Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna
Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna Zaloguj Rejestracja FAQ Szukaj

Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna » Opowiadania » "Rosyjskie wakacje" (Rita)
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
"Rosyjskie wakacje" (Rita)
PostWysłany: Pon Lis 23, 2009 21:36 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Weronika była na wakacjach u babci. W sumie to ostatnio była u niej ileś lat temu. Nie pamiętała jak to było kiedyś ale teraz się świetnie bawiła. Słowo „bawiła” było może przesadą bo większość czasu spędzała łażąc po okolicy, kapiąc się w pobliskiej rzece, opalając czy czytając książkę siedząc pod drzewem. Wreszcie mogła nałożyć stary babciny kapelusz przeciwsłoneczny który jej się strasznie spodobał i nie musiała się obawiać że zostanie wyśmiana przez kogoś. Babcia Weroniki mieszkała mianowicie na rosyjskiej wsi. Weronika była w jakiejś tam części więc Rosjanką. Jednakże z tego też powodu rzadko babcie odwiedzała bo miała po prostu daleko. Żałowała tego, bo kochała tę starsza kobietę tak jak i ona wnuczkę. Weronika zagłębiła się w takich rozmyślaniach siedząc pod drzewem z książką w ręku i spoglądając w nurt płynącej obok rzeki. Zamknęła oczy. Było tak cudownie. Nie musiała się niczym martwić – pracą, szkoleniami… Wszystko to zostało w Polsce. Teraz urlop. Zasłużony. Nowy kraj. I tak dziewiczo pięknie. Prawie żadnej cywilizacji (chociaż w tej kwestii widziała jednak niedogodność – kilka kanałów rosyjskiej telewizji to stanowczo za mało). Popatrzyła na zegarek. Minęła piętnasta. Wyszła z domu wczesnym rankiem. Powinna wracać. Babcia może się martwic.
- dzień dobry babciu – powiedziała widząc ją krzątającą się w kuchni
- dzień dobry Nika (tak nazywała ją babcia, było krócej). Dobrze że przyszłaś bo już obiad jest – powiedziała babcia rozkładając talerze. Weronika uśmiechnęła się i usiadła do stołu
- Jak tu pięknie. Mogłabym tu zostać na zawsze – powiedziała uśmiechając się
- Ależ nie widzę przeszkód. Bardzo bym chciała. Tylko co ty byś tu dziecko robiła? Wszyscy młodzi wyjeżdżają do miast, robią kariery… Tu zostali tylko starzy. Jak nas braknie to pewnie ta wieś wymrze
- Nie, to niemożliwe – Weronika była optymistką – Tu jest tak pięknie że nie można ego miejsca tak zostawić
Babcia uśmiechnęła się
- Przynajmniej przez jakiś czas nie zostawią. Przyjechali tu z miasta wczoraj i mają cos nakręcać. Podobno jakiś gwiazdor. Ale szczegółowo nie wiem .
- To przyjadą i odjadą a tu dalej będzie tak pięknie… - Weronka popatrzyła w okno – Pójdę chyba po południu nad rzekę, tak żeby mi się lepiej spało…
- Idź tylko uważaj na siebie. Nie spadnij z brzegu do wody bo mi się przeziębisz
Weronika się uśmiechnęła. Babcia tak się o nią martwiła. Chyba bardziej niż o jej mamę.
było już późne popołudnie gdy Nika wzięła książkę i poszła nad rzekę. Rozejrzała się. Pusto, słychać tylko żaby siedzące gdzieś w szuwarach. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Nika usiadła pod starym dębem. Słońce rzucało ostatnie promienie przez gałęzie. Nika otworzyła książkę i zaczęła czytać.
Vitas szedł polną dróżką podziwiając okolicę. Myślał że tu go nikt nie pozna. Ubrał zwykłą koszulkę, okulary przeciwsłoneczne i poszarpane dżinsy. Nic z eleganckiej garderoby. Wlazł w łany zboża bo to było takie romantyczne a on nigdy nie miał ku temu okazji.
- Trochę głupio. Jak mnie gospodarz zobaczy to na widły nadzieje – pomyślał
Wyszedł z pola i wrócił na ścieżkę. Szedł tak już jakiś czas gdy stanął nad brzegiem rzeki. Rozejrzał się. Dostrzegł siedzącą pod drzewem dziewczynę w zielonej sukience i dużym słomkowym kapeluszu.
- Pewnie jakaś tutejsza. Nie zna mnie to może spróbuje pogadać bo już Sergiej i ekipa mi obrzydli – doszedł do wniosku. Jak postanowił tak też uczynił. Podszedł do Weroniki.
- Cześć!
Weronika podniosła głowę, przyłożyła dłoń do czoła żeby lepiej zobaczyć swojego rozmówcę
- Cześć! – odpowiedziała
- Co czytasz? – zapytał Vitas
„Ekonomię gospodarczą świata” – pomyślała Weronika – Ale pewnie tutejszy więc raczej nie pojmie. No bo co tacy z rosyjskiej wsi mogą wiedzieć o ambitnej literaturze?
- A taki piękny romans… Lubię takie książki – skłamała
- Żenujące – doszedł do wniosku Vitas – Taka ładna a taki beznadziejny gust w kwestii literatury. No ale skoro już zagadał…
- Aaa…. To faktycznie musi być ciekawe. Mam na imię… Witalij. A ty?
- Weronika. Nika w skrócie
- No ja to za bardzo nie mam czasu czytać…
No, bo pewnie sianokosy za pasem – pomyślała Weronika i się uśmiechnęła
- Rozumiem. Ale muszę już wracać. Babcia na mnie czeka – Weronika wstała uśmiechając się
- Trudno… - odpowiedział – Może jeszcze kiedyś będzie okazja porozmawiać…
Nika już miała odchodzić ale wpadła na pewien pomysł.
- A może wybierzesz się ze mną jutro na ryby? – spytała. Skoro tutejszy to pewnie fachowiec a ona chodziła kiedyś z bratem na ryby i zawsze wracała z niczym. Ma okazję się podszkolić
- Na ryby??? – Vitas doznał szoku. Nigdy nie był na rybach nie mówiąc już o nakładaniu robaka na haczyk co go od razu obrzydzało – Na ryby?
- No tak. Nie chodzisz na ryby?
- Eee…. Nie, no oczywiście że chodzę – Vitas odzyskał jasność myślenia. Przecież on jest pojętny, podpyta gospodarzy u których się zatrzymali i jutro szczupak jego! – I zawsze mam pełno złowionych ryb! – kłamał jak z nut
- Naprawdę? To musisz być dobry w te klocki… - Nika się ucieszyła. Wreszcie zagra bratu na nerwach jak wróci do domu – To ty nakopiesz robaków czy ja?
- O Jezu…. Nakopać robaków??? Gdzie??? Jak??? – pomyślał Vitas zaczynający panikować co zakłócało pracę jego szarych komórek
- Nie no jak chcesz to mogę nakopać – starał się być męski jak mu się wydawało
- Dobra to do jutra! Najlepiej rano biorą. To może o 4 rano? – spytała Nika
Vitas zbladł. I tak się permanentnie nie wysypiał i wściekał na każdego komu przypadła rola obudzenia go rano.
- O 4.00?? – nie wierzył własnym uszom
- A co wcześniej? – spytała Nika – Może 3.00?
- Nie, myślę że jednak ta 4.00 będzie lepsza….
- To pa! Jutro razem wyłowimy wszystkie ryby! – Nika się ucieszyła i ruszyła w drogę powrotną do domu. Vitas został sam nad brzegiem rzeki. Popatrzył w nurt.
- Boże, mam nadzieję że jutro wszystkie ryby postanowią popełnić zbiorowe samobójstwo i rzucą się w akcie desperacji jak szarańcza na nasze haczyki bo tylko taka opcja daje szansę na złowienie przez niego jakiejkolwiek ryby. I najlepiej żeby na haczyku nie było robaka. Popatrzył na ręce.
- Mam wziąć jakąś gąsienice w ręce??? Albo inne brzydactwo…. Błeee… A może ktoś by przyszedł ze mną? – pomyślał – A może….. Morze nasze morze…. Odwrócił się i poszedł do domu.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Pon Lis 23, 2009 21:36
Reklama





PostWysłany: Pon Lis 23, 2009 22:07 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Po drodze dodatkowo uświadomił sobie ze jako „znakomity wędkarz” powinien mieć wędkę. A nie ma. Nawet kawałka bambusa. Pozostało mu mieć blada nadzieję, że gospodarz ma.
- Gdzie się włóczysz? Nie łaź sam. Nigdy nic nie wiadomo – Sergiej na „dzień dobry” zrobił mu wyrzuty
Vitas popatrzył na niego w zamyśleniu
- Umiesz łowić ryby?
- Co?
- No ryby… Umiesz łowić?
- No kiedyś to nawet często chodziłem jak byłem chłopakiem – odpowiedział zdziwiony Sergiej
Vitas popatrzył uważnie na niego. To pewnie dawno było – pomyślał
- Muszę być do jutra wytrawnym wędkarzem. Mów co wiesz. Przynajmniej teoria. Słucham – usiadł Vitas i czekał na wykład Sergieja. Tamtemu odjęło mowę
- No to muszę powiedzieć że potrzebna jest wędka…
- No tyle to i ja wiem. Tylko że nie wiem skąd ją wziąć. Nie ma jakiej ten nasz gospodarz?
- Idź i zapytaj. Co mnie to obchodzi – Sergiej wzruszył ramionami
Vitas wstał i podszedł do gospodarza u którego wynajmowali dom.
- Macie jakąś wędkę do pożyczenia? – spytał
- A co do filmu wam trzeba? – odpowiedział pytaniem na pytanie tamten
- Nie, idę jutro rano na ryby
- A robaków nakopałeś? – spytał rzeczowo gospodarz – A na ryby to najlepiej rano…
- Wiem, znam się na tym. Idę o 4 rano. Ale swoją wędkę w domu zostawiłem. Amerykańska. Kosztowała sporo ale tyyyyle ryb już na nią złowiłem że szkoda gadać…. – kłamał
- No i taaaakie oczy miały – Sergiej pokazał mu dwie pięści
Vitas udał że tego gestu nie widział.
Tymczasem Nika wróciła do babci gdy już się ściemniało
- Babciu idę jutro na ryby! – oznajmiła od progu – Wreszcie się nauczę i teraz ja Robertowi ciśnienie podniosę jak na Mazury pojedziemy!
- Sama?
- Nie, z jakimś tutejszym chłopakiem którego poznałam jak czytałam nad rzeką
- Z jakim? Może Jurij, ten blondyn co mieszka parę domów dalej?
- Eee…. Nie. Ten to takie ciemne włosy ma. Ciemny szatyn. I zielone oczy też ma – opowiadała Nika
- No nie wiem kto? Żadnego takiego chłopaka z naszej wsi sobie nie przypominam. Może jakiś letnik przyjechał? – zastanawiała się babcia
- Nieważne. Ważne że zna się na łowieniu ryb i mnie nauczy. Położę się wcześniej spać bo jutro o 4.00 muszę być nad rzeką. Przygotuję wędkę. No i nie muszę kopać robaków. On nakopie. A jako że tutejszy to mu pewnie łatwiej pójdzie. Ostatnio mi zajęło to chyba dwie godziny….
Vitas smętnie oglądał śmieszny patyk z dowiązaną na końcu żyłką. Spławik wyglądał co najmniej dziwnie. Już nawet on – Vitas, wiedział że wędka jest beznadziejna a złowienie na nią czegokolwiek graniczy z cudem. Nagle nadeszło olśnienie. Zerwał się na równe nogi
- Robaki!!! Miał nakopać. Ale gdzie? Gdzie w ogóle jest łopata?
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Lis 23, 2009 22:31 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Gdzie tu się kopie robaki? – Vitas wpadł do domu jak burza – Gdzie jest łopata? – dopytywał się
- Teraz chcesz kopać? – gospodarza zatkało. Fachowiec od łowienia ryb a chce po ciemku kopać? – Teraz? Po ciemku? Przecież nawet jak byś wszedł na robaka to i tak go nie zauważysz….
- Nie szkodzi. Mam latarkę – Vitas się nie poddawał
- No dobra. Jak dasz radę jednocześnie kopać i trzymać latarkę…. To najlepiej tam w ogrodzie za domem. Tam najwięcej zawsze było…
- Andriej, ubieraj się. Idziemy – nakazał Vitas
- Ale ja się na ryby nie wybieram – bronił się Andriej
- Płacę ci za ochronę więc się rusz!
- A co mam cię przed robakami bronić?
- Nie, będziesz kopał a ja trzymał latarkę!
- A może odwrotnie… - negocjował Andriej
- Ruuusz się!! Zobaczymy na miejscu! – Vitas nie wytrzymał. Przecież nie wyjdzie przed dziewczyną na głupka. Trudniej będzie bo tutejsza dziewoja. Ale on się wyzwań nie boi.
Przekopali już chyba pół ogrodu za co gospodarz patrzył nie patrzył na nich łaskawym okiem. Vitas popatrzył na słoik.
- Mało ich trochę. Kopiemy chyba za trzy godziny już. Prawie północ…
- Jezu a co ty na zawody wędkarskie idziesz. No wystarczy… - Andriej już opadał z sił – Przecież po co kopać skoro i tak wiadomo że na 4.00 to w życiu nie wstaniesz. Podżywi się te robaki przez jeden dzień i pojutrze pójdziesz a one grubsze więc szybciej na nie rybkę złowisz – wciskał mu kit
- No dobra…. Idziemy. Może starczy…
Wrócili obaj do domu. Vitas położył się spać nie zapominając nastawić budzika. Zostało mu jakieś cztery godziny snu. Mało… ale trudno.
Budzik poderwał Nikę na równe nogi. Wstała, zjadła śniadanie. Ubrała spodnie, sweter. Zimno. Popatrzyła na zegarek. Jakieś 15 minut czasu ma. Wzięła wędkę i wyszła z domu
Vitas siedział przy stole i usiłował cokolwiek zjeść. Miał wrażenie że jest tak zaspany że nie może kanapką do ust trafić.
- Kawy…. – wybełkotał
- Idźże człowieku spać. Będziesz nie do życia przez cały dzień… - tłumaczył Sergiej
- Nie. Honor mi nie pozwala
Sergiej popatrzył na niego z niedowierzaniem
- A co, obiecałeś rybom ze je dzisiaj wszystkie wyłowisz?
- Rybom nie. Ale jednaj takiej tutejszej dziewczynie… Myśli że jestem… No nie wie kim jestem.
- Jak tak patrzę na ciebie to się zastanawiam czy w tej chwili to sam wiesz jak się nazywasz…
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Lis 24, 2009 09:53 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Nie ważne – ocknął się Vitas – Idę. Gdzie robaki?
- Nie odstępują cię. Przecież słoik stoi przed nosem
Nika siedziała na pomoście z wędką w ręku i czekała na Witalija. Spóźniał się.
- Może zapomniał? – pomyślała gdy nagle zza zakrętu ujrzała bladego jak ściana, idącego chwiejnym krokiem kolegę. Usiadł koło nie, trząsł się z zimna jak galareta. Popatrzyła na niego dziwnie
- Jesteś chory?
- Nie, no co ty?
- Bo jakoś tak dziwnie wyglądasz. Jak się źle czujesz to możemy to przełożyć
- Absolutnie! – Vitas się ocknął – Łowimy! – i z entuzjazmem zaczął rozwijać żyłkę z wędki która się oczywiście od razu zaplątała
- Cholera jasna! – zaklął – Co za badziewie!
- Daj, pomogę ci – Weronika wzięła od niego wędkę i rozplątała żyłkę – A robaki gdzie masz?
- A tutaj! – Vitas podał jej dumnie słoik z robakami licząc na pochwały
- Tylko tyle? Nie za mało?
- Ale zobacz jakiej jakości!
- Dobra dawaj! - Nika otworzyła słoik, wyjęła dżdżownicę i nałożyła na haczyk. Popatrzyła na Vitasa
- A ty nie będziesz łowił? Bierz robaka i nakładaj na haczyk – zachęciła
Vitas popatrzył z obrzydzeniem na słoik. Nie ma „zlituj” – pomyślał i sięgnął ręką do słoika. Wziął robaka i usiłował nadziać na haczyk. Efekty były do przewidzenia – dżdżownica wpadła do wody ratując w każdym razie życie.
- Uważaj! – Nika wzięła robaka i nałożyła na Vitasowi haczyk. Tutejszy a takich prostych rzeczy nie umie. Zarzuciła swoją wędkę, potem jego wkładając mu ją do ręki. Pada na pysk – pomyślała.
Siedzieli tak już chyba z godzinę. Ryby żadnej. Zaczynało świtać.
- No kiedy coś złowimy? – zaczął się użalać Vitas – Może te ryby jeszcze nie wstały?
Nika spojrzała na niego.
- Musimy być cierpliwi. Jeszcze trochę i na pewno cos będzie – powiedziała i wlepiła wzrok w dwa jaskrawopomarańczowe spławiki wystające nieruchomo znad powierzchni wody.
Vitas już miał dość. Doszedł do wniosku, że wędkarze z zamiłowania to nienormalni ludzie. Spać mu się chciało niemiłosiernie a siedzenie na zimnym pomoście spowodowało bóle kręgosłupa. Czuł że zaraz uśnie. Tymczasem Nika nie dawała za wygraną. Nagle zauważyła że spławik Vitasa drgnął. Wyraźnie miał branie. Nika zerwała się na równe nogi
- Zaciągaj!!! Bierze!!- szarpnęła ręką Vitasa trzymającego wędkę. Efekt był tragiczny. Vitas, który już zaczynał drzemać, spadł z pomostu i wylądował w zimnej wodzie
- O Jezu! Ratunku! Tonę! – darł się nie wiedząc co się dzieje
- Nie toniesz tylko panikujesz. Tu płytko jest a ty wysoki – Weronika z wyrzutami sumienia usiłowała go wyciągnąć – No sorry, nie chciałam ale ty chyba zasnąłeś. Jak mogłeś nie widzieć że masz branie?
- Branie to ja mam częściej niż najbardziej wytrawny wędkarz – pomyślał Vitas z irytacją – Tyle ze innego rodzaju
Vitas wyszedł z wody. Było mu przeraźliwie zimno. Nika zdjęła kurtkę i go okrył.
- Masz, bo się przeziębisz. Trochę głupio wyszło. Teraz to już nie ma co łowić. Możemy iść do domu. Kurtkę oddasz przy okazji – Nika wstała – Muszę iść. Ty tez lepiej wracaj. Zafunduj sobie gorącą herbatę z miodem i połóż się.
- Skąd ona wie co dla mnie dobre? Przemądrzała dziewucha! Więcej się z nia nie spotkam! – pomyślał patrząc na odchodzącą Weroniką
Nika wróciła do domu. Babcia już wstała i krzątała się po kuchni
- I co złowiłaś coś?
- Nie uwierzysz. Totalnie nic. A ten chłopak, jakby tego było mało, wpadł do wody bo mu się przysnęło – Nika usiadła przy stole i podparła się na łokciach – Miałam wrażenie że zupełnie się na tym nie zna. Nawet robaka musiałam mu na haczyk nakładać…
babcia spojrzała na wnuczkę.
- To chyba nie tutejszy. Nasi chłopcy wiecznie nad woda siedzą więc chyba to jednak jakiś letnik…
- Eee… - Nika była zła. Miała się czegoś nauczyć a tu żadnej ryby, kurtka pożyczona i nawet nie wiadomo czy ją odzyska. Poczucie winy że się „wymoczył”. I ogólnie zły nastrój – Idę spać – postanowiła
Tymczasem Vitas dotarł do domu. Przemoczony, zziębnięty, ręce mu się trzęsły i już zaczynał kaszleć. O wstydzie nie mówiąc. Całą drogę myślał jaki kit wcisnąć żeby wyjść z twarzą. Starał się cicho przemknąć żeby nikt nie zauważył. Prawie mu się udało. Szedł jak detektyw. Już prawie przeszedł koło pokoju Sergieja upewniając się że tamten śpi gdy nagle… Rozległ się straszliwy trzask! Wszyscy domownicy zerwali się na równe nogi i skoczyli do źródła hałasu. To co zobaczyli spowodowało u nich szok. Na podłodze, z nogą w wiadrze siedział przemoczony do suchej nitki Vitas. W dodatku w jakiejś damskiej kurtce i z wędką w ręku.
- Skąd ty się tu wziąłeś? – zapytał zaspany Sergiej
- Przecież chyba tu mieszkam, co?! Już sobie z wędką pochodzić nie można! A co was tu tylu!
- Ale mokry jesteś, przebierz się – troszczył się Sergiej
- A może ja lubię wilgoć!? Ponoć poranne, zimne kąpiele dobrze konserwują a ja mam o siebie dbać prawda?! – darł się poszkodowany
- Dbaj, aż się zapalenia płuc nabawisz! Jazda się ubrać w suche rzeczy bo cie spiorę! – teraz wydarł się Sergiej. Sytuacja stawała się nieciekawa. Vitas zacisnął ze złości usta i wysyczał
- Dobra, pożałujecie tego… Idę spać! – i wyszedł
Dzień zapowiadał się pięknie. Nika wstała gdy już minęło południe. Doszła do wniosku że tyle snu jej wystarczy. Słońce świeciło pięknie, było gorąco.
- Chyba się pójdę poopalać. Żal marnować taką pogodę
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Lis 24, 2009 10:26 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




– ubrała się w kostium kąpielowy, wzięła koc, kapelusz, książkę – Podstawowe wyposażenie jest! – I ruszyła pewnym krokiem nad rzekę
Vitas także zaczynał się budzić.
- Nie wstanę. Niech mnie poproszą szuje jedne! Tak potraktować mnie, Vitasa – był zły przypominając sobie poranek – I taki wstyd przed ludźmi i gospodarzem… A jak się media dowiedzą? – zastanawiał się patrząc w okno – Ta dziewczyna wyprowadziła mnie z równowagi. Jak ją spotkam to jej nawrzucam. Niech sobie nie myśli. To, że ładna nie znaczy że mądra. Tym bardziej że przecież on – Vitas, obraca się w wielkim świecie więc wie lepiej! Oddam jej tą kurtkę i niech sobie nie myśli że jego na lepszą nie stać. Wstał jednak dobrowolnie i wszedł do kuchni. Było pusto. Wszyscy korzystali z pięknej pogody i szwędali się po pięknym ogrodzie. Inna sprawa że nikt nie chciał się na rozespanego Vitasa nadziać. Otworzył lodówkę, wyjął z niej cokolwiek bo poczuł że jest bardzo głodny.
- Wreszcie posiłek w spokoju. Nikt nie truje. Jedyny plus tej wyprawy.
Wyszedł przed dom
- Wstałeś? – zapytał Sergiej
Vitas popatrzył na niego
- A co wyglądam na ducha?
- Widać jaki masz humor i jaki się dzień zapowiada
- Dzisiaj nic nie robię. Gdzie ta kurtka? Idę ją oddać – ściągnął suszącą się na sznurze kurtkę i poszedł – Nie idę na ryby, nie martwcie się!
Wszyscy patrzyli jak odchodzi.
- Andriej idź ty za nim… Ale tak żeby cie nie widział bo jakiś taki dziwny jest… - martwił się Sergiej
- Dobra – Andriej się nawet ucieszył i poszedł w ślad za swoim niczego nie świadomym pracodawcą
Tymczasem Weronice już obrzydło czytanie i weszła do wody popływać. Siedząc w wodzie zobaczyła idącego z dali Vitasa. Dopłynęła do jakichś krzaków, ukryła się i czekała co będzie. Vitas stanął nad brzegiem.
- Jest tu gdzieś bo pewnie i dobrze pływa to się nie utopi jak ja – pomyślał i rozejrzał się – Trudno, poczekam i bezczelnie usiadł na jej kocu.
- Ale ma tupet. Ale kurtkę przyniósł – Nika obserwowała sytuację gdy nagle dostrzegła jeszcze jeden szczegół. Drugą postać skradającą się cicho w odległości kilkudziesięciu metrów.
- A to kto? Znowu jakiś dziwny letnik? – pomyślała – A może tu wszyscy tacy dziwni? W końcu inny kraj…
Postać tajemniczo zatrzymała się za drzewem. Vitas siedział na kocu i wpatrywał się w nurt rzeki.
- Trzeba wyleźć. Nie będę tu koczować do wieczora – postanowiła i dopłynęła do brzegu
- No cześć – uśmiechnęła się promiennie – Lepiej się czujesz?
Vitas też próbował się uśmiechnąć.
- A co, źle się czułem? Nie przypominam sobie żebym się uskarżał. Kurtkę ci przyniosłem. Dziękuję. Nie było trzeba ale tak szybko uciekłaś więc nie zdążyłem ci oddać.. – ciągnął
- Akurat – pomyślała – Byłeś jak z krzyża zdjęty..
- Nie ma sprawy, dziękuję. Myślałam że się przyda. Nie chciałam żebyś się przeziębił. Miałam wyrzuty sumienia… no wiesz, że wpadłeś do wody… - tłumaczyła się
- Nie wpadłem tylko mnie wepchnęłaś! – odgryzł się – Nie wracajmy już do tego. Dobrze że czujesz się winna bo powinnaś. Następnym razem uważaj zanim kogoś do tak zimnej wody wepchniesz. Nie każdy może być tak wyrozumiały i też możesz znaleźć się w wodzie!
Weronika nie wierzyła w to co słyszy! Wpadł bo przysnął, ona pożyczyła mu kurtkę w trosce o zdrowie a on jeszcze pretensje ma!
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Lis 24, 2009 19:36 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Nachyliła się do niego i wysyczała:
- Ty wieśniaku! To ja się o ciebie martwię chociaż pewnie zahartowany jesteś a ty jeszcze się drzesz?! Na kobietę? Zupełny brak kultury! – złapała za koc i chciała już odejść gdy Vitas ze złością złapał końcówkę koca i przytrzymał ją co spowodowało upadek Weroniki lotem ślizgowym prosto w złocisty piasek
- O żesz ty cholero jedna! – wrzasnęła usiłując wypluć resztki piasku – Ruskie, wredne i złośliwe!
Na szczęście Vitas nie usłyszał ostatnich słów. Upadek Weroniki wywołał u niego atak śmiechu
- No super! – rechotał
Weronika pomyślała że nie warto wdawać się w dyskusje. Wstała, otrzepała się, nałożyła kapelusz, zwinęła koc, popatrzyła na niego z wyrzutem
- Ty naprawdę wredny jesteś. Mam nadzieję że już się na ciebie nie nadzieję – powiedziała i wskazała palcem pobliskie drzewo – I na niego też bo cię śledzi – to mówiąc wskazała siedzącego pod drzewem Andrieja – Nie wiem, może ty jesteś… no taki…. No inny skoro cię facet śledzi – mówiąc to uśmiechnęła się promiennie i poszła. Vitas w pierwszej chwili zdębiał. Odwrócił szybko głowę i ujrzał wystające zza drzewa trampki Andrieja
- Ty łajzo jedna! Co ty tu robisz?! Ty mnie śledzisz? Jak śmiesz! – Vitas jednym susem doskoczył do drzewa – Co ty sobie wyobrażasz!! Na głupka przez ciebie wyszedłem!
Andriej zasłonił twarz rękoma w przekonaniu że go Vitas zaraz pobije.
- Kazali mi! – próbował się bronić – Sam nie chciałem ale kazali!
- Kazali?! A ty chyba zapomniałeś kto ci płaci?
- No ty ale…. Sergiej jest rozsądniejszy i dba żebym miał kogo chronić…
Tego było za wiele. Vitas pozbierał się. Miał dość już całego dzisiejszego dnia. Nawet podczas trasy koncertowej po Chinach nie miał takich przejść i huśtawki nastrojów. Popatrzył już spokojniej na Andrieja, usiadł koło niego, popatrzył w dal i powiedział
- Ja nie wiem ale się chyba na kobietach nie znam…
Andriej spojrzał na niego z niedowierzaniem
- Jak ty nie to kto tak?
Vitas nadal patrzył w dal
- Widziałeś tą dziewuchę? No ze wsi, zabitej dechami do tego, żadnego szacunku dla innych…. Chciałem być miły ale się nie da, no nie da się normalnie…
- Eee… przesadzasz – Andriej odzyskał pewność siebie – Do bab to trzeba stanowczo
Vitas wstał
- Daj już spokój. Idziemy do domu ale jak powiesz co tu się stało przysięgam – wyleje cię na zbity pysk i najmę Chińską armię!
- Przysięgam. Będę milczał jak grób!
Wstali i poszli do domu
Nika wpadła do domu babci jak huragan. Od progu krzyknęła:
- Babciu nie uwierzysz co mi się przytrafiło! Pamiętasz jak ci mówiłam że idę na ryby z tym chłopakiem i że wpadł do wody bo przysnął i że mu kurtkę pożyczyłam żeby się nie przeziębił? – trajkotała
- Pamiętam Nika ale co się stało że jesteś taka zła?
- No wyobraź sobie że byłam nad rzeką i się kąpałam, a on przyszedł i chciał kurtke oddać! I nie uwierzysz – No jeszcze pretensje miał! I przez niego się przewróciłam i mam pełno piasku we włosach… - opanowała się – Przepraszam…. Nie powinnam bo to może jakiś twój sąsiad albo syn sąsiada…
- Nie wiem kto to może być ale tez możliwe że tutejszy… - babcia popatrzyła na wnuczkę i czule się uśmiechnęła – Nie przejmuj się. Nasze chłopaki są dobre…. Rosyjska dusza może i impulsywna ale dobra….
- Wiem, wiem – Nika przytuliła się do babci
Vitas i Andriej także dotarli do domu. Już bez emocji i dziwnych wydarzeń. Zastanawiali się czy jeszcze jakieś zdjęcia zrobić. Ustalono, że tylko zdjęcia. Kręcić będą jutro rano.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Lis 24, 2009 21:08 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Nika postanowiła spędzić resztę dnia w domu. Nie będzie łazić bo diabli wiedzą co się jeszcze mogłoby przytrafić. Usiadła na huśtawkę w ogrodzie i myślała
- A jak przesadziłam… Nazwałam go wieśniakiem…. Przecież nie jego wina że na wiosce takiej mieszka i tu się wychował. Nie powinnam tak mówić tylko się w język ugryźć. Bo co on może o świecie wiedzieć? Pewnie najdalej był na jakimś odpuście w jakimś pobliskim mieście. Pewnie nawet nie umiałby Moskwy znaleźć… To skąd ma wiedzieć jak postępować i zachować się wobec kobiet? A jak teraz ma doła i kompleksy? – Weronika czuła się nieswojo. Było jej mało komfortowo ze świadomością że komuś sprawiła przykrość.
Vitas miał podobny nastrój. Doszedł do wniosku że zapędził się z łapaniem tego koca. Przewróciła się przez niego, a to nie jest zachowanie godne dżentelmena. Z drugiej jednak strony na salonach to ona pewnie nie bywa więc jej znowu tak bardzo nie uraził – pocieszał się – Ale jednak…. – skrzywił się. On – zawsze szarmancki, mający gest, prawie przeprowadzający staruszki przez jezdnię a tu nagle takie zachowanie niegodne go… Kręcił się tak po ogrodzie i intensywnie rozmyślał. Nie zauważył nawet jak podszedł do niego Sergiej:
- Przeszło ci? – spytał
- A co miało przejść? Nie czuję się dobrze…
- Przeziębiłeś się?
- Nie ale nagadałem takiej dziewczynie. Niesłusznie jej nawrzucałem. Nie powinienem…
- A co powiedziałeś?
- Nieważne. Zachowałem się delikatnie mówiąc niewłaściwie. Co prawda jakaś tutejsza ale to nie zmienia faktu że jeszcze tak niemiły dla kobiety nie byłem. Bo i zresztą żadna mnie tak nie wyprowadziła z równowagi. I co robić?
- Nic. Jak ją najwyżej spotkasz to przeprosisz i po sprawie – Sergiej był praktyczny – Popatrz na to z drugiej strony. Kwiatków kupować nie musisz bo tu wszędzie ich pełno…
- Tak, a czekoladek i tak się nigdzie nie dostanie bo do najbliższego miasteczka kilkadziesiąt kilometrów…
Zaczęło się ściemniać. Wszyscy weszli do domu. Cała ekipa siedziała przy herbacie i dyskutowała. O wszystkim i o niczym. Tak dla zabicia czasu. Vitas siedział w kącie i przysłuchiwał się dyskusjom.
- U nas jeszcze nie było filmowców nigdy – mówił gospodarz – Wiecie jak to jest, żyje się od wiosny do wiosny i tak Zycie upływa. Latem paru turystów przyjedzie i tyle. Mało tu młodych, wszyscy wyjeżdżają do miast bo tam żyć łatwiej. A u nas na wsi ciężka praca. Mój syn tez wyjechał. Przyjeżdża dwa, trzy razy w roku… I tyle go widuję. Ale inni też mają podobnie. Mało tu młodych zostało, mało…
- Ale wie pan, w mieście tez lekko nie jest – zauważył Sergiej – On też – tu wskazał na Vitasa – lekko nie ma. Też musi pracować. Niby teraz luz, łazi gdzie chce, ma pieniądze. Ale sporo trudu i pracy go to kosztuje. Koncerty co dwa, trzy dni, ciągle na walizkach, żadnej stabilizacji i do tego ciągle robic dobra minę. To czasem trudniejsze od pracy fizycznej…
- Znawca tematu się odezwał – pomyślał Vitas
- Dziewczyn tez niewiele macie młodych we wsi – Vitas wpadł na pewien pomysł i się uśmiechnął – Tak sobie połaziłem i napotkałem jedną ładną dziewczynę z waszej wsi…
- Tak a którą? – zaciekawił się gospodarz
- No nie wiem którą ale nazywa się Weronika. Nika
- A to takiej u nas nie ma – odpowiedział pewnie gospodarz – Prawdopodobnie któraś wpuściła cię w maliny – roześmiał się. Vitas się skrzywił. Mało tego że mu ciśnienie podniosła to jeszcze do tego skłamała co do imienia.
- Idę spać. Dobranoc wszystkim – odwrócił się i poszedł. Położył się do łóżka jednak nie mógł zasnąć. Patrzył w sufit leżąc w łóżku. jest cos w tej dziewczynie co go przyciąga. Ale co? Nie umiał tego nazwać. Jak ma na imię? On w sumie też jej prawdy nie powiedział… Pogrążając się w takich rozmyślaniach , zasnął.
Nika także kręciła się po domu.
- Babciu jak to jest. Przecież ja chyba nie jestem zła? Dlaczego on tak zareagował?
- Dziecko, a po co ty sobie tym głowę zaprzątasz? Jak spotkam któregoś z sąsiadów to zapytam czy wiedzą kto to może być. Jutro rano zresztą ma być u mnie sąsiadka co kupuje jajka dla letników bo mało kur ma, więc będzie okazja…
- Świetnie, to idę spać!
Ranek była jak zwykle piękny. Oprócz wszechobecnej ciszy słychać było tylko śpiew ptaków. Vitas wstał w świetnym humorze. Przeżycia wczorajszego dnia poszły na chwilę w zapomnienie. Powoli wstawała i schodziła się cała ekipa. Szykowano się do zdjęć. Vitas ubrał się w biały garnitur i różową koszulę.
- Nie wymaż się gdzieś. Masz białą marynarkę – uprzedzał Sergiej
Potem zaczęli z reżyserem ustalać jak będą kręcone zdjęcia i co Vitas ma robić
- No i będziesz szedł tą ścieżką, potem zobaczysz wóz z sianem i na niego wskoczysz. Pamiętasz, masz się uśmiechać. A jak wejdziesz tu do ogrodu to marynarkę masz mieć przewieszoną przez rękę. Na luzie. Rozumiesz?
- Tak
Poszli w pole. Rozłożyli się na końcu ścieżki
- Patrz, tam stoi wóz. Będziesz wiedział co robić a teraz siadaj nałożymy puder.
Vitas nie lubił tego ale inaczej widać było że gdzieniegdzie trafia mu się jakiś pryszcz a na tym punkcie był przeczulony. Praca poszła gładko chociaż nakręcanie poszczególnych sekwencji trwało cały dzień, upał dawał się we znaki. Nogi go już bolały od skakania na wóz. Gospodarz, zresztą ich, miał z niego ubaw. Zresztą i sam Vitas śmiał się z siebie jak nie wcelował na wóz marynarką i wylądowała w zbożu. Wreszcie się skończyło i przyszedł czas wolny.
- Idę się przejść, zmęczony jestem – powiedział Vitas i poszedł sobie. Miał co prawda różowa koszulę i białe spodnie ale co się będzie przebierał. Szedł tak już dłuższy czas gdy uświadomił sobie że zbliża się w kierunku rzeki.
- O nie! Tam nie pójdę bo jeszcze tę zołzę spotkam! – pomyślał i skierował się w bok żeby ominąć brzeg rzeki. Poszedł inną ścieżką. Już był pewien że ma spokój z ewentualnym spotkaniem Niki gdy nagle ujrzał ja na ścieżce którą szedł. Stanął jak wryty
- Ona jest jak plaga egipska! Wszędzie – pomyślał
Nika tez stanęła
- Śledzi mnie jak nic! Trzeba mieć tupet! Łazi specjalnie tam gdzie ja. I jak on wygląda? Różowa bluzka, białe spodnie? Na wiejską drogę i kurz? Dziwak! – pomyślała
Vitas doszedł do wniosku że nie będzie jej ustepował z drogi i zaczął iść w jej kierunku. Nika tez się nie zraziła kierując w jego stronę. Im bardziej się zbliżali do siebie tym oboje szli wolniej. Wreszcie stanęli naprzeciw. Jakoś tak wyszło. Nika popatrzyła na niego.
- Jezu… ty umalowany jesteś….
Vitas, mimo pudru pobladł. Faktycznie, zapomniał zmyć makijaż. I jak się tu wytłumaczyć? Chyba się nie da… Usiłował się odsunąć w jakiś cień ale nie było gdzie.
- Gorąco dzisiaj – doszedł do wniosku że zmiana tematu to jedyny ratunek
- No… - Weronika patrzyła na niego dziwnie – Gorąco – przyznała – A ty sam czy z kolegą?
- Z jakim kolegą? – zapytał Vitas
- No z tym co cię rano śledził
- Aaaa… - Vitas przypomniał sobie Andrieja – A to taki mój kuzyn! On jest trochę nie tego… - tu zrobił gest ręką przy głowie dający jednoznacznie do zrozumienia że Andriej jest w jakimś stopniu niedorozwinięty – Łazi za mną bo się nim opiekuję…. Wiesz, rodzina musi sobie pomagać…
- A ty taki rodzinny jesteś? – Nika jakoś nie mogła w to uwierzyć
- A wyobraź sobie ze jestem – odparł Vitas wiedząc że to prawda
Nika popatrzyła mu w oczy.
-Ładny jesteś – pomyślała – Szkoda że taki wredny
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Sro Lis 25, 2009 21:24 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Może się przejdziemy? – zaproponował Vitas dla rozluźnienia atmosfery
- No dobra, czemu nie
Szli tak już dłuższą chwilę. Nie bardzo wiedzieli o czym rozmawiać. Nika nie chciała wracać do „wieśniaka”, Vitas nie chciał wspominać kurtki a broń Boże ryb! Może dlatego dla podtrzymania rozmowy w pewnym momencie zatrzymał się, spojrzał w łany zboża i powiedział:
- Sianokosy za pasem… - chciał dać Weronice do zrozumienia że docenia pracę ludzi na wsi co jednak ona niezupełnie w ten sposób odebrała
- I pewnie robić się nie chce – pomyślała ale odpowiedziała:
- No… dużo pracy….
Nagle usłyszeli jakiś hałas. Zza drzewa wyłonił się samochód ekipy Vitasowej.
- Chyba mnie szukają, a ona nie wie kim jestem. Pewnie jak się dowie to będzie chciała autograf, zdjęcie i będzie mnie przepraszała – pomyślał – Jakoś tak głupio by było. Udam że ich nie znam.
Samochód stanął koło nich, drzwi się otwarły i Andriej wychylił głowę:
- Jedziesz? Czy sam do domu wrócisz?
- Eeee…. – Vitas nie bardzo wiedział co powiedzieć. Przypomniał sobie że właśnie nazwał Andrieja „kuzynem” lekko sfiksowanym. Nika nic nie zrozumiała, popatrzyła na Vitasa
- To ten twój kuzyn. Może i głupi ale furę niezłą ma. Patrz i ucz się…
Vitas zaczynał jak zwykle tracić cierpliwość. Popatrzył na Andrieja
- Wrócę sam, jedźcie do domu – chciał ich zbyć
Nagle z auta wychylił się Sergiej i powiedział
- Wsiadaj bo cie znowu jakaś dziewucha do wody wrzuci albo na ryby naciągnie ha ha ha – cieszył się gdyż zupełnie nie skojarzył Weroniki z dziewczyną z opowieści Vitasa, który nie wiedział jak ratować sytuację. Złapał Nikę za rękę, pociągnął
- Chodź bo tu jacyś dziwni ludzie się włóczą. Człowiekowi spokoju nie dają
Ale Weronika zaczęła się zastanawiać co jest grane? Skoro kuzyn to dlaczego go tak olał? Takim autem zwykły Kowalski raczej nie jeździ. Bus bo bus ale luksusowy. I co najważniejsze, tutejszego na pewno na taki nie stać. Musiała to przemyśleć
- Wiesz co ja to mam w domu obiad. Muszę iść. Może się spotkamy potem. Na razie!
- No to cześć…. – odpowiedział trochę zawiedziony Vitas
Weronika skierowała się w stronę domu, natomiast Vitas ze złością zauważył że został sam bo auto odjechało i musi sam kawał drogi przebyć.
Weronika weszła do domu i usiadła przy stole
- Babciu a co ty jeszcze o tej ekipie filmowej co tu się po okolicy szwęda wiesz?
- Ano sąsiadka mówiła, że to z Moskwy. Że jakiś znany artysta, bardzo utalentowany. Gwiazdor. Ale więcej nie wiem
- A stary czy młody?
- Podobno młody i przystojny. Mówiła bo widziała. Ja tam nie wiem ale dlaczego pytasz?
Weronikę olśniło
- To ja go widziałam! To ta niemota co do wody wpadła! Ale numer, a ja myślałam że to tutejszy. Widziałam dzisiaj tę jego ekipę. I nie przyznał się do nich. Wstydzi się czy co? Kompleksy ma? Ale skoro się nie przyznał to jest nieuczciwy. I dostanie nauczkę – uśmiechnęła się
- Oj żebyś ty nauczki nie dostała – śmiała się babcia
Ale Weronika nie słuchała. Wyszła przed dom
- Co tu wymyślić? – kombinowała – Skoro wielka rosyjska gwiazda to i o mnie nic nie wie więc też mu mogę jakiś kit wcisnąć! – pomyślała. Obmyślanie planu trwało kilka dni podczas to których Vitas ciężko pracował jak zauważyli wszyscy a Nika „doktoryzowała” nad wymyśleniem czegoś sensownego ale nie bardzo jej szło. Trudno, wyjdzie w praniu…
Któregoś popołudnia siedziała jak zwykle nad rzeką gdy podszedł do niej Vitas. Wreszcie miała trochę czasu.
- cześć, o czym myślisz? – zapytał podchodząc
- Aaaa…. O różnych rzeczach – myślała co powiedzieć – Muszę zaraz iść bo krowy niewydojone stoją…
Zatkało go. Jakie krowy??? O czym ona mówi?
- Jakie krowy? – zapytał
- Łaciate – odpowiedziała bez zastanowienia – Bo mleko to nie z mleczarni ale od krowy. Przecież wiesz to co głupio pytasz
- Nie, no oczywiście że wiem ale mnie po prostu zaskoczyłaś. Wiem, wiem. Sam mam dużo roboty…
- A dużo hektarów masz na gospodarce? – zapytała rzeczowo
- A ile to hektar? – usiłował sobie przypomnieć – Co ona się nagle taka oświecona zrobiła?
- Nie no duże! Jakieś…. Jakieś…
- Dziesięć?
- Nie, no większe! Co ty takie małe liczby. Takie akurat jak dla jednego gospodarza, bo ja na razie żonaty nie jestem – rozpędził się – jedno pole to jakieś 50 hektarów! Ale w jeden dzień obrobię! Jak się ma sprzęt i umiejętności! – Vitas już widział siebie jako posiadacza wzorcowego gospodarstwa – No, w każdym razie daję radę..
- Akurat. Pic na wodę, fotomontaż – pomyślała Nika przyglądając mu się
- No popatrz. Takie piękne gospodarstwo. Ale jak to się stało że do tej pory ja cię nie widziałam?
No tego Vitas wytłumaczyć nie umiał.
- Bo… bo…. Bo pewnie pola mamy daleko od siebie…
Weronika nie wytrzymała
- Taa…. To doradź mi: ogórki pod folię lepiej sadzić w sierpniu czy wrześniu? – zapytała
- No…. Ja tam sadzę we wrześni u – powiedział zupełnie nie mając pojęcia o co chodzi
popatrzyła na niego znacząco i powiedziała
- Wiesz co, gospodarzu, ja to mam nadzieję, że ty jednak lepiej śpiewasz niż uprawiasz to swoje pole, bo do wiosny nie dociągniesz. I taką ściemę jak mi to wciskaj temu swojemu niedorozwiniętemu kuzynowi. Takich bzdetów dawno nie słyszałam. Wstydzisz się czy śpiewać nie umiesz?
Vitas zrozumiał że nie ma co kłamać bo już się sprawa ryła.
- No dobra, kłamałem. Ale mam na imię Witalij. Ale znany jestem jako Vitas – myślał że rzuci mu się na szyję w dowodzie uwielbienia
- Naprawdę? Nie słyszałam… To śpiewaj jakżeś śpiewak. Tylko żeby wszystkie koty w okolicy nie uciekły bo będziesz musiał myszy łapać!
Ale Vitas wiedział że piłeczka jest na jego podwórku. Wstał, wziął głęboki wdech i zaczął Weronice śpiewać pierwsze takty „Shores of Russia”. Zatkało ją.
- Piękny głos – pomyślała
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pią Lis 27, 2009 20:52 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Ale nie dała po sobie poznać jak bardzo jej się spodobał
- No… nieźle. W każdym razie lepiej jednak śpiewasz niż prowadzisz gospodarstwo.
Vitas był zawiedziony. Tak się starał a tu tylko „nieźle”… Postanowił zmienić temat.
- A ty jakie masz gospodarstwo?
- Gospodarstwo? Nie mam.
- To czym się zajmujesz?
- Jestem tłumaczem
- Czego? – zapytał zdziwiony – Co można na takim pipidówku, i komu, tłumaczyć? Nauki rolne?
- Jestem tłumaczką języka rosyjskiego. Tłumaczę teksty. Rozumiesz? Ja nie z Rosji a z Polski jestem
- Z Polski? – nie mógł uwierzyć – To co tu robisz?
- Jestem na wakacjach. U babci
- To babcia Rosjanka? Czy też Polka?
- Rosjanka. Więc i ja po części…
- A ja myślałem że tutejsza…
- Ja to samo o tobie… babcia mnie uświadomiła że to ty żeś jest ta gwiazda… - popatrzyła na niego – Ale nie wiem po co te bajki?
- A bo nie chciałem żeby mi się wielbicielki na szyję rzucały. Spokoju chciałem….
- No… faktycznie masz problemy. No to opowiadaj jak to się żyje w tym gwiazdorskim świecie.
Vitas nie mógł zrozumieć jak jest możliwe rozmawianie z rosyjską mega gwiazdą tak zupełnie bez emocji?
- Ona jest jak lód – pomyślał – Zupełnie żadnych uczuć. Normalnie skała!
- Nie będę ci opowiadał szczegółów. Ciągle koncerty, w drodze… na walizkach. Kasa owszem, jest ale jakim kosztem. Zero życia prywatnego. Staram się przynajmniej zachować jakieś resztki prywatności… - mówił patrząc w dal. Weronika słuchała uważnie. Czuła że mówi szczerze.
- Ja nie mam takich problemów. Ale to nie znaczy że nie mam żadnych. W Polsce też nie raj. Ka,żdy pracuje bo z czegoś trzeba żyć… Fajnie było cię poznać ale muszę iść…
Vitas był wyraźnie zdziwiony. Dlaczego idzie? Przecież tak Mio się dyskutuje?
- A czemu już idziesz?
- Bo jutro jadę do Moskwy a za dwa dni do Polski. I tyle…
- Szkoda bo ja jeszcze parę dni zostanę….
- Ale na ryby już nie chodź bo już nie będzie cię miał kto z wody wyciągnąć – uśmiechnęła się po czym odwróciła i poszła.
Weronika wyjechała na drugi dzień. Nie rozmawiała więcej z Vitasem. W Moskwie kupiła kilka jego płyt i wróciła do kraju. Dopiero tutaj mogła obejrzeć kilka jego koncertów. Oglądając czuła że zrobiło jej się smutno a po twarzy spłynęły łzy.
- Może powinnam wtedy posiedzieć dłużej, porozmawiać…. Żałuję że nie zostałam dłużej…. Szkoda…. Bardzo żałuję… - pomyślała ale uświadomiła sobie że czasu nie da się cofnąć i zostają jej tylko wspomnienia – Ale ryb łowić nie potrafi zupełnie – uśmiechnęła się i dobry humor powrócił.
KONIEC
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Pią Lis 27, 2009 20:52
Reklama





 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  
  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

POLSKIE FORUM FANÓW VITASA  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
    Powered by Active24, phpBB © phpBB Group. Designed for Trushkin.net | Themes Database