądz kropidłem!
Agata się opanowała, poprawiła Oskarowi fryzurę
- Skarbie jesteś rozczochrany – dodała spokojnie – Idź się uczesz….
Oskar padł na łóżko ledwo żywy. Nie był w stanie już zasnąć. Zwlókł się z łóżka i poszedł do łazienki. Agata złapała za telefon, wybrała numer
- Agnieszka? Mam nowinę….
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Nie Sty 03, 2010 22:21
Reklama





PostWysłany: Nie Sty 03, 2010 22:36 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Chciałabyś się spotkać z Vitasem? Wiem, głupio pytam. Pewnie że chciałabyś. No to nadarza się niepowtarzalna okazja – Agata trajkotała nie dając Agnieszce dojść do słowa – Wyobraź sobie że moja koleżanka wychodzi za mąż za brata Swietłany. No i jesteś zaproszona! Ja też wieę lecimy razem. Tylko, na Boga powiedz że będziesz mogła 30 grudnia? Powiedz że tak… - Agata wreszcie zorientowała się że nie daje dojść do głosu Agnieszce – O Boże, cudownie że możesz! Monika, to znaczy panna młoda się ucieszy! Vitas? Wie, wie. Mamy jego błogosławieństwo tylko ani mru mru… Acha, i jeszcze jedno. Mam cię spytać czy przychodzisz sama czy z kimś? – Agata złapała wdech przez co Agnieszka mogła wreszcie ustosunkować się do tego co mówiła Agata – Z kim przychodzisz? – Agata zdębiała – Jak ma na imię? Nikolay? Toż to nie Polak chyba? – Agacie mało słuchawka z ręki nie wypadła – To twój facet Rosjanin? To chyba tylko ja przywlokę tego polskiego Oskara. Niech ratuje honor kraju… No niech będzie. To czekaj kochana na zaproszenie. No i tego swojego lubego powiadom…
Agata opadła na fotel
- Z kim ty tak nawijałaś? – zapytał Oskar wychodząc z łazienki
Agata spojrzała na niego. Miał na sobie tylko ręcznik. Wydał jej się bardzo seksowny. Wstała i podeszła do niego.
- Oskarku, popatrz jak ten ręcznik słabo się trzyma – i zanim biedny Oskar się zorientował Agata jednym ruchem zdarła go z Oskara – A teraz może popracujemy nad kosztorysami i opracowaniami… - i zaciągnęła szczęśliwego ukochanego do łóżka…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Sty 04, 2010 18:24 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- A Swietłana się nie obrazi za to że zaprosiłam tą Agnieszkę? – powiedziała Monika odrywając się na chwilę od przepięknych ikon Rublowa w Galerii Trietiakowskiej. Postanowili z Karolem zrobić sobie wycieczkę żeby nie siedzieć tylko nas basenem i obijać się. Karol objął narzeczoną
- Coś ty. Nawet mi powiedziała że to niezły pomysł. Witalij od razu urósł, jako że będzie przedstawicielka jego fanklubu… No i ze strony szwagra…. Teraz daj mi tylko znać jak ta Agata coś odpisze.
Agata w tym czasie wpatrywała się z zacięciem w monitor komputera.
- Co piszesz najdroższa? – zapytał cicho Oskar
- Maila do Moni…
- To dlaczego masz taką minę jakbyś pisała sprawozdanie finansowe?
- Bo mam problem. To bardzo ważny mail – podkreśliła Agata – Do Moni ale możliwe że i Vitas go przeczyta
- No to co? Przecież nie zna za bardzo polskiej gramatyki pewnie wiec nie zwróci uwagi na twoje błędy…
- Ja nie robię błędów! Ja po prostu… - Agata nie wiedziała jak uzasadnić swoje wpadki gramatyczne i ortograficzne jakie się jej zdarzały – Ja jestem dyslektyczka i dlatego walę ortografy! – powiedziała chociaż Oskar i tak wiedział że to bzdura totalna
- No to co takiego tej Monice piszesz?
- Wyobraź sobie że Monia zaprosiła Agnieszkę…
- Tę od strony Vitasa, o której mi ciągle opowiadasz po każdej wizycie na jego forum? – zapytał zrezygnowany Oskar
- Dokładnie. Ale z osobą towarzyszącą…
- No to weźmie sobie jakiegoś faceta i pojedzie. A co są jakieś wymagania?
- No nie ale wyobraź sobie że jej chłopak to też Rosjanin…
Oskar popatrzyła na Agatę dziwnie
- Ja tam nie wiem ale to już zaczyna zalatywać ruską plagą….
- Jak śmiesz!!! Vitasa traktować jak plagę! Z kim ja się zadaję! – krzyknęła Agata
Oskar zasłonił się rękoma
- Ja nie o Vitasie… Tak mi się jakoś powiedziało… Tylko błagam niczym nie rzucaj…
Agata popatrzyła na niego z czułością
- Jak ja cię kocham… Tylko ty mnie rozumiesz…. – i przytuliła czule Oskara któremu kamień z serca spadł
Agnieszka siedziała w domu i wpatrywała się w trzymaną w ręku komórkę. Nie wierzyła że to wszystko dzieje się naprawdę. A jak Agata coś namieszała? W końcu zaproszenia jeszcze nie dostała. Dzwonić do Koli czy nie? A jak wyjdzie że to jakaś pomyłka to ona – Agnieszka – wyjdzie na idiotkę… Może się wstrzymać aż dostanie to zaproszenie? Ale wtedy może być za późno i Kola może być zajęty, a tak bardzo chciałaby pojechać z nim. Wiadomo że im wcześniej tym lepiej w takich sprawach. Wybrała numer
- Kola, kochany…. Mam do ciebie prośbę….
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Sty 04, 2010 19:52 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Jeśli dobrze pójdzie to mamy okazję spotkania się z Vitasem. To długa historia i nie na telefon ale prawdopodobnie dostaniemy zaproszenie na ślub brata Swietłany. Wiem, to brzmi jak kiepski żart ale nim nie jest. Ślub planowany jest na 30 grudnia. Jeżeli mógłbyś załatwić sobie wolne na parę dni byłoby cudownie… - Agnieszka tak chciała żeby z nią pojechał. Byłaby to chyba najbardziej romantyczna podróż w jaką do tej pory się wybrali – Możliwe? Cieszę się bardzo że jest szansa. Czekam na zaproszenie. Jak je dostanę to zaraz zadzwonię.

Monika wkładała w koperty zaproszenia. Były takie piękne że dokupiła parę na pamiątkę.
- Zobacz jakie są prześliczne – powiedziała do Karola – Tak jak my…
Każde z zaproszeń było robione ręcznie na tekturze w kolorze czerwonego wina. Po prawej stronie wycięto kontury dwóch postaci – pana młodego trzymającego w objęciach pannę młodą z bukietem kwiatów. Podkład stanowił biały jedwab. Prawdziwe dzieło sztuki. Monika otworzyła kartkę. Na lewej stronie były napisane dwa wiersze dedykowane przez młodych sobie, wzajemnie:

Ona:
„Co ja bym Ci chciała dać?
Chciałabym Ci dać kochanie
Mały domek na mieszkanie,
Z okienkami zielonymi,
Z ławeczkami brzozowymi,
Z akacjami cienistymi
na twe białe czoło.
Co ja bym Ci chciała dać?
Chciałabym Ci dać kochanie
Na co tylko Boga stanie:
Wiarę niczym niewzruszoną,
Miłość nigdy nie zdradzoną
I szczęśliwość wymarzoną,
A trwałą na wieki…”
On:
„Dla Ciebie, najdroższa, niebo,
Dla Ciebie ukochana – słońce,
A oprócz tego – gwiazd dwa tysiące…
Wszystko bym oddał…. Tylko dla Ciebie
Tylko byś czuła się ze mną…
Jak w niebie….”
Monice zaszkliły się oczy. Już miała się rozpłakać ale stwierdziła że nie będzie jej Karol ryczącej oglądał.
- Gotowe – powiedziała – Tu masz dla Sergieja i innych których nazwiska mi podałeś – Monika doszła do wniosku że same nazwiska wpisze sama. Zresztą jej możliwości kaligraficzne zdecydowanie przewyższały Karolowe – Teraz tylko wysłać…
Karol wziął zaproszenia, przejrzał.
- Agacie wysłałaś? Bo nie widzę….
- Wysłałam dla Agaty i dla tej Agnieszki. Teraz tylko potwierdzenia. Chociaż w przypadku Agaty, Oskara, Basi i Olka nie ma wątpliwości. Stawią się obowiązkowo – Monika popatrzyła z uśmiechem na Karola
- Taa… - zastanowił się Karol – Niech się uczą. W końcu wszystko przed nimi.
Kola siedział w domu i wpatrywał się w błękit oceanu. Tak tęsknił za Agnieszką. Tylko telefony i skype… A to nie to samo co spotkani. Ale taka impreza…. Na pewno udałoby się załatwić wolne. Musi porozmawiać z szefem. W końcu nie może zawieźć Agnieszki. Wiedział że na niego liczy. Nie chciał jej zawieść. Wstał. Poprawił garnitur. Kiedy Agnieszka zadzwoni i potwierdzi to zaproszenie…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Sty 05, 2010 20:40 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Monika wyszła z domu i zobaczyła siedzącą w ogrodzie Swietłanę. Przysiadła koło niej. Swietłana popatrzyła na Monikę dziwnie i powiedziała
- Słuchaj Monika jest jeszcze parę spraw do omówienia. Co prawda termin i goście załatwieni ale kto ci ma udzielać tego ślubu?
Monikę zamurowało. O co jej chodzi? – pomyślała i odpowiedziała
- No jak to kto… No ksiądz…
- No właśnie i tu jest pies pogrzebany – odpowiedziała Swietłana – A Karolowi pop. My jesteśmy prawosławni…
Monika nie wiedziała co powiedzieć. Kochała Karola ale żeby zaraz wyznanie zmieniać…
- A jest jakieś rozwiązanie? – zapytała
Swietłana zastanowiła się i powiedziała:
- Jeśli ślub prawosławny to w Cerkwi Chrystusa Zbawiciela. Jest przepiękna.. Ale jeśli Karol będzie chciał w Kościele to najlepiej w Katedrze Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny… To są dwie najpiękniejsze świątynie. Prawosławna i katolicka. I jest jedno rozwiązanie. Wybierzcie świątynię a może uda się załatwić żeby ślubu udzielał wam pop i ksiądz jednocześnie…
- No byłoby super…
- Jak Karol wróci do domu to się zastanowicie. Ja do niczego was nie namawiam ale czas nas goni. Poza tym jest kwestia sukienki – Monika zobaczyła błysk w oczach Swietłany – Musi być najpiękniejsza… I nie możesz w niej zmarznąć – tu Swietłana się zmartwiła – Ty masz pojęcie jaka tu jest temperatura pod koniec grudnia?
- No nie…
- No to ci powiem w skrócie. Ząb na ząb z zimna nie trafia… A jak zaczniesz na ślubie ryczeć to będziesz sopelki od oczu odklejać do wiosny….
- O Jezu… - Monika była przerażona taką wizją. Poczuła się jak zesłaniec na Syberie – To co ja mam robić?
- Jak to co? Jakieś futro na tę kieckę ci trzeba skombinować – Swietłana miała gotowe rozwiązanie – I mam w związku z tym propozycję. Jutro się wybierzemy na wycieczkę po salonach sukien ślubnych. Wieczorem z Karolem omówcie gdzie ślub i jutro Karol pojedzie zrobić rozeznanie gdzie będzie możliwość. W cerkwi czy kościele. Może być?
- Może… - Monika nie nadążała za Swietłaną – Ale co się dziwić. Ma już praktykę – pomyślała i powiedziała
- Swietłana a mogłybyśmy jeszcze kogoś wziąć na tą wycieczkę?- zapytała niepewnie
- Kogo?
- Moją koleżankę Basię. To ta co z Olkiem mieszka…
- A słyszałam – Swietłana była trochę zdziwiona i zawiedziona. Chciała sama być doradcą ale trudno – Dobrze, niech idzie. Będzie poradnictwo kolektywu…
I tak, po wyrażeniu wręcz euforycznej zgody przez Basię, dziewczyny zaplanowały odwiedzić wszystkie sklepy z sukniami ślubnymi w Moskwie. Karol co prawda też myślał że siostra sprawę miejsca ślubu za niego załatwi ale postanowił stanąć na wysokości zadania. Wieczorem Monika i Karol debatowali nad miejscem tak ważnej dla nich chwili
- Ja cię do niczego nie namawiam. W końcu w Rosji jesteśmy – zaczęła Monika
- Ale w kościele tez może być. Przecież mnie ksiądz kropidłem nie zbije? – żartował Karol – kochanie jeśli tylko chcesz może być. Musimy się tylko szybko decydować bo wysłałaś zaproszenia tylko do Agaty a ja do Olka i Basi. Ich o miejscu można i telefonicznie powiadomić ale reszcie trzeba wpisać już na gotowe.
Monika wiedziała że Karol ma rację
- Dobra Karol, to jutro pojedź do katedry i cerkwi. Gdzie będzie miejsce to załatw a potem do drugiej świątyni czy się da duchownego załatwić…
No i stanęło na tym że to od Karola zależy gdzie będzie ślub. Tak więc następny dzień zapowiadał się pracowicie dla wszystkich jako że Karol jako „przyzwoitkę” wziął sobie Vitasa.
Basia siedziała i wpatrywała się w zaproszenie
- Olek popatrz jakie ono piękne… A jakie romantyczne….
Olek zerknął przelotnie Basi przez ramię
- No ładne, rzeczywiście… Przyjrzyj się dobrze to może kiedyś i ty będziesz wybierała….
- Naprawdę?! – od Basi biło szczęście
- No myślę że tak… - Olek wiedział co mówi
Nagle zadzwonił telefon. Basia odebrała
- Basia?- Monika była podekscytowana – Złaź na dół! Jedziemy! Czekamy na dole!
- Dobra lecę już! – Basia złapała za marynarkę – Olek, przepraszam ale jadę z Moniką i Swietłaną szukać sukni ślubnej..
Olek popatrzył ze zrozumieniem
- Ach te kobiety… - i uśmiechnął się czule do ukochanej wybiegającej z mieszkania.
Monika, Swietłana i Basia zwiedziały już którys z kolei salon mody ślubnej. Basia przysiadła na jednym z pięknych białych taboretów
- Ja już nie mam siły… Nogi mnie bolą i ręce tez od trzymania tych wieszaków w przebieralni… Monika na litość boską miej sumienie i wybierz coś…
- No…. – poparła ją Swietłana
Problem polegał na tym że suknie które się Monice podobały zazwyczaj, w mniemaniu przyszłej panny młodej, były za drogie. Jednakże nie poinformowała o tym dwóch pozostałych przez co wyszła na wybredną. Podczas gdy Swietłana i Basia dogorywały Monika zaczęła oglądać suknie. Spodobała jej się jedna szczególnie. Śnieżnobiała z tafty. Miała prosty gorset, pokryty koronką, stanowiącą jednocześnie ramiączka sukni. Dół miał kilka zakładek z tyłu i kilka z przodu. Nie miał koronki ale za to dodatek stanowił szeroki pasek z tego samego materiału z przepiękną klamrą. Monika zaczęła bardziej szczegółowo oglądać suknię. Gdy tylko to zobaczyły dziewczyny podbiegły do niej natychmiast
- Powiedz tylko że ci się wreszcie podoba… - powiedziała błagalnym tonem Swietłana
Monika spojrzała na cenę i aż jej się słabo zrobiło. Wystarczył jej napis na metce „Versace”. Popatrzyła na padnięte Swietłanę i Monikę, odwiesiła suknie i powiedziała
- Nie mogę. Nie za tą kwotę…
- A więc w tym tkwi problem! – Swietłanę olśniło – Jazda do przymierzalni! – i prawie siłą wepchnęły Monikę i sukienke do garderoby. Nie miała wyboru – musiała przymierzyć.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Sty 05, 2010 21:57 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Wyszła niepewnie trzymając suknię by się nie pobrudziła. Basi i Swietłanie opadły szczęki z wrażenia
- Nawet ja tak pięknie nie wyglądałam. Moja kiecka się nie umywa a też kosztowała Vitasa sporo – wybełkotała – Chyba nie sądzisz że mój brat będzie żałował na swoją oblubienicę. Jak się w niej czujesz?
- No.. dobrze…. Jest przepiękna… - Monika oglądała się w sukni ze wszystkich stron
- Proszę pani! – zawołała Swietłana na ekspedientkę – Bierzemy te suknię! Jak się panna młoda rozdzieje to proszę ją zapakować – rozkazała zanim Monika zdążyła cokolwiek powiedzieć – No a teraz coś na tą sukienkę bo cię Karol wyniesie jako sopel lodu- i zwróciła się z powrotem do ekspedientki – A co pani proponuje na ślub w grudniu na tą sukienkę?
- Mamy coś odpowiedniego – powiedziała ekspedientka – Jest pani szczupła więc będzie pasowało – to mówiąc przyniosła Monice piękny, długi płaszcz z tego samego materiału co suknia. Płaszcz miał podszewkę, co prawda nie za grubą, ale jego dół i szerokie rękawy wykończone były przepięknym, białym futerkiem. Płaszcz idealnie pasował do sukni.
- Nie ma mowy! Bierzemy i jedno i drugie! – zadecydowała Swietłana
- Swietłana opanuj się! – zaprotestowała Monika – Ty masz pojęcie ile to kosztuje? A do tego buty, kwiaty i coś na głowę! Toż to moje półroczne zarobki!
- A co się martwisz? Nie ty płacisz – Swieta była nieugięta – Niech każdy widzi jaką cudną będę miała bratową. Rozejrzyj się od razu za butami…
Monika skapitulowała. Buty dobrała już nie patrząc na cenę. I tak pewnie najtaniej wyjdą
- A jak się uczeszesz? – zapytała Basia – Przecież warkoczy nie zapleciesz jak Helena z „Ogniem i mieczem”?
- Myślałam o jakimś koku w stylu lat 60 –tych. A do tego jakieś skromne drobne kwiatuszki we włosach…
- Nie moja droga. Musi być trochę tradycyjnie. Musi być welon. Rozglądaj się…
Monika zaczęła przeglądać welony które uśmiechnięta ekspedientka prezentowała jej jedna za drugą. W pewnym momencie podziwiały ją już chyba wszystkie sprzedawczynie w salonie. Stanęło na welonie sięgającym końca sukni, półokrągłym, wykończonym koronką.
- No to ładujemy się do domu zanim chłopaki wrócą!
Tak więc dziewczyny, obładowane niczym karawana idąca przez pustynię zapakowały się do auta. Basie wysadziły po drodze jako że się już za Olkiem stęskniła.
- Mam tylko nadzieję, że jeszcze nie wrócili. Nie mogą zobaczyć sukienki. Ukryję ją na razie w swojej garderobie. Jest w naszej sypialni więc Karol tam nosa nie wsadzi. Przynajmniej mam taką nadzieję – trajkotała Swietłana, która czuła się jak przed swoim ślubem – Wiesz.. – zwróciła się do Moniki – Ja też brałam ślub w tajemnicy. Rozumiesz dlaczego. U mnie gości było jeszcze mniej… Ale to nie miało znaczenia. Gdy Witalij stanął koło mnie nic się nie liczyło. Tak bardzo go kocham ze nie masz pojęcia…
- Mam pojecie. Tak samo kocham twojego brata…
Na szczęście chłopaków jeszcze nie było. Dziewczyny szybko pochowały pudła, Swietłana powiesiła pokrowce z suknią i płaszczem w szafie. Opadły na krzesła.
- A teraz kawka! – Swietłana nastawiła ekspres – Dobrze nam zrobi
Właśnie kończyły kawę gdy podjechał samochód Karola. Vitas i Karol wyglądali jak w reklamie pasty do zębów
- Kochanie wszystko załatwione – powiedział dumnie Karol – Co prawda pomogła interwencja Witalija ale załatwione. Ślub w katedrze. Ale będzie pop. Co prawda na początku nie chciał ale jak się dowiedział że chodzi o szwagra Vitasa to co prawda niechętnie, ale wyraził zgodę. Teraz musisz jeszcze jedno zaproszenie do Agaty i do tej Agnieszki wysłać. Trochę wpadka. Wysłać tylko z datą i miejscem imprezy a miejsca i godziny samego ślubu nie podać. Po części to twoja wina – zwrócił się do Swietłany
- Moja?! A niby czemu? – oburzyła się
- Bo to ty uparłaś się na Hotel Savoy! Tylko dlatego że tak mało gości wyszło… I nie wiedziałaś czy załatwisz a zaproszenia z data trzeba było wcześniej wysłać!
Swietłana popatrzyła na brata
- Żałujesz na swój ślub?
- Absolutnie, tylko trzeba to było lepiej zorganizować!
- Nie kłóćcie się – Vitas chciał być rozjemcą – Taki cyrk jak my mięliśmy i tak wam nie grozi… Ale Swieta ma rację Karol. Jak się żenić to z klasą. Jak na razie wszystko jest na dobrej drodze – popatrzyła na żonę – A tą sukienkę kupiłyście?
- A może i tak.. – odparła Monika z przekorą – Ale wy jej nie zobaczycie
- To się szwagierka jeszcze okaże – Vitas już planował spisek
Agata wyjęła z koperty dwa kolejne zaproszenia z oficjalną datą i miejscem ślubu. Wreszcie będzie mogła szczegóły podać Agnieszce. Złapała za telefon i wybrała numer
- Agnieszka? Musimy się spotkać. Mam zaproszenie dla was. Dla ciebie i tego twojego Koli. Będę w pobliżu Bytomia więc może się umówimy? Pasuje ci w weekend? To super! Dam znać jak dojadę! To pa! – Agata odłożyła słuchawkę. – Dobrze że wcześniejszego jej nie dałam, teraz jest już całość…
Agnieszka siedziała i wpatrywała się w monitor komputera. Dzwonić do Koli? Nie, zdecydowała że zadzwoni jak już zaproszenie dostanie do ręki. Czyli za jakieś trzy dni… Prawie jak wieczność w takiej sytuacji.
W domu Vitasa i Swietłany cała czwórka stała nad stołem do bilard i obmyślała taktykę. Chłopaki wyraźnie przegrywali co wprawiło ich w kiepskie humory
- Idę się przebrać bo się spociłem z tych emocji – stwierdził Vitas i zniknął na schodach. Nie minęło pół godziny jak pędem zbiegł, nie przebrany, ale podekscytowany ze słowami
- Karol, twoja żona będzie wyglądała bajecznie!!! Gwarantuje ci! – wykrzykiwał
Swieta i Monia popatrzyły na siebie
- Szperałeś w mojej szafie?! Kto ci pozwolił?
- Sam sobie pozwoliłem – cieszył się Vitas – W końcu mogę od czasu do czasu sprawdzić czy moja żona listonosza czy hydraulika tam nie ukrywa! – chichotał
Swieta popatrzyła na obu
- Jak mi ktoś tam jeszcze zajrzy to powieszę – tu skierowała wzrok na Karola – A w twoim przypadku to szczególnie dokładnie..
- Nawet nie podejdę do drzwi, przysięgam – zaklinał się Karol
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Sty 05, 2010 22:33 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Agata siedziała w jakiejś kawiarni i czekała na Agnieszkę. Spojrzała na zegarek. Spóźnia się. A jak jej coś wypadło? – zastanawiała się gdy zobaczyła wchodzącą koleżankę
- Cześć, przepraszam za spóźnienie ale wiesz jak to jest z transportem miejskim… - tłumaczyła się Agnieszka
- No od jakiegoś czasu już nie – uśmiechnęła się Agata – Ale przejdźmy do rzeczy – to mówiąc wyjęła śnieżnobiałą kopertę na której srebrnymi literami było wykaligrafowane „Agnieszka i Nikolay”. Agnieszka wzięła kopertę do ręki i oglądała ze wszystkich stron.
- Otwórz – powiedziała Agata uśmiechając się – Ja swoją też otwierałam niemalże z namaszczeniem
Agnieszka wyjęła zaproszenie i zaczęła czytać. Zrobiło jej się gorąco. Więc jednak. Więc pojedzie. Choćby się waliło, paliło. Teraz telefon do Koli. Boże, żeby tylko mógł….
Agata wyrwała ją z zadumy
- Zdajesz sobie sprawę że musimy być parę dni wcześniej i wrócimy dopiero po nowym roku?
Agnieszka uświadomiła sobie że najlepiej wyjechać po świętach, powrót drugiego stycznia. Czyli jakiś tydzień… Agata kontynuowała:
- Oskar może. Co prawda jeszcze nie pytał szefa ale jako że to nasz wspólny szef więc nie ma takiej opcji żeby się nie zgodził. Teraz ty musisz wszystko załatwić. Już prawie miesiąc oni tam wszystko załatwiają. Niewiele ponad cztery miesiące zostały. To mało czasu na taką imprezę…
Agnieszka popatrzyła na Agatę i powiedziała
- To po prostu niewiarygodne… Czasem mi się wydaję że to sen..
- Komu ty to mówisz – uśmiechnęła się Agata – Mi się po nocach śni jak salsę z Vitasem tańczę! Przez pierwsze dni śniło mi się że gubię to nieszczęsne zaproszenie…. Masz pojęcie jaka mokra się budziłam? Dobra, muszę się zbierać bo Monia ma wieczorem dzwonić. Ma coś ważnego do powiedzenia – Agata popatrzyła na Agnieszkę – Mam nadzieję że ten twój rosyjski ukochany z tobą pojedzie. Byłoby fajnie….
- No…. – Agnieszka nie mogła nic więcej wydusić z siebie jako że jej myśli były teraz zupełnie gdzie indziej. Daleko, bardzo daleko…
Taka sytuacja, czyli ustalanie menu na przyjęcie, dekoracja katedry, szczegóły nabożeństwa, potwierdzenia gości zajęły trzy miesiące. Zarówno Monika jak i Swietłana, Karol i Vitas byli wykończeni. Mimo że Sergiej Pudovkin starał się jak mógł im pomagać. Zajmował się potwierdzeniem przybycia Lazareva i Bilana. Obaj potwierdzili przybycie. Jewgienij nie mógł bo w grudniu miał Mistrzostwa jakieś tam.
Swietłana opadła na krzesło.
- Jak w mordę strzelił jest nadal trzynastka! Bo nie wiadomo czy ta Agnieszka będzie sama czy z kimś! Monika zadzwoń do tej swojej Agaty niech spyta!
Monika wykręciła numer. Tym razem bezpośrednio do Agnieszki
- Cześć, nazywam się Monika. Twój numer mam od Agaty. To ja wysłałam ci zaproszenie i w związku z tym mam ważne pytanie. Czy przyjedziesz z kimś czy sama? No i kiedy bo zarezerwujemy ci hotel?
Agnieszka była osobą bardzo opanowaną i konkretną jednak w tej sytuacji mało słuchawka jej z ręki nie wypadła
- Chciałabym przyjechać z kimś. Moim chłopakiem Kolą. To chyba nie będzie specjalnym problemem?
- Ależ skąd! Chodziło mi o potwierdzenie – roześmiała się Monika – To nawet lepiej że będziecie oboje! Jak się spotkamy to ci opowiem. Agata mówiła że prowadzisz polską stronę fanów Vitasa?
- Tak, to prawda
- On się bardzo ucieszył że taka strona w ogóle istnieje. A jeszcze bardziej że będzie mógł z wami porozmawiać bo z tego co wypaplała Agata to twój chłopak też fan.
- Oj, to prawda – tym razem śmiała się Agnieszka
- No to w sumie wszystko w rodzinie! Acha, mam jeszcze jedną ciekawą wiadomość. Na ślubie ma być Dima Bilan i Sergiej Lazarev. Potwierdzili przybycie
- Fajnie – ucieszyła się Agnieszka – Ale pewnie jedna moja koleżanka była by przeszczęśliwa móc Lazareva spotkać… Nie wiem czy jej mówić bo jeszcze będzie płakać w poduszkę!
Taka konwersacja trwała jeszcze blisko godzinę. Obu dziewczynom wydawało się jakby znały się już dawno. Agnieszka odetchnęła z ulgą. Załatwią hotel wiec się nie muszą z Kolą gdzieś tułać. I Lazarew, i Dima… Jej koleżanka będzie zawiedziona…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Sro Sty 06, 2010 21:03 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Monika siedziała na kanapie i miała cos w rodzaju depresji. Patrzyła tępo w zaspy śniegu za oknem.
- Jezu, Lazarev, Bilan, Pudovkin… Koszmar. I ona – jedna mała sierotka…. Taka zwykła Monia… - taki tok myślenia wywoływał w niej panikę
- Nad czym tak dumasz? – Swieta zaspana zeszła do kuchni. Rozejrzała się – Nic nie pijemy? – zapytała zdziwiona - Może mała czarna typu szatan…
Monia nie odrywając wzroku od okna powiedziała
- Jestem załamana… A jak się w kościele pomylę? I wszyscy się będą śmiali?
Swietłana nie widziała problemu
- No to się pomylisz. Pomyślą że z wielkiej miłości język ci się plącze…. Tak sobie pomyślałam, że skoro wybrałaś do bukietu białe kalle to ok., ale na samochód musi być co innego. Chyba się trzymać nie będą…
- Nie, ja pomyślałam że takie szarfy czy jakiś inny duperelek z białej organzy i czegoś zielonego starczy… - Monika miała wizję
- Załatwi się – tym razem Swietłana spojrzała za okno – Ty masz pojęcie że to już niecały miesiąc?
Swieta co prawda wypowiedziała te słowa w dobrej intencji ale ich efekt był piorunujący. Monika, tak jak siedziała, w koszuli nocnej, wybuchnęła głośnym płaczem. Swietłanie świeżo zaparzona kawa wypadła z rąk prosto na piękny, jasny dywan.
- Boże, co ci jest?
- Ja nie chce już ślubu…. – wyła Monika – A na kocią łapę nie można? Ja nie chcę wszystkich ich oglądać! Po co mi na ślubie Bilan i spółka, po co Lazarev…. – łkała – Ja się będę wstydziła im w oczy spojrzeć…
- Spróbuj tylko! – dla Swietłany taki tok myślenia był zupełnie niezrozumiały – Monia, ich po prostu wypadało zaprosić. Znają się z Witalijem… Może to nie koledzy, jak mówią – od serca ale w tej branży ważni są jacykolwiek… - tłumaczyła rozhisteryzowanej przyszłej bratowej do której taka argumentacja mało trafiała. Monika płakała tak już pół godziny. Wreszcie na dole zjawili się już wszyscy. Karol klęczał przy ukochanej i ocierał wciąż napływające w ilościach nieograniczonych, krokodyle łzy. Tymczasem Vitas i Swieta stali nad nimi z głupawymi minami i nie bardzo wiedzieli co zrobić
- Czegoś ty jej nagadała? – zapytał Vitas cicho żonę
- Ja? Nic! Sama tak nagle zaczęła wyć…
Po tłumaczeniu, zapewnieniach Karola o dozgonnej miłości, obietnicy Vitasa wystąpienia w kościele – na co przystał z ciężkim sercem, pocieszeniu Swiety że będzie siedziała blisko, Monika się uspokoiła.
- Ja nie chciałam was tak zdenerwować.. – zaczęła się tłumaczyć i już łzy powoli napływały jej do oczu
- Kochanie, błagam, tylko już nie płacz bo na chusteczki będzie trzeba pociąć prześcieradło… - Karol przytulił narzeczoną
- Mam pomysł! – powiedział w pewnej chwili Vitas – Ulepmy bałwanka!
Wszyscy spojrzeli w jego kierunku z nieukrywaną obawą i troską o jego zdrowie psychiczne
- No co? Zima jest, nie? no to się jeździ na sankach, nartach, lepi bałwanki…
- A staniesz sam jako rusztowanie? – Swietłana pokładała się ze śmiechu – Chudy jesteś więc się nadasz!
- Chudy jestem boś taka kiepska kucharka! – odgryzł się
- Phi, nie muszę gotować skoro i tak cię zawsze w domu nie ma. A jajecznicę umiem. Wody nie przypalę więc nie jest najgorzej…
- Ja wam mogę coś ugotować jak chcecie – powiedziała nagle Monia – No na przykład…. – zastanawiała się co umie najlepiej podczas gdy przyszłego męża już duma rozpierała – No na przykład waszą wschodnią potrawę, kartacze….
- Umiesz?! – Vitasa zatkało – Poważnie? Jak do tej pory jadłem tylko w restauracji i nie widziałem jak się je robi… Zrób!
- No ale potrzebne jest mielone mięso, gotowane ziemniaki, przyprawy, no i jakiś chudy boczek…. – Monika się wreszcie uśmiechnęła. Karol i Vitas spojrzeli po sobie
- To trzeba na zakupy bo w lodówce tylko szron jest… - zaczął Karol
- Taa…. – poparł go szwagier – To chodź Karol jedziemy!
I wyszli.
- Ty, a naucz mnie czegoś takiego – zaproponowała Swietłana – Ja tam specjalnie pitrasić nie umiem ale może na naukę jeszcze nie za późno…
I tak przez cały dzień Swietłana uczyła się od Moniki robić kartacze. Wieczorem, po kolacji, Vitas z Karolem wyciągnęli się na kanapie
- Posuń się! Nie mam miejsca! – denerwował się Karol
- Nie posunę się bo się tak nażarłem że nóg nie mogę zgiąć! A poza tym moja kanapa jest! – Vitas ani myślał szwagrowi miejsca ustępować – Mogła ta twoja przyszła zona tak nas nie paść!
- Mogła paść, tylko ty nie musiałeś tyle żreć. Wciągnąłeś człowieku sześć! Każdy o średnicy jakichś siedmiu centymetrów a długości dziesięciu!
- Matematyk się znalazł!
Swieta i Monika patrzyły jak chłopaki przepychali się na, skądinąd szerokiej, kanapie
- Nigdy bym nie powiedziała że mój ślubny jest taki agresywny jak się naje… - powiedziała do Moni – To już teraz wiem z czego wynikają te jego napady złości o których Sergiej mi mówił. Jak go tak napasą to zbierają żniwo…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Sro Sty 06, 2010 22:13 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Jednak nieubłaganie zbliżał się termin ślubu. Właściwie wszystko było ustalone. Sukienka, samochód, kwiaty. Jeszcze tydzień. Wreszcie do Moskwy przyjechali Oskar z Agatą i Agnieszka z Kolą.
- Piękny hotel - powiedziała Agata rozpakowując walizki. Dziewczyny nie chciały tego najdroższego. Wolały skromniejszy ale zapewniający odpowiedni standard. Wybór padł na „A 1 Hotel”. Pokoje były przestronne, stylowe meble, piękne duże łazienki. Pokoje były blisko siebie. Kola wtargał za Agnieszką walizkę. Aga rozejrzała się po pokoju
- Kola czy ty widzisz to łóżko? Przecież po nim się można ganiać….
Kola popatrzył czule na Agnieszkę
- To się będziemy ganiać! – zaczęli się śmiać w momencie kiedy do ich pokoju wtargnęła Agata
- Super jest, nie?! Normalnie odjazd! Ale za cztery dni ślub – zeszła wreszcie na ziemię – Trzeba się doprowadzić do stanu używalności. Agnieszka, może się wybierzemy gdzieś do kosmetyczki no i jakieś kwiatki trzeba zamówić…
- Dobrze – zgodziła się Aga – A Oskar może z Kolą pozwiedzają Moskwę…
- Jak Kola będzie miał ochotę go oprowadzić. Oskar nie będzie protestował. Aż taki odważny to on nie jest… Po drodze weźmiemy Basię – tu zwróciła się do Agnieszki – Poznasz jeszcze jedną szczęściarę, która złamała rosyjskie serce. No tylko mnie się trafiło Oskarowe…
Podczas gdy Basia, Agnieszka i Agata szalały zwiedzając kwiaciarnie Monika mierzyła suknię korzystając z okazji, że Karol i Vitas pojechali odebrać garnitury. Swietłana patrzyła na Monikę z podziwem
- Jeszcze tak pięknej panny młodej nie widziałam. Mówię tak nie dlatego że jesteś narzeczoną Karola ale dlatego że tak uważam. Dobra, ściągaj sukienkę zanim ktoś zobaczy. Pomyślmy jak to zrobić. Ślub o 16 – ej, kwiaty odebrać o ósmej, fryzjer dziewiąta… Boże, ledwo zdążymy… A fryzjer pewnie ze dwie godziny. Zanim się ubierzesz, dojedziemy…. No na styk…
Monika była bliska rozstroju nerwowego
- Swieta… - powiedziała niepewnie – A mogłyby mnie koleżanki tu odwiedzić?
- Kiedy? Jakie? – Swieta nie wyglądała na uszczęśliwioną tym bardziej że i ona zaczynała się denerwować
- Agata, Basia i ta Agnieszka..
- Ta z tego fanklubu?
- Uhm…
- No dobra. Ale to dzisiaj muszą. Tak najlepiej
- Dzięki! – i Monia rzuciła się do telefonu – Agata? Wiem że już jesteście. Kobieto, daj mi dojść do słowa! Odwieźcie mnie. Tak, wszystkie trzy. Pokaże wam sukienkę. Tylko kurcze jak wy tu traficie… - tu pojawił się realny problem gdyż żadna nie znała drogi, wskazówki niewiele mówiły a o dom Vitasa nie było sensu pytać bo albo nie wiedzieli albo nie chcieli mówić sąsiedzi
- Ja nie wiem… - Agata chyba po raz pierwszy w życiu nie miała pomysłu
- A gdzie wy teraz jesteście? – zapytała rzeczowo Monia
- W kawiarni… załatwiałyśmy ważne sprawy… No ślubne! Twoje…
- To słuchaj co zrobisz… - Monika udzieliła Agacie bardzo cennej rady i wskazówki
Agata, Basia i Agnieszka wpadły jak huragan do hotelu. Wszystkie do pokoju Agnieszki gdzie Kola i Oskar zacieśniali więzy braterstwa polsko – rosyjskiego. Właśnie mieli zacząć konsumpcję mocniejszego trunku gdy Agata wyrwała bezczelnie Koli z ręki kieliszek
- Nie ma chlania! Przynajmniej nie teraz! – po czym wybrała numer i podała zdezorientowanemu Koli – Słuchaj i notuj! – nakazała zanim Agnieszka zdążyła ukochanego wziąć w obronę. Kola w takiej sytuacji nie próbował nawet protestować
- Halo? – zapytał niepewnie – Kto? – tu spojrzał na Agnieszkę z niedowierzaniem – Panna młoda? Dobrze już notuję! – i zaczął coś skrupulatnie spisywać na skrawku papieru podsuniętego przez Agatę. Po skończonej rozmowie odetchnął z ulgą
- Co ja szofer jestem? Mam was zawieźć do domu Vitasa…. – popatrzył na Agnieszkę – Ciebie chyba to najbardziej cieszy – uśmiechnął się – Mam nadzieję że będzie w domu.
Wszyscy zapakowali się do wynajętego samochodu. Oskar z przejęcia nie mógł wydobyć słowa. Tyle się nasłuchał od Agaty o Vitasie że przedstawiał mu się on jako co najmniej boska istota. I gdyby nie fakt, iż Vitas był szczęśliwym małżonkiem Oskar rozpatrywałby jakiś pojedynek.
Kola popatrzyła na resztę
- Trudno moje panie. Ale z przodu siada Agnieszka. Ona jest lepsza niż nawigacja satelitarna. Wy siadacie z tyłu.
- No dobra…. – zgodziła się niechętnie Agata
Tak wiec wszyscy jechali do domu Swietłany i Vitasa z duszą na ramieniu. Każdy wyobrażał go sobie inaczej. Wreszcie dojechali pod tą bramę, którą niegdyś pierwszy raz przemierzała Monika
- Pięknie…. – Agata rozglądała się po ośnieżonym ogrodzie – Jak w bajce…
- Co racja to racja… - dodała Agnieszka
- Burżuj jeden – skomentował najmniej zadowolony, gdyż zazdrosny, Oskar
- Rzeczywiście piękna okolica. Sam jestem ciekaw jak jest w środku… - atmosfera udzieliła się i Koli
Kiedy pojechali Monika wybiegła im na powitanie i rzuciła się Agacie na szyję
- Wreszcie! Już się tak za wami stęskniłam! – wycałowała Basię – A ty pewnie jesteś Agnieszka?
- Tak. Miło mi poznać pannę młodą – odpowiedziała Aga
- Fajnie, że przyjechałaś.
- A to mój chłopak, Kola – Aga wskazała na jednego z dwóch stojących jak słupy soli, mężczyzn – On nas tu przywiózł
- Dziękuję ci! Nawet nie wiesz jak bardzo! – Monia uścisnęła rękę zdziwionego Koli – Chodźcie do domu, nie marznijcie. Swietłana zaparzyła właśnie kawę…
- TA Swietłana? – Agata była przejęta nie mniej niż Agnieszka i Basia
- Ta, ta…
Wszyscy zasiedli przy stole.
- No to się pobawimy – powiedziała Swietłana która postanowiła rozluźnić atmosferę – Mój brat ma dobry gust. Może wam Monika pokaże suknię jak ja poprosicie. Bo ja widziałam!
- Pokażesz? – zapytała błagalnym tonem Basia – Proszę…
- No mowa! Dopijcie kawę i chodu na górę! – popatrzyła na Oskara i Kolę – No ze zrozumiałych względów bez was panowie…
- Niech będzie, poczekamy…. Jesteśmy cierpliwi…
- Ja w szczególności – zauważył rzeczowo Oskar
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Czw Sty 07, 2010 20:53 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




I dziewczyny pobiegły pędem do pokoju Swietłany, której jako gospodyni nie wypadało zostawić Koli i Oskara samych.
- Słyszałam że jesteś Rosjaninem? – zapytała w pewnym momencie Kolę
- Tak ale mieszkam w Stanach – odparł
- A dziewczynę masz w Polsce? Nie za duży rozrzut?
- No pewnie tak… Ale pracujemy nad tym… - Kola nie bardzo wiedział jak się wytłumaczyć
- Oskar a ty coś widać humoru nie masz? – Swietłanę bawiło trochę ciągnięcie ich za język bo nie byli zbyt rozmowni – Zaraz powinni przyjechać Karol i Witalij. Pojechali ustalić kto koło kogo siedzi w restauracji. Żeby karteczek nie pomieszali… Ale nie martwcie się – tu zerknęła z błyskiem w oku na chłopaków – Wy siedzicie obok wybranek swego serca…
Urwała bo pod dom zajechało BMW Karola. Witalij i Karol wpadli do domu w świetnych humorach
- Gości mamy? – zapytał Karol – Jakiś samochód stoi na podjeździe..
- A mamy, mamy. Przyjechała Agata, Basia, Agnieszka, Oskar i Kola…
Karol zaczął się rozglądać gdyż niektóre imiona niewiele mu mówiły
- Kto? –zapytał zziębnięty Witalij wyglądając zza Karola
Swietłana podniosła głos
- Przyjechała Agata, ta Agata która wyrżnęła na scenie na twoim koncercie. A to – tu wskazała Oskara – Jest Oskar. Jej narzeczony. A obok siedzi Kola. Chłopak Agnieszki. Tej samej, która prowadzi twój fanklub w Polsce… Jeszcze jakieś braki informacyjne?
Zapadła cisza. Trochę głupia sytuacja. Oskar chciał skomentować że Vitas wcale taki przystojny nie jest. Ale się bał. Kola chciał powiedzieć jak oboje z Agnieszką go podziwiają ale nie chciał się wyrywać jak Filip z konopi. Vitas nie chciał się specjalnie reklamować więc schował się za Karolem, a Karol… stał jak słup soli ale w końcu się odezwał
- No to fajnie że się wybraliście na mój ślub! A gdzie panny zgubiliście?
- A coś na górze robią – odparł Kola, którego tak nieopatrzna wypowiedź sporo namieszała
- To ja pójdę się przebrać – i Karol pobiegł do góry. Już miał wejść do swojego pokoju, gdy z pokoju Swietłany doszły go jakieś piski. Zdezorientowany otworzył drzwi… To co zobaczył spowodowało taki szok, że musiał się oprzeć o futrynę. Zapanowała grobowa cisza. Pośrodku pokoju stała Monika w przepięknej białej sukni, z długim welonem, ślicznych perłowych szpilkach i płaszczem w ręku. Gdy tylko zobaczyła Karola wybuchnęła płaczem
- To nieszczęście zobaczyć pannę młodą w sukni przed ślubem… - usiadła na krześle, schowała twarz w dłoniach, welon zsunął się z jej długich włosów. Karol nie był w stanie wykrztusić słowa. Mało tego, nie był w stanie się ruszyć.
- A nie można uznać że zapomniałem już i mam amnezję? – zapytał
- Jak możesz żartować w takiej chwili! – Basia pierwszy raz podniosła głos
- Ja nie żartuję! Taki widok może spowodować amnezję! – bronił się Karol
Agnieszka obserwowała sytuację bo głupio jej było zabierać głos ale w końcu się odezwała
- Myślę, że jednak nie powinno się stać nic złego… Jeden raz może chyba być….
Monika podniosła zapłakaną twarz
- Myślisz? No może i tak… A ty wyjdź! – zwróciła się do Karola, który błyskawicznie znalazł się po drugiej stronie drzwi. Zbiegł blady jak ściana na dół. Usiadł na kanapie i rzekł:
- Witalij, miałeś rację. Moja żona będzie wyglądała bajecznie!
- Co?! Podglądałeś! – Swietłana zerwała się na równe nogi
Karol i Oskar aż podskoczyli
- Pogadamy w cztery oczy! – powiedziała
Karol rozejrzał się po pokoju
- A w pięć par się nie da? – rozejrzał się – Witalij powiedzże coś! To twoja żona wiec ją zdyscyplinuj! Jak ona na mnie publicznie się drze…
- Ani mi się śni! Lepiej na ciebie niż na mnie!
- Idę do Moniki bo jest pewnie załamana a my jeszcze pogadamy. Nie upiecze ci się! – i poszła. Cała czwórka została sama. Vitas opadł na krzesło
- Chłopaki a wy żonaci nie jesteście?
- Nie – odparli chórem Kola i Oskar. Vitas popatrzył na nich z politowaniem – Oj to nie macie pojęcia co jeszcze przed wami….
- Ja tam się nie boję… - zaczął nieśmiało Kola – Agnieszka jest…. No ona….
- Wal stary śmiało! – zachęcił go Karol – Jest po prostu normalna! A na pewno spokojniejsza…. Bo Swieta to normalnie ogień! Tak było od jej narodzin! Jest młodsza i do tej pory pamiętam jaka była rozdarta!
- No ja tam nie wiem jaka Agnieszka w tym wieku była ale jak taka sama nawet to zdecydowanie minęło…
- Niestety – wtrącił się Oskar – U Agatki to się z wiekiem chyba nasiliło… No i z twojego powodu to ja doznaję krzywdy – tu popatrzył na Vitasa
- Mojego?! – Vitasa zamurowało – A dlaczego?
Oskar dostał gwałtownego przypływu odwagi
- Człowieku! Ty wiesz co to znaczy mieć kobietę trajkotającą codziennie o innym facecie, przesiadującą na twoim czacie i forum fanów, przezywającą każde twoje nowe zdjęcie i koncert?! Masz chłopie pojęcie co ja czuję? Dopiero jak krzyknę to zauważa moją obecność!
Vitas nie wiedział co powiedzieć chociaż zrobiło mu się bardzo przyjemnie
- No wiesz, miło mi… - zaczął
- A mi nie! – urwał dyskusję Oskar
Kola postanowił także wtrącić się do dyskusji
- A ja to ci w pewnym sensie powinienem podziękować
- Tak? A za co? – zdziwił się Vitas
- Bo ja Agnieszkę poznałem na twoim czacie. Tak się zaczęła znajomość, a potem coś więcej…
Vitas uśmiechnął się tylko
- Miło jest słuchać że mam wpływ na szczęście innych. Fajnie jest czuć że w jakimś stopniu, może nie bezpośrednio, jest się twórca czyjegoś szczęścia. Życzę wam obojgu, naprawdę szczerze, powodzenia, zrozumienia i miłości…. No i tego żebyście tak daleko od siebie nie byli. Wiem co mówię….
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Czw Sty 07, 2010 21:06 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Dyskusja się urwała bo na dół zeszły wszystkie dziewczyny w komplecie. Swieta tylko na Karola popatrzyła.
- Wiecie co, idźcie wy już lepić tego bałwanka. Popatrzcie jaką piękną zimę za oknem mamy… - i wygoniła chętnych , po czym sama się ubrała i po chwili prawie wszyscy zajęli się zbieraniem śniegu. Bałwan zapowiadał się na giganta jako że śniegu było mnóstwo a ogród duży. W domu jeszcze szykowali się Agnieszka i Vitas. W pewnym momencie Vitas usiadł na kanapie i spytał
- To ty prowadzisz moją stronę?
- Tak – Agnieszka uważnie się mu przyjrzała nie bardzo wiedząc do czego zmierza
- Wiesz, ja to bym chciał do was przylecieć ale na razie jakoś nie mogę… - zaczął – Ale powiedz mi bo jestem normalnie ciekawy… Co tam na tej stronie o mnie ludzie wypisują? No ci co już gdzieś tam mnie słyszeli…. – widać było wyraźnie że Vitas chciałby do Polski. Agnieszka miała niesamowita okazję przybliżenia Vitasowi odczuć i wypowiedzi koleżanek. Postanowiła chociaż trochę wykorzystać sytuację.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pią Sty 08, 2010 23:13 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- No wiesz… Wiele osób uwielbia słuchać twojego głosu, piosenek. Przynajmniej te dziewczyny, które działają na forum to są bardzo wytrawnymi znawczyniami twojej muzyki…
- Taaa…. W większości pewnie same dziewczyny. No fajnie ale Swietę właśnie bardzo to wkurza. Ona wolałaby żeby chociaż równowaga była…
Agnieszka się uśmiechnęła
- No wiesz, rzadko który facet wytrzymuje taką konkurencję…
- Ale twój Kola wytrzymuje?
- No i dlatego jest twoim fanem. Ale są i inni. Chociaż faktycznie, mniej aktywni
Vitas siedział i dumał. Do domu wpadł Karol wyglądający jak biała, śnieżna zjawa
- No ruszylibyście się! Oni ze mnie bałwana niedługo zrobią! Szwagier, długie łapy masz to łap się do robienia kulek bo mnie te baby zakopią i znajdę się dopiero przy wiosennych roztopach! Jazda na dwór! – i Karol brutalnie przerwał Agnieszce pasjonującą dyskusję z uwielbianym idolem. Miała ochotę udusić pana młodego. Na dworze wyraźnie działały dwie grupy – żeńska i męska. Zawody w lepieniu bałwana i bitwie śnieżnej przypominały zabawy dzieci w wieku przedszkolnym. Śnieżki latały jak naboje z karabinu maszynowego w obie strony. W pewnym momencie podniósł się krzyk Oskara
- Dostałem w oko! Chyba mi wypłynęło! – i zaczął się przeraźliwie drzeć. Wszyscy skoczyli ratować poszkodowanego. Okazało się że faktycznie Oskar dostał porządną śnieżką centralnie w oko. Płakał jakby to była walka o przetrwanie. Tym bardziej że nie było wiadomo kto ją rzucił.
- Dobra. Było miło ale się skończyło! – zarządziła Swietłana mająca wyrzuty sumienia – Idziemy opatrzyć rannego.
I wszyscy wrócili do domu, gdzie położono obolałego Oskara w pozycji „horyzontalnej”. Nikt nie chciał się głośno odzywać ale było wyraźnie widać że kolor oka Oskara przybiera coraz bardziej kolor fioletowy i jakoś błyskawicznie się powiększa jego objętość. Agata siedziała wściekła na fotelu. Już widziała siebie jako koleżankę panny młodej w pięknej sukni, a obok Oskara wyglądającego jakby dostał w pysk na dyskotece. W pewnym momencie Basia wstała i powiedziała do reszty
- Wiecie co, chyba trzeba by się do domu zbierać. Niech sobie gospodarze odpoczną. Poza tym już się ciemno zrobiło. Kola odwieziesz nas? – zwrócił się błagalnym tonem
- Pewnie, nie ma sprawy – odparł.
I tak goście zakończyli pasjonującą, obfitującą w emocję wizytę w domu Vitasa. Basię odtransportowali do stęsknionego Olka, a sami wrócili do hotelu. Tymczasem Karol wysłuchiwał kazania Swietłany
- Jak mogłeś wleźć do pokoju! Nie mogłeś się domyślić co baby robią w takiej sytuacji? – tłumaczyła
- No teraz wiem co robią… - mówił Karol – Piszczą…. Myślałem że coś się stało i chciałem ratować…
- Kogo?
- No… Kogo by było trzeba…
Swietłana popatrzyła na brata z politowaniem.
- Jak tak na was obu patrzę to widzę że facet bez kobiety normalnie ginie! No na pierwszy rzut oka widać takiego… sierotka normalna…
Nadszedł wieczór poprzedzający ślub. Cała czwórka: Vitas, Swietłana, Karol i Monika siedzieli przy stole w kuchni. Monika podparła głowę na łokciach
- Boże, Karol ja nie wiem jak ja ten dzień przetrwam…
- Dasz radę – usiłował pocieszyć narzeczoną Karol, który także odwaga i pewnością siebie nie grzeszył
- Ja to się tylko jednego boję… - zaczął Vitas – Reporterów….
- No. Co fakt to fakt. Nawet nasze zdjęcia gdzieś się tam wydostały mimo że miała to być tajemnica…
- I tak wiadomo ze jacyś się pojawią. Nie ma innej opcji. Będzie Bilan, Lazarev wiec chociażby ze względu na nich…. – dodał Karol
Monika popatrzyła na nich z przerażeniem
- Nie dociera do mnie że będą mi życzenia składać…
- I pewnie cie ucałują! – ucieszył się Vitas
Karol popatrzył na Monię z uśmiechem
- Jak za czule to w te swoje słodkie mordy dostaną – i wszystkim poprawił humor
Nagle pod dom podjechał samochód.
- Kogo diabli niosą? – zapytała Swieta i wyjrzała przez okno – Witalij, Sergiej przyjechał…
Faktycznie, po chwili do domu wszedł zmarznięty Sergiej Pudovkin.
- Witam wszystkich! Jak nastroje przed ślubem? Witalij, zaraz ci powiem co masz robić jak wyjdziesz z kościoła…. Żebyś dobrze na zdjęciach wypadł….
Monika popatrzyła na niego krzywo. Była zazwyczaj opanowana, ale to przecież JEJ ślub! Jej i Karola więc co on tu inscenizacje dookoła Vitasa robi.
- Przepraszam, panie Pudovkin – zwróciła się do Sergieja – Ale panu to się chyba imprezy pomyliły – wszyscy spojrzeli na Monikę. Zapanowała cisza. Nawet Vitas się nie odezwał – To jest mój ślub i nie będzie pan mi tu rozwalał aranżacji pod Vitasa! – to mówiąc popatrzyła na Witalija i dodała – Przepraszam ale ten twój menadżer to on jest…. – urwała nie bardzo wiedząc jak go określić a nie użyć słów powszechnie uznanych za obelżywe
- On jest dupek! – dodał równie zirytowany Karol – Moja przyszła żona ma świętą rację. Sergiej sorry, ale Witalij chyba sam wie jak się ma zachować. Chyba że się mylę? – tu popatrzył szukając potwierdzenia u Vitasa
- Nie, nie mylisz się. Sergiej dałeś plamę… - zaczął się śmiać Vitas – Nie pamiętam już kiedy ci kobieta tak wygarnęła!
Pudovkin stał nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Przełknął jakoś ta gorzka pigułkę i kontynuował
- No więc Dima i Sergiej będą czekali już w kościele na was…. Po ceremonii pod kościołem złożą wam życzenia. Musicie się nastawić na najazd fotoreporterów i to, że jutro nagłówki wszystkich gazet będą zawierały wasze fotografie ślubne…
- O Boże…. – wybełkotała Monika – Chyba sobie z nich tapetę w domu zrobię….
- Dobry pomysł – podłapał Karol – Więc musimy jakiś dom po ślubie kupić to się mnie już siostra czepiała nie będzie….
- A mnie kto przed twoją siostra czasem obroni? – zasmucił się Vitas
- Niestety, stary. Broń się sam. Czarny pas w karate masz….
Vitas popatrzył na niego ze współczuciem
- Przecież wiesz że u niej to nie ma żadnego efektu. Ona się ręki boskiej nie boi….
W tym samym czasie w hotelu toczyła się inna dyskusja
- A ta cytrynowa sukienka może być? – zastanawiała się Agata przykładając do siebie co rusz inną kreację.
- Może być ci za zimno… - zaczęła Basia, która jako jedyna wiedziała co jutro na siebie włoży – A ty Agnieszka co masz?
- A ja taką klasyczną – Agnieszka wyjęła z szafy piękną, jasnopomarańczową sukienkę o klasycznym kroju, sięgającą kolan. Jednak najważniejszy był przepiękny, trójkątny czarny haft stanowiący wykończenie koło szyi. Basia nie mogła oczu oderwać
- Ale piękna….. A Kola cię w niej widział?
- Jeszcze nie, ale jutro zobaczy – zaśmiała się Agnieszka. Agacie nie było do śmiechu. Stała z pięcioma wieszakami w rękach
- A może mi któraś doradzi jak już same macie problem z głowy?
Basia i Agnieszka spojrzały na jej kreacje
- Mnie się podoba ta podobna do kroju sukni Rzymianki – zasugerowała Basia
- Ale czarna to nie bardzo pasuje na ślub… - wtrąciła Agnieszka – Nie lepiej ta koloru mlecznej czekolady?
Agata popatrzyła na obie
- Dobra, będzie czekolada!
Po ustaleniu garderoby dziewczyny postanowiły się położyć jako że jutro musiały wstać wcześnie. Miały bowiem zamówioną fryzjerkę. Kola i Oskar już dawno spali….
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Sob Sty 09, 2010 22:04 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Nadszedł wreszcie dzień ślubu. Monika już od piątej rano nie była w stanie zmrużyć oka. Kręciła się po pokoju starając się nie zbudzić Karola. Podobnie było w przypadku Swietłany. Z tą tylko różnicą że ona nie starała się nie obudzić Vitasa – wręcz przeciwnie.
- Wstawaj! – zdarła z niego kołdrę – Nie mogę spać!
- Ale ja mogę… - Vitas próbował odzyskać kołdrę – Muszę być wyspany…. Litości…
Swietłana popatrzyła na niego dziwnie
- Przecież nie ty się żenisz!
Vitas stracił cierpliwość
- Ty chyba tez nie wychodzisz już za mąż więc daj mi się wyspać zołzo!
Swietłana doszła do wniosku, że faktycznie lepiej żeby się wyspał i jako tako wyglądał.
Wystawiła nos z pokoju i poszła zajrzeć do Moniki. Ta siedziała przed lustrem i nie bardzo wiedziała co z sobą zrobić
- Nie możesz spać? – zapytała Swieta
- Ja nie tylko spać ale myśleć nie mogę… - odpowiedziała zestresowana Monika
- To dawaj, idziemy kawę zrobić…. Nie ma co się męczyć…..
Poszły na dół, Swietłana wyniosła sukienkę z pokoju
- Nie ma co już tak jej chować… I tak widział…. A my się szykujemy – Swietłana popatrzyła na Monikę – A może kwiaty odbierze Karol? – zamyśliła się – Odbierze i przywiezie! On do fryzjera nie idzie!
To mówiąc poszła i obudziła Karola
- Karol, sorry, ale dochodzi siódma trzydzieści. Pojedziesz odebrać kwiaty. My zdążymy do fryzjera bez nerwów. Jazda ubieraj się!
Karol półprzytomny popatrzył na siostrę
- Tak Swietłana…. Już idę….. – po czym ubrał się i posłusznie pojechał. Kiedy wyjeżdżał auta Swietłany już nie było. Dziewczyny pojechały zrobić się na bóstwa. W tym samym czasie w hotelu, jak i w mieszkaniu Olka trwały przygotowania Agaty, Agnieszki i Basi. Basia czując solidarność z koleżankami poprosiła Olka żeby rano zawiózł ją już do hotelu i powiedziała że spotkają się pod kościołem, co wywołało u niego osłupienie. Ale nie protestował tylko z ciężkim sercem zawiózł ukochaną gdzie chciała. W pokoju Agaty panował, delikatnie mówiąc, nieład.
- Aleś bajzel tu zrobiła – powiedziała Basia przekraczając próg pokoju. Potwierdzenie znalazła w oczach Agnieszki – Nie możesz tego poukładać jakoś…
- Nie mogę! Kolczyk mi zginął! – krzyknęła załamana Agata
- A innych nie masz?
- Ale inne nie pasują kolorystycznie!
- Ale to nie twój ślub, co się martwisz i tak nie ty będziesz w centrum uwagi – Basia nie widziała problemu
- Ale będę na drugim planie! Popatrz na niego – tu wskazała Oskara z ciemnofioletowym, opuchniętym okiem siedzącego z nieszczęśliwa miną na fotelu – Toż on wygląda co najmniej jak ruska mafia! Od razu mu zdjęcie zrobią i nazwą rosyjskim ojcem chrzestnym!
Basia popatrzyła na Oskara. Wyraźnie potrzebował wsparcia psychicznego.
- Oskar nie przejmuj się…. W każdym razie nic poważniejszego na szczęście się ci nie stało….
- Stało się! Wiesz jak jęczy przez to oko już ileś dni! – Agata była zdenerwowana coraz bardziej – I co ja mam robić? Już wszystkiego próbowałam! Wczoraj nawet specjalnie kupiłam surową wołowinę bo ponoć pomaga! W rezultacie najbardziej ucieszył się jakiś bezdomny pies który ją na przekąskę dostał!
Wreszcie dziewczyny przygotowały kreacje i pojechały do fryzjera. Agata usiadła na fotelu i od razu zaczęła tłumaczyć fryzjerce jakie chce uczesanie
- No wie pani, żeby za dużo loczków nie było, tu cos pani podkręci, tu złapie…. No żebym wyglądała jak… - tu urwała namyślając się jaka gwiazda filmowa dorównuje jej urodą – Jak może Nicole Kidman?
- Na mózg ci padło? – Basia była przerażona – Włóż dwa gwoździe do kontaktu i efekt ten sam a ile taniej!
Agnieszka spokojnie usiadła na fotelu i zwróciła się do fryzjerki
- proszę lekko podkręcić końcówki…. I jakoś je ułożyć, żeby wygladały elegancko.
Basia i Agata spojrzały na nią z niedowierzaniem. Jak w kilku słowach można opisać co się chce mieć na głowie. W dodatku na tak ważnej imprezie
- I nic więcej nie powiesz? – zapytała Agata
- Po co? W końcu zna swój zawód. A ja nie potrzebuję wymyślnej fryzury…
Dziewczyny zamilkły. Basia usiadła obok
- Mi poproszę jak tej pani – wskazała na Agnieszkę
W tym samym czasie Swietłana i Monika już zaliczyły fryzjera i nerwowo kręciły się po domu. Dochodziła dwunasta. Monika spojrzała na zegarek
- Boże, jeszcze cztery godziny…..
- I będziesz panią Karolową – zauważyła Swietłana
Vitas i Karol także byli niespokojni. Karol zdążył odebrać garnitur. Sam wybierał. Garnitur był czarny a koszula miała duży kołnierz, nie zapinała się pod szyją i miała piękne szerokie mankiety. W domu panował lekki bałagan a w powietrzu czuć było nerwową atmosferę. Pod dom podjechał samochód Sergieja Pudovkina
- Wreszcie jest! – Vitasowi puszczały nerwy
- Cześć wszystkim!
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Nie Sty 10, 2010 18:47 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Zbierajcie się powoli. W kościele musicie być wcześniej. Chcecie trochę zdjęć przecież przed wejściem, parę formalności przed uroczystością. Jak mówiłem goście będą czekali wewnątrz…
Dyskusja nad tym co i jak trwała prawie dwie godziny. Wreszcie Monika popatrzyła na Karola i powiedziała:
- Za ile limuzyna podjedzie?
Karol, blady jak ściana odpowiedział:
- Za jakąś godzinę…
- To idziemy się ubierać…
I poszli. Swietłana i Vitas już dawno byli gotowi. Vitas kręcił się po domu nie mogąc znaleźć sobie miejsca. Nie chciał pognieść garnituru. Nowy i taki ładny. Swietłana w niebieskiej sukience wyglądała ślicznie. Podkreślała kolor jej oczu. Wreszcie u góry schodów pojawił się Karol prowadząc idącą chwiejnym krokiem Monikę. Wszyscy oniemieli. Widzieli sukienkę, no może z wyjątkiem Sergieja, ale połączenie wszystkiego w całość dawało piorunujący efekt
- Boże…. – powiedziała Swietłana – Jacy wy jesteście piękni….
Vitas popatrzył z uznaniem
- Monika…. Jesteś naprawdę piękna… mówię to przy żonie ale tylko dlatego że nie mogę się powstrzymać. Myślę, że chyba umiem dostrzec piękno…
- I dlatego jestem twoją żoną – skwitowała Swietłana w momencie kiedy pod dom podjechała biała limuzyna ozdobiona bukietem białych kalli, takich samych jakie w bukiecie miała Monika.
- Jedźcie sami. My pojedziemy samochodem Sergieja – powiedział Vitas
Tak dojechali pod bramę prowadzącą do Katedry. Monika widziała ją wcześniej ale wyszła z auta, popatrzyła w górę, gdzie pięć strzelistych wież górowało nad świątynią i poczuła jak serce jej zaczyna bić coraz szybciej.
- Więc tak wygląda ten najważniejszy dzień w życiu… - pomyślała. Budynek wydał jej się najpiękniejszym jaki w życiu widziała. Był dla niej niczym sezam, którego drzwi otwierają się i w którym znajduje niesamowite bogactwo… Bogactwem tym jest ofiarowane jej serce Karola. Nie wyobrażała sobie w tej chwili nic cenniejszego. Kiedy tak stała jak urzeczona z drugiej strony podjechały dwa auta z których wygramoliły się Agata i Oskar oraz Agnieszka i Kola. Zaraz za nimi dojechał Olek i Basia. Agata wypadła pędem i rzuciła się Monice na szyję mało jej nie przewracając. Tylko przytomna interwencja Karola uchroniła pannę młodą przed nieszczęśliwym upadkiem na schodach. Auto ze Swietłaną, Vitasem i Sergiejem podjechało w ostatniej chwili i cała trójka od razu zniknęła w świątyni. Nie dało się nie zauważyć krążących wokół na motorach reporterów. Monikę ogarnęła panika kiedy zorientowała się iż cały czas ktoś robi im zdjęcia. Natomiast Agatę wręcz przeciwnie – uśmiechała się promiennie na lewo i prawo. Oskar tracił cierpliwość
- Możesz przestać tak suszyć zęby?
- A co? Zazdrosny jesteś? Muszę wyglądać ładnie, jutro będę w gazecie..
- Chyba jak tło i przypadkiem – Oskar był bezlitosny. Agata popatrzyła na niego
- Dobrze, chodź bo mnie zaraz tu cos trafi! – i zaciągnęła Oskara do kościoła
Agnieszka popatrzyła na Kolę i uśmiechnęła się. Oboje wiedzieli co oznacza ten uśmiech. Kola podszedł, wziął ją za rękę, pocałował i powiedział:
- Chodź… Kiedyś ty będziesz na miejscu Moniki….
Basia schowała się za Olka
- Ja nie chce zdjęć! Popłakałam się w samochodzie i pewnie jestem rozmazana!
- Basiu… nie jesteś. Idziemy!
W kościele wzdłuż szerokiego przejścia ustawione były złote kandelabry delikatnie otulone białym szyfonem. U ich szczytu znajdowały się przepiękne, duże bukiety kalli, podobnie jak wielki bukiet przed szarym, marmurowym ołtarzem. Krzesła miały złote zdobienia i były umiejętnie okryte białym jedwabiem. Wszystko to tworzyło magiczną i bajkową scenerię. Goście zajęli już miejsca i każdy spoglądał w kierunku wejścia gdzie pojawiła się młoda para. Monika rozejrzała się
- A gdzie Swieta i Vitas? – zapytała zdenerwowana
Karol uścisnął jej rękę i popatrzył w oczy tajemniczo się uśmiechając
- Nie martw się. Gdzieś tam są… Nie zgubią się….
I kiedy szli powoli kierując się w stronę ołtarza, nagle rozległ się dźwięk organów. Monika wstrzymała oddech. Tuż po pierwszych taktach wszyscy goście usłyszeli głos Vitasa śpiewającego pierwsze wersy Ave Maria. Monika właśnie mijała ławkę w której siedziała Agata i Oskar. Agata była totalnie rozmazana a ręku – jak dostrzegła Monika – trzymała nie jedną ale dwie paczki chusteczek, które umiejętnie podsuwał jej Oskar. W jednych z pierwszych ławek siedzieli zaproszeni goście. Panna młoda z przerażenie spojrzała w ich kierunku…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Nie Sty 10, 2010 19:26 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Karol, tam siedzi Dima Bilan… i Sergiej Lazarev!
- Przecież, kochanie, się nie położą. Krzyżem będą kiedy indziej leżeć
Monika nic nie odpowiedziała bo doszli do ołtarza przy którym stali ksiądz i pop. Zaczęła się uroczystość. Co jakiś czas było słychać szlochanie Agaty, nad którym Oskar nie był w stanie zapanować. Oprócz Dimy i Lazareva pojawił się jednak Jewgienij. Zdążył akurat wrócić wcześniej do Moskwy. Najbardziej przytomnie zachowywali się chyba Agnieszka i Kola. Zdawali sobie doskonale sprawę z doniosłości i wagi tej chwili dla Moniki i Karola. Uroczystość dobiegła końca. Związek został pobłogosławiony. Młodzi uklękli przed ołtarzem. Modlili się. O to by ich uczucie było zawsze tak gorące jak w tej chwili, by takie szczęście czuli przez całe wspólne życie. Karol ukradkiem spoglądał na swoją, już, żonę. Monika miała pochyloną głowę, zamknięte oczy, a welon delikatnie zasłaniał jej twarz. Mimo to Karol widział jak drżą jej usta, jak wymawia cicho tekst modlitwy. Karol nie wypuszczał jej ręki ze swojej dłoni. Wydała mu się taka drobna, drżąca… W pewnym momencie Monika podniosła wzrok i spojrzała na niego. Dostrzegł w jej oczach łzy.
- Czemu płaczesz?
- Ze szczęścia Karol… ze szczęścia… - odpowiedziała
Wstali i skierowali się do wyjścia. Dookoła siebie widzieli tylko uśmiechy i życzliwe spojrzenia. Wyszli przed świątynię. Wszyscy zaczęli składać młodym życzenia. Pierwsza dopadła do Moniki Swietłana ciągnąc Vitasa
- Monika, Karol… szczęścia…. Żebyście byli zawsze tak szczęśliwi… - to mówiąc ucałowała młodych
- Szwagier…. Gratulacje! – zdążył powiedzieć Vitas zanim Swietłana zaciągnęła go do auta i odjechali szybko. Wokół kręciło się mnóstwo reporterów ale teraz chyba już nikt nie zwracał na nich uwagi.
Zaraz potem do młodych podeszli Dima i Sergiej Lazarev
- Ja wam życzę powodzenia na tej nowej drodze życia…. Co dobre niech będzie zawsze z wami…. – Dima ucałował gorąco Monikę i uścisnął dłoń Karola
- Piękna uroczystość! – Lazarev nie mógł wyjść z podziwu – Ale wyście byli jej ozdobą. Dawno nie widziałem takiej ładnej pary…. Wzruszyłem się…. Naprawdę….. – to mówiąc ucałował Monikę, podobnie jak Dima – i Karolowi tylko rękę uścisnął. Po czym razem z Dimą szybko zniknęli w autach i odjechali.
- Ale się dossali do ciebie! – zauważył Karol
Przyszła pora na życzenia Agaty i Oskara. Agata przypominała fontannę. Już nawet Oskar nie mógł zrozumieć jak to jest możliwe że ona ciągle moczyła nowe chusteczki
- Boże… Monika….. – łkała – No coś pięknego…. Jak bardzo wy się kochacie…. Tego nie można nie dostrzec…. – to mówiąc popatrzyła na Oskara – Masz mnie też tak kochać! – rozkazała
- Nie śmiałbym inaczej!
Basia i Olek czekali na swoją kolej
- Monia…. Życzymy wam byście tak promienieli zawsze…. – Basia nie była w stanie wykrztusić więcej, rzuciła się i uścisnęła przyjaciółkę
- Karol, nie przypuszczałem że w tak krótkim czasie życie nas obu Polki wywrócą do góry nogami… Że tak bardzo wszystko się zmieni…. Ale jak na was patrzę to myślę że będziemy się z Basią mogli od was uczyć jak być szczęśliwymi…
Przyszła kolej na Agnieszkę i Kolę:
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Nie Sty 10, 2010 19:26
Reklama





 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  
  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

POLSKIE FORUM FANÓW VITASA  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
    Powered by Active24, phpBB © phpBB Group. Designed for Trushkin.net | Themes Database