Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna
Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna Zaloguj Rejestracja FAQ Szukaj

Forum POLSKIE FORUM FANÓW VITASA Strona Główna » Opowiadania » "Balet na bilet" czyli komedia przypadków (Rita) Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie Paź 04, 2009 21:25 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Kolejne dni mijały monotonnie. Jeżeli nie liczyć dowodów „szczęśliwości” Krzysztofa w postaci zabierania Kasi do restauracji, kupowania kwiatów, czekoladek i innych dupereli 9w mniemaniu samej zainteresowanej). Sukienka czekała w szafie. Oczywiście u Marty – Krzysztof przed ślubem nie mógł jej zobaczyć. Jednak któregoś popołudnia Kasię spotkało cos, czego nawet nie byłaby w stanie sobie wyobrazić. Usłyszała pukanie do drzwi. Jakiś kurier przyniósł przesyłkę. Zamknęła drzwi. Przesyłka była z Niemiec. Nawet nie spojrzała na nadawcę. Jakaś firma. Nie doczytała nazwy. Otworzyła i nie mogła uwierzyć własnym oczom! W kopercie leżały dwa bilety na koncert Vitasa w Monachium! Była w szoku. – Cuda się zdarzają – pomyślała - teraz wierzę nawet w arkę Noego. Oglądała je ze wszystkich stron. Widniała na nich postać Vitasa w białym garniturze z mikrofonem w reku. Wyglądał fantastycznie. Opadła na fotel. – Co ja teraz zrobię – myślała intensywnie – Przecież nie pojadę z Krzysztofem. Więc z kim? A może sama? Nic się nie stanie jak jeden bilet się zmarnuje. A może go sprzedam to mi się chociaż za drogę zwróci. Odrzuciła jednak ten pomysł. Postanowiła że pojedzie z Martą.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Nie Paź 04, 2009 21:25
Reklama





PostWysłany: Nie Paź 04, 2009 21:55 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




- Kochana mam pytanie – powiedziała do słuchawki – czy jakbym miała te bilety na koncert Vitasa, poszłabyś ze mną?
- No głodnego pytasz czy chce kość . pewnie! – powiedziała Marta zła że jej takie głupawe pytania zadaje
- To mam! – krzyknęła do słuchawki – Przyjeżdżaj! Marta przebyła drogę do kasinego domu z prędkością światła. Wpadła jak huragan d pokoju
- Pokaż bo nie wierze! – zawołała. Kasia z uśmiechem jak w reklamie pasty do zębów podała jej kopertę. Marta nie certoliła się specjalnie. Brutalnie rozdarła kopertę i wyjęła bilety. Gdy je wyjmowała z koperty wypadła biała, złozona na pół kartka papieru. Dziewczyny popatrzyły na siebie zaskoczone. W tej samej chwili rzuciły się do niej. Kasia była pierwsza.
- To moje! – zawołała
- No to czytaj co to jest!
Kasia niepewnym ruchem otworzyła kartkę i wydukała: „Skoro uciekła pani z mojej garderoby tak szybko i nie zostawiła nawet pantofelka, musiałem skorzystać z innej zguby – pani dowodu osobistego, za co jestem wdzięczny losowi. Dzięki temu mam możliwość zaproszenia pani na mój koncert w Monachium. Oczywiście trzeci rząd. Byłoby mi miło gdybym mógł panią zobaczyć raz jeszcze. Pozwolę sobie mieć jeszcze jedną prośbę – czy mogłaby pani włożyć tę czerwona sukienkę? Wyglądała w niej pani przepięknie. Taki pani obraz wyrył się w mojej pamięci. Pozdrawiam serdecznie. V.”
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Nie Paź 04, 2009 22:27 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Popatrzyły na siebie jakby to był cyrograf.
- O matko! – powiedziała Marta – Ale numer!
- ale pojedziesz? – upewniała się Kasia.
- No mowa! – Marta nie ustawała w zdumieniu – ale popatrz jaki kulturalny, dwa bilety wysłał – zauważyła
- Pewnie jak mi się nieopatrznie jeden pogniecie albo mi go fanki zabiorą to będę miała drugi
uświadomiły sobie ze koncert za niecałe trzy tygodnie. Kasię ta myśl przyprawiła o zawrót głowy. Zrobiło się jej słabo.
- Ale jestem przejęta – wybełkotała.
Marta stwierdziła że musi iść na zakupy więc już nie będzie jej przeszkadzać
- w końcu nie mogę przy tobie wyglądać jak łajza. A może kupię sobie różową sukienkę to też będę widoczna? – głośno się zastanawiała. Kiedy Marta poszła Kasia poczuła znużenie. Poszła do łazienki i napuściła wody do wanny. – Gorąca kąpiel dobrze mi zrobi – pomyślała
Leżąc w wannie myślała jak to będzie. Zasiądzie na swoim miejscu, on zacznie śpiewać, ich spojrzenia się spotkają…. Marzenie. Pogrążyła się w marzeniach. Było jej trochę słabo ale to pewnie przez te emocje
Kasia z przerażeniem otworzyła oczy. Znajdowała się w Sali szpitalnej
- Boże, gdzie ja jestem? Umarłam! – przemknęło je przez myśl gdy nagle zobaczyła nad sobą zapłakaną twarz Krzysztofa.
- Co się stało? Gdzie ja jestem? – zapytała
- uspokój się, zasłabłaś w wannie – mówił Krzysztof gładząc ją po policzku – Znalazłem cię jak wróciłem z pracy. Cudem się nie utopiłaś. Nie wiem co ja bym bez ciebie zrobił – płakał
Nie mogła na niego patrzeć. Sama nie wiedziała co się dzieje. Jakie zasłabłaś? Była okazem zdrowia, co się stało do cholery! Sabotaż czy co? A może Krzysztof znalazł bilety i robi z niej histeryczkę żeby nie pojechała? Spojrzała na niego i pomyślała ze z taka miną tylko go na pogrzeb wysłać. Nagle do Sali wszedł lekarz.
- Dobrze że pana widzę – powiedziała usiłując się podnieść, ale nie była w stanie.
- Niech pani nie próbuje wstać bo jest pani na to za słaba. Usiadł na jej łóżku. Popatrzył uważnie i powiedział
-Kiedy pani ostatnio robiła jakieś badania ? kiedy ostatnio była pani u neurologa? Nie mogła sobie przypomnieć. Chyba nigdy. Miała znajomego lekarza wiec zawsze jakoś załatwiła badania z pracy i miała spokój.
- Często ma pani bóle głowy? – zapytał lekarz. Rzeczywiście uświadomiła sobie ze ostatnio jakby częściej niż zwykle ale zwalała to na przepracowanie i emocje. Popatrzyła na lekarza.
- Nie pamiętam – powiedziała – nic nie pamiętam - i opadła na poduszkę
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Nie Paź 04, 2009 23:10 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Kiedy się znowu obudziła siedziała przy niej Marta.
-Jezu jak mnie przestraszyłaś. Krzysztof zadzwonił i powiedział że zabrało cię pogotowie. Na początku pomyślałam że to żart ale wył do słuchawki jak syrena alarmowa więc stwierdziłam że nie ściemnia. Ale nas przestraszyłaś – ciągnęła Marta. Kasia patrzyła na nią. Nie była w stanie wydusić słowa. Wybełkotała:
- Masz lusterko? Marta popatrzyła zdziwiona i bez słowa podała jej obserwując reakcję przyjaciółki. Kasia spojrzała i rozpłakała się.
- Boże wyglądam jak śmierć na chorobowym! Rzeczywiście przy jej długich, naturalnie czarnych włosach blada jak ściana twarz nie prezentowała się najlepiej.
- Co ty normalna jesteś? ,Ty chcesz wyglądać w szpitalu jak na pokazie mody? – powiedziała Marta.
Do Sali wszedł Krzysztof. – Rozmawiałem z lekarzem, muszą cie tu jakiś czas przytrzymać na badaniach i obserwacji. Kasia odwróciła głowę i spojrzała na niego
- Jakiś czas to jaki?- zapytała
- No mówili cos o przynajmniej tygodniu … - Krzysztof wyglądał na zmartwionego – nie przejmuj się niczym wszystkim się zajmę. Tylko wypocznij, niech cię zbadają. Wbił wzrok w podłogę
- To nie może być nic poważnego – powiedział sam do siebie - to nieprawda…. Ostatnie dwa słowa wypowiedział szeptem.
- Idźcie do domu. Dajcie mi odpocząć – powiedziała i odwróciła się od nich. Wyszli. Po twarzy Kasi płynęły łzy. Jedna za drugą. Nie miała siły ani ochoty ich wycierać. Myślała. Czy naprawdę jest chora? Czy może to emocje? Miała ich wiele ostatnio. W końcu to pewnie nie przypadek że zasłabła po otrzymaniu biletów od Vitasa. Nie mogła powstrzymać łez. Czuła że znowu traci coś cennego, że ucieka jej bezpowrotnie szansa rozmowy z nim… Starała się myśleć intensywnie. Jakieś dwa tygodnie do koncertu, tydzień w szpitalu więc tydzień zostanie. Pocieszyła ja ta myśl. Ale lekarz mówił przynajmniej tydzień…. Równie dobrze może być miesiąc…. A wtedy to już jej będzie wszystko jedno ile czasu tu spędzi. Może być i dożywocie.
Kolejne dni mijały jej na badaniach, wizytach Krzysztofa coraz to z nowymi kwiatami dla niej i stertami czekoladek dla pielęgniarek żeby o nią dbały. – Wazeliniarz jeden – pomyślała. Lekarz pozbawił ją złudzeń. Nie było mowy o jakimkolwiek koncercie. Pogodziła się z tym po kilku przepłakanych nocach i myślach o tym co by Vitasowi powiedziała. Chciała mu powiedzieć jak bardzo się cieszy, że może znowu popatrzeć w jego oczy… A tu kaplica.
Któregoś dnia odwiedziła ja Marta. Kasia usiadła i powiedziała.
- mam do ciebie prośbę. Ja nie pojadę na koncert Vitasa. Nie ma takiej możliwości. Chciałabym jednak żeby te bilety się nie zmarnowały- popatrzyła na Martę – weź je i jedź. Zabierz tego swojego Piotrka i jedźcie. Naprawdę tego chcę. Powiesz mi jak było. Kasia otworzyła szufladę w szafce i wyjęła klucze.
- Weź je. Krzysztof pracuje tak do 16.00. Masz dużo czasu. Są schowane w szufladzie z bielizną. Wiesz gdzie. Proszę cię zrób to dla mnie - powiedziała podając Marcie klucze. Marta nie bardzo wiedziała co odpowiedzieć.
- A jak będzie chciał wiedzieć kto siedzi na twoim miejscu to co zrobię? Ja na jego miejscu wiedziałabym na którym miejscu siedzi ktoś komu wysłałam bilety.
- Marta nie mam pojęcia co rozbić. Wiem że powinnaś iść. Ja z nich i tak pożytku nie będę miała. Idź już zanim wróci Krzysztof.
Lekarz odwiedzał kasie prawie codziennie. Któregoś dnia przyszedł, usiadł na krześle przy jej łóżku i powiedział:
- Nie będę pani oszukiwał. Nie jest najlepiej. Ma pani mały krwiak w mózgu, który uciska pani nerw. Dlatego pani zemdlała. Co wywołało taki stan tego jeszcze nie wiemy.
- Mam raka – popatrzyła z przerażeniem na lekarza i pomyślała że to dożywocie w szpitalu może być krótsze niż jej się wydawało
- Nie ujmowałbym tego tak drastycznie, ale niech pani się z tym prześpi i nie panikuje na zapas. I wyszedł
Tymczasem Marta siedziała w domu i oglądała bilety zabrane od Kasi. Nie wiedziała co ma robić. Przecież Vitas czekał na Kasię a nie na nią. Z drugiej strony chociaż zda Kasi relację jak było, sprawi je przyjemność że bilety się nie zmarnowały.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 01:47 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Rozmyślała intensywnie. Postanowiła że pojedzie sama. Piotra zostawi. Co będę drzewo do lasu ciągać? – pomyślała. Zaczęła się zastanawiać jak wszystko zorganizować.
Tymczasem w szpitalu Kasia powoli wracała jeśli nie do zdrowia to przynajmniej do równowagi psychicznej. – Niech mnie wezmą raz na te badania, pokroją w plasterki, pooglądają i albo wypiszą albo zakopią w ogródku, a nie ciągają mnie jak worek kartofli ta i z powrotem – żaliła się Krzysztofowi każdego dnia. Już nie mógł tego słuchać ale cierpliwość do kochanej kobiety pozwalała znieść wszystko.
- Kochanie, niedługo wrócisz do domu – uspokajał ją. – Niedługo to znaczy na Boże Narodzenie? – denerwowała się.
- No lekarz powiedział że może w przyszłym tygodniu… - zaczął. Kasia zaczęła także liczyć ale w innym celu. W przyszłym tygodniu to jest koncert więc…. Może obejrzy chociaż w telewizji?
była jednak nadal bardzo słaba, jednakże wszystkie najważniejsze badania zostały zrobione więc, jak to miała w zwyczaju podjęła męską decyzję i ….. wypisała się na własne żądanie. Krzysztof mało nie padł trupem gdy wróciwszy z pracy wszedł do mieszkania i zobaczył przykrytą kocami kasie oglądającą telewizję.
- Ale mi tego brakowało – powiedziała do niego nie odwracając głowy od telewizora. Pilota trzymała w ręku jak relikwie.
- Kobieto! Co ty tu robisz?! – Krzysztof nie wytrzymał- Chcesz mnie do grobu wpędzić jeszcze zanim zostaniesz moją zoną?
- Ja już mam dosyć tego faszerowania prochami i patrzenia w sufit, ze o chodzeniu po korytarzu ze stojakiem od kroplówki nie wspomnę – ryknęła
- Faktycznie, widzę że ci lepiej – powiedział spokojniej – Coś ci zrobić do jedzenia? Ona także spuściła z tonu. Podniosła głowę, rozejrzała się i powiedziała:
- A nie robiłeś może gołąbków? – spytała z nadzieją
- Nie, dzisiaj na kolację kanapki ze szczawiem – odgryzł się. Usiadł na oparciu kanapy, pogładził jej włosy.
_ Wiesz, bardzo tu było smutno bez ciebie. Garfild nawet miauczał jakby go ze skóry obdzierano. Wszystkim nam ciebie brakowało. Nawet rybkom.
- Noooo… - powiedziała Kasia – zauważyłam nawet że o jedną zrobiło się mniej. Udał że nie słyszy. Wyszedł do kuchni przygotować cos do jedzenia. Ona myślami była daleko stąd. Pojutrze koncert – myślała – dobrze zrobiłam dając Marcie bilety. Niech chociaż ona skorzysta. Kupię sobie może jakieś jego płyty będzie mi musiało wystarczyć. Zanim Krzysztof zdążył przygotować kolację zasnęła. Wziął ją na ręce i przeniósł do sypialni, ułożył na łóżku. Sam usiadł w fotelu i zaczął jej się przyglądać. – czy ona z tego wyjdzie? Jak jej powiedzieć że nie jest w pełni zdrowa? Jest taka słaba… Wiedział że trzeba by ją ze skóry obedrzeć zanim by się przyznała że źle się czuje. Lekarzy miała za naciągaczy wmawiających każdemu chorobę. Co będzie dalej? – myślał. Zasnął zanim sam sobie odpowiedział.
Przez kolejne dwa dni scenariusz specjalnie się nie różnił. Oprócz jednego. Drugiego dnia wieczorem Krzysztof zauważył że Kasia wyraźnie posmutniała. Patrzyła w noc za oknem ze wzrokiem utkwionym w jednym punkcie
- Czy cos się stało? Źle się czujesz? –zaniepokoił się
- Nie nic mi nie jest ale się położę wcześniej – chciała w spokoju pomyśleć o Marcie. Spojrzała na zegarek. – Marta powinna teraz być już w operze w Monachium. Kasię ścisnęło cos za gardło.
- To ja już pójdę spać – powiedziała do Krzysztofa i nie czekając na odpowiedź poszła do sypialni. Ale nie mogła zasnąć. Długo przewracała się z boku na bok. Krzysztof co jakiś czas do niej zaglądał, udawała wtedy że śpi. Ne miała ochoty na rozmowę.
Tymczasem w Monachium zestresowana Marta pokonywała stopnie Opery chwiejnym krokiem. Ni znała niemieckiego ni w ząb chociaż się kiedyś uczyła. – Trzeba było chodzić na lekcje zamiast na papierosa z kolegami za szkołę – pomyślała. W pewnym momencie stanęła i rozejrzała się. Budynek przypominał Panteon w Paryżu. Iluminacja pięknych wysokich kolumn robiła wrażenie. Marta na chwilę zapomniała po co tu przyjechała. Dopiero wielki afisz z twarzą Vitasa przypomniał jej o celu podróży. Weszła do środka. Czasu pozostało niewiele. Oddała płaszcz do szatni, wzięła torebkę i skierowała się do wejścia na salę. Przejrzała się w lustrze. Miała ciemnozieloną sukienkę z tafty. Elegancka ale skromna. – Niestety nie zobaczy Vitas dzisiaj czerwonej – pomyślała. Znalazła trzeci rząd i miejsca. Usiadła na jednym i czekała na rozpoczęcie koncertu. Pogasły światła. Kurtyna poszła w górę i Marta zobaczyła wielki napis VITAS nad scena. Na scenę wszedł główny bohater i zaczął witać przybyłych gości, dziękował im. Marta patrzyła w niego jak urzeczona. – Nie dziwię się Kasi. Nie mogę wzroku od niego oderwać – powiedziała do siebie i odruchowo spojrzała na wolne miejsce obok. Wydawało jej się że i Vitas spojrzał w tym kierunku. A może mi się zdawało? A może patrzył gdzie indziej? Ale nie, popatrzył jeszcze raz, pytająco , wyraźnie na Martę. Nie wiedziała co ma z sobą zrobić . odwróciła głowę automatycznie. – jak ja wytrzymam do końca – pomyślała – jeszcze się nie zaczęło a mnie już oblewają siódme poty. Cała tapeta spłynie ekspresowo – pomyślała. Vitas zaczął śpiewać. Z każdą piosenką emocje w Marcie rosły. Vitas prawie podczas każdej piosenki spoglądał z nadzieja na puste miejsce obok Marty. Niestety pozostało ono puste do końca. Podczas przerwy, którejś tam, Marta zaczęła intensywnie myśleć. – Muszę cos wymyślić żeby go poinformować dlaczego jej nie ma. Niech facet wie chociaż że go nie olała. Tylko jak? Za kurtynę nie ma szans, kwiatków nie wzięła a szukać kobiety co by jej jakieś odpaliła gratis nie zamierzała. Wypaliła trzy papierosy jeden za drugim, po czym pochłonęła całe opakowanie Tic-Taków. Zaczęła się kolejna część koncertu. Podczas piosenki Swan’ s Faithfulness Vitas spojrzał na Martę. Refren nawet ona pojęła ale nie miała okazji powiedzieć gdzie Kasia jest. Wreszcie koncert się skończył Marta nie potrafiła wyliczyć wszystkich emocji jakie się w niej kotłowały podczas całego koncert. Powoli wstała i wzięła torebkę. Stanęła. Nie poszła w kierunku wyjścia. Czekała. Wyszli wszyscy z Sali, ona chyba na końcu. Zaczęła się nerwowo kręcić po korytarzu. Zapytała kogoś z pracowników, którędy można dojść za scenę. Wskazał jej wyjście ale dodał od razu że w tej chwili jest zamknięte. Marta była wytrwała. Biegiem wróciła na salę i wpadła na scenę z szybkością bolidu F1 z Kubicą za kółkiem. Pracownik nie zdążył jej dogonić. Nie zauważyła nawet że złamała obcas. Przemykała za rusztowaniami sceny jak detektyw. Nagle kontem oka zobaczyła spoconego jak mysz Vitasa idącego z jakimś mężczyzną i żywo dyskutującego. Wypadła na korytarz z impetem przewracając głośnik. Zanim padła jak długa zdążyła krzyknąć:
- Vitas! – co specjalnie nie zrobiło na nim wrażenia, chociaż się do niej uśmiechnął. Zaraz poczuła jak podnosi ja barczysty ochraniarz Vitasa. Vitas miał już odejść gdy rozdarła się desperacko: - Ja od Kasi!. Podziałało. Zatrzymał się ale nie odwrócił. Poczekał chwilę, odprawił swojego rozmówcę i skierował się w jej kierunku.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 15:51 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Popatrzył na nią uważnie. Zdążyła wstać zanim barczysty ochroniarz nie wziął jej pod pachę i wyrzucił za drzwi. – Chyba myśli że ściemniam – pomyślała patrząc na Vitasa. Stali tak nieruchomo badając się wzajemnie. On patrzył na nią zastanawiając się czy mówi prawdę, skąd by przecież wiedziała o Kasi? Ona patrzyła jak zahipnotyzowana w jego oczy. – Nie dziwię się Kaśce – pomyślała.
powoli i ostrożnie na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech.
- Proszę nie ch pani ze mną pójdzie – poprosił
- O Jezu do garderoby! – pomyślała – Czy ja mam cos do zgubienia? - przeleciało jej przez myśl? Może prawo jazdy? – ale zaraz przywołała się do porządku i przypomniała dlaczego Ru jest.
Faktycznie weszli do garderoby. Usiadł. Ona też. Udawał rozluźnionego ale kiepsko mu to wychodziło. Niby patrzył gdzieś na jakieś pierdoły ale ręce nerwowo obracające leżący na stole ołówek mówiły wszystko.
- Więc skąd zna pani … Kasię? – powiedział obracając się do niej
- Jest moją przyjaciółką – powiedziała i poczuła opadające emocje. Zrobiło się jej go nagle żal. – Tęskni za nią? Pamięta? A może to jakieś głębsze uczucie ? – myślała intensywnie – Biedny Krzysztof… nie ma szans z taką konkurencją. Nagle zszedł mu z twarzy uśmiech. Posmutniał. Strał się to ukryć. Wstał, zaczął cos poprawiać w wiszących na wieszakach garniturach.
- Piękne są a jaki ty w nich ładny – pomyślała Marta
- Więc pani koleżanka nie miała ochoty przyjechać na koncert? Wysłała panią? Tylko czemu się pani aż tu fatygowała? – zapytał z nutą złośliwości
- To nie tak – zaczęła niepewnie Marta – Kasi nie ma bo nie może jej tu być…. Kasia jest w szpitalu. Ale naprawdę bardzo chciała. Cieszyła się z tych biletów jak dziecko z batonika…. – Marta wyhamowała bo porównanie nie było może najtrafniejsze. Odwrócił się gwałtownie jakby chciał sprawdzić czy nie blefuje. Opanował się.
- Coś poważnego? – zapytał szybko ale bardzo cicho. Słyszała wyraźnie obawę w jego głosie
- Możliwe że tak… - Marta nie potrafiła jakoś sensownie opisać stanu Kasi – ale lekarzem to ja nie jestem. Cos neurologicznego… -ciągnęła
- Ale niech się pani skoncentruje i spróbuje mi powiedzieć cos więcej – poprosił spokojnie ale zdecydowanie. W jego głosie nie wyczuła histerycznego dramatyzmu ale czuła że się przejął.
- Nic więcej nie powiem – postawiła sprawę jasno – Nie wiem więc nie będę filozofować. Jakiś krwiak czy coś tam. I więcej nic. Nie powiem – powtórzyła. Zdała sobie jednak sprawę że w tych kilku słowach zawarła praktycznie całą kartę chorobową Kasi.
Opadł na krzesło. Przez chwilę wpatrywał się w nieszczęsny ołówek na stole. Nie powiedział nic. Nie spojrzał na Martę ani razu. – Olał mnie totalnie – pomyślała.
- Szkoda – zaczął – Miałem nadzieję zobaczenia pani koleżanki podczas dzisiejszego wieczoru…. Myślałem że nie przyszła bo nie chciała.
- Ona ma więcej spraw na głowie niż pan myśli… – powiedziała Marta i poczuła że jej się język zaczyna plątać – Bo ona…. Bo ona proszę pana…. Bo ona wychodzi za mąż! – wypaliła jak z torpedy. Podziałało. Nawet ją zaskoczyła reakcja Vitasa. Spojrzał na nia natychmiast. Z niedowierzaniem. Jakby go poinformowała ze za 5 minut będzie koniec świata.
- No tak…. – próbowała się usprawiedliwiać
- To pewnie jest bardzo szczęśliwa…. – zaczął – Niech jej pani pogratuluje. Albo obydwojgu nowożeńcom – powiedział zrezygnowany nawet na nią nie patrząc.
- No jeszcze to trochę potrwa. Ślub jakoś latem a my jesień dopiero mamy – rozluźniła się trochę. – A może to i lepiej że o sobie zapomną? Może Kasia zejdzie na ziemię? On przecież i tak takich Kaś i Mart ma na pęczki.
- To ja już sobie pójdę – powiedziała – proszę nie mieć Kasi za złe ze jej tu dzisiaj nie było. Może nie powinnam tego panu mówić… ale przepłakała wiele nocy. Bardzo chciała tu być. Nie wie pan nawet jak bardzo – powiedziała. Rzeczywiście. Nie wiedział. Miała już wyjść kiedy nagle się zatrzymała. Wyjęła z torebki pospiesznie jakąś kartkę, złapała leżący na stole ołówek zanim Vitas zdążył zareagować i cos na niej szybko napisała. Następnie złożyła kartkę, podała mu, zacisnęła mocno w jego dłoni – Chyba ręki przez rok nie będę myła ze szczęścia – przemknęło jej przez myśl.
- Niech pan tego teraz nie czyta. Niech pan to przeczyta za jakiś czas - powiedziała poważnie – Ale jeszcze nie teraz. Proszę. Siedział nieruchomo z dłonią ukrytą w dłoni Marty. Nic nie rozumiał.
- Może uzna mnie za wariatkę. Zresztą nie jedna już pewnie widział – pomyślała i szybko wyszła z garderoby. Biegiem skierowała się na postój taksówek i wróciła do hotelu. Nie mogła zasnąć. Długo myślała czy dobrze zrobiła.
- Trudno, stało się. Nie ma płakać nad rozlanym mlekiem. Zasnęła.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 17:27 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Vitas siedział jak zahipnotyzowany trzymając w zaciśniętej dłoni kartkę. Nie przeczytał. Zastanawiał się czy powinien. Skoro prosiła że nie teraz? Nawet nie zapytał jej o imię. Nie zapytał dlaczego Kasia uciekła z teatru wtedy… w Moskwie. Miał totalny zamęt w głowie. Sam nie wiedział dlaczego w jego oczach pojawiły się łzy. A więc była w szpitalu…. Jak poważnie chora? Krwiak. Wyrok śmierci… -odsunął tą myśl jako niemożliwą. Nie chciał w taki obrót spraw wierzyć. Popatrzył w lustro. – Taka przypadkowa znajomość – powiedział do siebie – taka przypadkowa…. Popatrzył na kartkę jeszcze raz. Zaczął ją powoli rozkładać. Jeszcze chwila i zobaczy co na niej jest napisane. Jeszcze chwila. Zatrzymał się. – Nie. Nie otworzę – pomyślał – potem. Tak jak prosiła.
Wstał i zaczął się przebierać gdy do garderoby wszedł jego menadżer – Sergiej Pudovkin. - Powinieneś wyjść do ludzi. Czekają na ciebie – powiedział
- Szkoda że nie ci, których bym oczekiwał – pomyślał – poprawił ubranie. Uśmiechnął się szeroko i wyszedł. – Czas na autografy – pomyślał.
Kasia gorączkowo patrzyła na zegarek. Kręciła się po pokoju jak Żyd po pustym sklepie. – teraz jest chyba środek koncertu – pomyślała – co robi Marta? Czy Vitas zauważył jej nieobecność? Czy w ogóle pamiętał że wysłał jej bilety? A może to nie do niej….. Ale przecież nie każdy gubi dokumenty w tak beznadziejny sposób jak ona. Postanowiła pójść spać zanim wróci Krzysztof . - Trochę wcześnie ale powiem że źle się czuję – pomyślała. – Z drugiej strony nie chcę go martwić kłamiąc w ten sposób. Mimo to położyła się. Krzysztof przyszedł obładowany jak wielbłąd.
- kochanie zrobiłem zakupy – rzekł - kupiłem wszystko to co lubisz. Uśmiechnęła się. To dobrze mieć kogoś takiego jak on przy sobie. Ma dużo szczęścia.
wymyśliła jakiś błahy pretekst i położyła się spać. Myśli o Vitasie nie pozwalały zasnąć. Co teraz robi Marta? - zastanawiała się. – Trudno powiedzieć – ona taka durna jak i ja – pocieszała się. Nie wiedziała jednak że Marta jednak nie była taka głupia. Nie wiedziała że to co Marta zrobiła po koncercie miało odnieść kiedyś skutek który przejdzie wszelkie oczekiwania Marty. Czekała na przyjaciółkę. Co powie, jaka zda relację?
Marta po powrocie nawet nie zdążyła rozpakować walizki. Spojrzała na zegarek. Minęło południe. Krzysztof w pracy. Chwyciła telefon jak tonący brzytwę.
- To ja! – krzyknęła do słuchawki. Kasia musiała aż odsunąć swoją bo myślała że jej bębenki popękają. – No trudno nie usłyszeć – odpowiedziała
- Jesteś sama? – spytała podekscytowana Marta.
- Tak – padła cicha odpowiedź
- To czekaj na mnie, zaraz będę – wrzasnęła Marta, a Kasia nawet nie zdążyła zareagować
Przyjechała z prędkością światła. Kasia zobaczyła wypieki na twarzy koleżanki.
- Ty na pewno zdrowa jesteś? – spytała patrząc na przyjaciółkę. Marta ochłonęła.
- Nie uwierzysz co zrobiłam – popatrzyła na Kasie i nagle spoważniała. Opisała pokrótce koncert. Nie chciała się rozpływać nad Vitasem. Po co kopać leżącego? – myślała. Na końcu wbiła wzrok w podłogę.
- Poszłam za kulisy i rozmawiałam z nim – mówiła nie podnosząc wzroku. Kasia nie wierzyła własnym uszom! Marta go rwała! I jeszcze się tym chwali gdy ona chora gnije w łóżku!
- No takich szczegółów to mogłaś mi oszczędzić – zaczęła poprawiać koc.
- Ja się z nim na randkę nie umawiałam tylko rozmawiałam o tobie – Marta wreszcie podniosła wzrok.
- O mnie? A co mu powiedziałaś? – Kasia nie próbowała ukryć zaskoczenia
- Wszystko. Powiedziałam dlaczego cie nie ma, że jesteś chora i w szpitalu, że chciałaś przyjechać, że ryczałaś…. – ciągnęła szybko Marta zanim Kasia ją z domu wywali. Kasia nie wiedziała co powiedzieć. Wybełkotała tylko:
- A co on na to? Marta się ucieszyła że o to spytała.
- Było mu przykro. Nie potrafi za bardzo udawać w takiej sytuacji chociaż na scenie to niezły bajerant – ale widziałam. Widziałam jak zareagował. Pytał co ci jest, chciał cię zobaczyć…. Myślę, że w na swój sposób tęskni. A już na pewno cie nie zapomniał – Marta była z siebie dumna.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 18:12 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Kasia popatrzyła w okno. - A nie zawracaj ty mi już głowy. Fajnie że się dobrze bawiłaś. Ja muszę do ślubu Sali szukać, inne pierdoły załatwiać. Pomożesz mi? – zapytała odwracając się do Marty. Ta nie spodziewała się czegoś takiego! Zero zainteresowania. Zero tęsknoty czy uczucia! Czy ona wogóle jeszcze się Vitasem interesowała? – zastanawiała się Marta. – Oczywiście że pomogę – uśmiechnęła się pojednawczo.
Następne tygodnie wlokły się jak makaron spaghetti. Krzysztof skakał nad nią jak nad jajkiem. Wprawdzie nie czuła się już zupełnie dobrze, o powrocie do pracy na razie nie było mowy, zbliżały się święta. Ale najważniejszą sprawą jaką załatwiła było ustalenie daty ślubu. Padło na sierpień. Lato w pełni. Tym bardziej że zapowiedzi synoptyków były obiecujące. Sierpień najcieplejszym miesiącem roku. Suknia gotowa. Nawet ta czerwona róża na którą się tak uparła spoczywała w pudełku w Marty szafie. I przepiękne, długie rękawiczki z satyny koloru ecru. Takie jak sukienka. Czyli prawie wszystko gotowe. Za trzy tygodnie święta – pomyślała Kasia. Czas kupić jakiś prezent dla Krzysztofa. Znowu będzie to robić na ostatnią chwile i kupi jakiś krawat czy koszulę. Starała się wymyśleć coś oryginalniejszego. Piżamę? Nic jej nie przychodziło do głowy. Ciekawe co on jej kupi? Uśmiechnęła się do siebie. Jego prezenty zawsze były trafione. Wiedział jak jej zrobić przyjemność. W zeszłym roku dostała tę czerwona koszulkę nocną…. Czerwoną… - pomyślała. Podeszła do szafy i ją otworzyła. Wyjęła z niej piękną czerwona sukienkę z haftem złotego smoka. Położyła na łóżku. Rozebrała się nie odrywając od niej wzroku. Ubrała i spojrzała w lustro. Wróciły wspomnienia. Nie widziała w lustrze swojego odbicia ale Vitasa. Jak śpiewając kolejne wersy piosenek patrzył na nią… jak zszedł ze sceny i podał jej mikrofon…. Doskonale zapamiętała jego oczy…. Spojrzała w nie i ujrzała całą jego duszę. Przynajmniej tak jej się wydawało. Przypomniała sobie też wizytę w garderobie. Jej już tak miło nie wspominała. Przypomniała sobie też że chciał ja pocałować kiedy zaniosła różę. Dlaczego zrobiła unik i nie pozwoliła mu na to? Dlaczego? Nagle zrobiło się jej gorąco. Usiała. Nie wiedziała sama czemu wzięła kartkę i zapisała na niej „…gdy ostatnia róża zwiędła rzekłam chłopcu: idź. Zerwała się złota nić, którą miłość przędła…”. Zgniotła kartkę. Ale ja głupia jestem – zamyśliła się.
- kochanie co tam piszesz? Może list miłosny do mnie? – Krzysztof ucieszył się na jej widok ale stanął jak wryty – Skąd masz taką piękną sukienkę? Nie widziałem jej. Wyglądasz przepięknie!
Wiedziała o tym.
Tymczasem Vitas siedział w swoim domu pod Moskwą. Miał dwa dni wolnego zanim przygotują wszystko do jego koncertu w Irkucku. Daleko – pomyślał. No i zimno. W końcu to już grudzień. Kalendarz imprez napięty. Patrzył na ogień w kominku. Był sam. Wreszcie nikt mu się po domu nie kręcił. Przejrzał scenariusz imprezy, piosenki i ich kolejność. Ostanie ustalenia. Sergiej ma jutro rano przyjechać a on, Vitas ma powiedzieć jakie ma zastrzeżenia. A jakie może mieć? Zawsze wszystko dobrze przygotowywali to co się będzie teraz martwił? Zresztą nie miał do tego głowy. Popatrzyła na kominek. Wstał, dorzucił parę kawałków drewna, oparł się o niego. Na kominku stało mosiężne pudełko z bogatymi zdobieniami. Nieduże ale wiedział co go tak w nim przyciągało. Otworzył. Wewnątrz leżała złożona na czworo kartka. Ta sama którą dała mu Marta. Już prawie dwa miesiące. Może powinien ją jednak przeczytać? Na początku bardzo chciał. Teraz przyszła obawa i strach. A jeśli Marta napisała że dla Kasi nie ma już ratunku, że jej los jest przesądzony? Jeśli nie chciała mu tego mówić wprost wiec napisała? Sięgnął po kartkę. Zaczął otwierać. Zatrzymał się. Zrobiło mu się gorąco, serce zaczęło bić mocniej. Usiadł. Patrzył na ten zwyczajny kawałek papieru. Zebrał myśli i otworzył. Wreszcie otworzył i przeczytał co było na nim napisane. Po przeczytaniu pierwszych paru słów nie mógł zebrać myśli.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 19:10 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Czytał na głos „jeśli zależy panu chociaż trochę na niej proszę się z nią spotkać. Zdaję sobie sprawę, że proszę o cud ale dla pana nie ma chyba rzeczy niemożliwych. Brakuje jej pana jak powietrza. Wspomnienia z Moskwy pielęgnuje w sobie jak relikwie a pana obraz zamknęła już na zawsze w swoim sercu. Widzi pana wszędzie. Każda rzecz, każdy drobiazg, nawet folder reklamowy moskiewskiego hotelu ma pańską twarz. Cierpi ale nigdy się do tego nie przyzna. Kocha mężczyznę za którego wychodzi ale to co czuje do pana to zupełnie coś innego. Do tego spotkania MUSI dojść…”. Oderwał wzrok od kartki. Odetchnął. Przynajmniej wiedział że nie chodziło o jej zdrowie. Zaczął gorączkowo myśleć. „….brakuje jej pana jak powietrza… do tego spotkania musi dojść….” Powtarzał. Myśli przelatywały jedna za drugą. Ochłonął. Ale jak? Przecież nie rzuci wszystkiego i nie poleci do zaręczonej kobiety? Zapuka do drzwi i co powie jeśli otworzy jej narzeczony? „Dzień dobry ja do pańskiej przyszłej żony bo chyba o mnie myśli?”. Uśmiechnął się . – Dostałbym w pysk jak nic! – pomyślał. Nagle wpadł na pewien pomysł. Siadł przy komputerze. Wpisał szybko imię i nazwisko Kasi w wyszukiwarkę. Wyskoczyło kilkanaście linków. Wiele się powtarzało. Jakaś firma reklamowa. Wszedł na stronę i zaczął czytać. „…Zajmujemy się….. siedziba….. telefon….”. A gdzie pracownicy. Znalazł. Dział reklamy. Popatrzył. Zdjęcie przedstawiało grupę młodych ludzi. Wśród nich dostrzegł twarz Kasi. Uśmiechała się promiennie. Jej długie czarne włosy tym razem upięte wysoko, gładko podkreślały jej piękne oczy. Niebieska garsonka. Takiej jej nie znał. Czytał pochłaniając słowa. Wiedział już gdzie pracuje, telefon….. A jakiś mail? Jest! Mail do Kasi. Co prawda do pracy ale zawsze. Ale co ma napisać? Czy w ogóle pisać? Przecież pewnie nie jest w pracy. Jest chora. To jaki jest sens? Wstał, zamknął komputer. – Co ja robię? – pomyślał. Schował twarz w dłoniach. – Tobie chyba zupełnie odbiło – powiedział sam do siebie. Położył się spać. Myśl, że znalazł jakąś możliwość kontaktu z Kasią nie dawała mu zasnąć. Uspokajała go. W każdej chwili może napisać. Ale jak się podpisze? Vitas? Nie uwierzy. Przynajmniej on na jej miejscu by nie uwierzył. Więc co? Nie wymyślił już nic. Sen był silniejszy.
Marta siedziała w domu i gotowała obiad. Piotr kręcił się po mieszkaniu i zakłócał jej możliwość myślenia co ja irytowało. Właśnie, jakby tego było mało, spaliła kotlety na zelówkę. Popatrzyła na węgielki. – Kocha to zje – pomyślała. Odwróciła twarz do okna. Niemożliwe żeby Kasia zupełnie wymazała Vitasa z pamięci. A ona takie rzeczy nawypisywała…. A jak się chłopak przejmie i będzie szukała kontaktu a ta go pogoni? Ona czasem jest niezrównoważona więc nigdy nie wiadomo. Teraz pewnie Krzysztof wypełnia cały jej czas. Pomyślała o Piotrze. Czemu ten palant tak mnie na rękach nie nosi? Jakby czytając w jej myślach do kuchni wszedł Piotr. – Co tu tak śmierdzi? – zapytał rozglądając się – mamy pożar w okolicy?. Wydawało mu się że jest zabawny. Marta popatrzyła na niego.
- Kiedy ty mi ostatnio powiedziałeś że mnie kochasz? – wypaliła. Piotr zdębiał jakby mówiła po chińsku.
- Ja…., ja….. – zaczął – no przecież kiedyś ci mówiłem, powinno ci wystarczyć – uznał że taka odpowiedź będzie dla niej satysfakcjonująca. Mylił się bardzo.
- Tak? To ja też już poszłam z tobą do łóżka kiedyś. Powinno ci wystarczyć – odpysknęła. Nie spodziewał się.
- Martusiu, zaskoczyłaś mnie – podlizywał się – Wiesz że bardzo cie kocham, że nie mogę żyć bez ciebie!
- Pewnie, bo kto ci skarpetki będzie prał – pomyślała ze złością
- Mógłbyś mnie czasem gdzieś zabrać! Nawet ostatnio rzadziej mi kwiatki kupujesz, że już o teatrze czy kinie nie wspomnę a zakupy z tobą to kara boska! – wydarła się
- Kotku, ciszej bo cie słychać na drugim osiedlu trzy ulice dalej – uspokajał ją przerażony Piotr – Może pójdziemy wieczorem do kina – zapytał pojednawczo
- A idź ty sobie sam!!! Nawet z kolegami na piwo! Weź przy okazji Krzyśka co by wam smutno nie było! Pocieszysz biednego przyszłego żonkosia! A w ogóle paszoł won mi stąd! Na obiad idź do baru. Spalił się. Ja nie idę. Od dzisiaj się odchudzam! Won! – wrzasnęła Marta. Piotr był w ciężkim szoku. Nigdy, przenigdy czegoś takiego w jej wykonaniu nie widział. Czasem myślał że nie powinna się zadawać z Kasią bo po tym co opowiadał Krzysiek to one bardzo podobne do siebie są.
Marta została sama. Nie wiedziała co z sobą zrobić. Namieszała. Kasia postawiła krzyżyk na Vitasie. A ona napisała mu jak bardzo Kasia za nim tęskni. A jeśli będzie dążył do spotkania, dostanie kosza to jej, marcie, tego nie zapomni i pomyśli że jest wariatką. Dodatkowo mogła stracić przyjaciółkę. Co teraz? Jak to odkręcić?
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Pon Paź 05, 2009 20:40 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Jutro miały pochodzić po sklepach z dodatkami żeby wybrać jakieś prezenty choinkowe. – Może wtedy wybadam jak wielka jestem idiotką? – pomyślała.
Kasia od rana chodziła smętnie po mieszkaniu nie bardzo wiedząc co ze sobą zrobić. Pogoda była paskudna. Niby zima śniegu jak na lekarstwo i wszechogarniające błoto. Ale musiała cos kupić. Za parę dni Wigilia a ona dalej nie miała prezentu. Pocieszyła się że Marta też jeszcze nic nie kupiła. On już pewnie tak. Jedzeniem i przygotowaniami nie musiała się przejmować. Jechali z Krzysztofem w góry. Odpocząć. On tak ale ona? Po czym? Ale chciał to pojedzie. Spojrzała na zegarek. Marta się spóźniała. Wyjrzała przez okno. Marta właśnie wychodziła z samochodu. Opatulona jak Eskimos.
-Jestem. Możemy iść w tany na zakupy! Ubieraj się! – Kasia powoli zaczęła ubierać kurtkę. Nagle się zachwiała
- co ci jest? – spytała Marta z przerażeniem – wezwać pogotowie?
- No chyba cię pogięło! – zwymyślała ją Kasia – Nic mi nie jest! Poprawiła czapkę i poszły. Chodziły po sklepach pół dnia
- No popatrz, niby wszystkiego tyle a nic nie można kupić – powiedziała Marta
- No, w komunie to jak skarpetki rzucili to przynajmniej wszyscy faceci wiedzieli co pod choinkę dostaną – przyznała rację koleżance. Ledwo się doczłapały do samochodu. Gdy wsiadły Kasia powiedziała:
- Jestem zajechana jak szmaciarza koń. Idziemy na piwo! – powiedziała
- Ty jesteś pewna? Wiesz że ja nie mogę bo prowadzę a ty nie możesz bo…. No bo nie możesz – Marta chciała jej wyperswadować tak beznadziejnie głupi pomysł
- A przestań, na cos trzeba umrzeć! – jedź do jakiegoś dobrego baru, byle nie do jakiejś mordowni. Pół godziny później siedziały w restauracji. Marta sączyła colę natomiast Kasia zamówiła sobie porządnego drinka. Musiał być z parasolką. Marta trochę się denerwowała. – Powinnam jej sok pomarańczowy pozwolić wypić a tak jestem świadkiem jak zostaje alkoholiczką. Dobrze że nie pije do lustra tylko do mnie – myślała.
- O czym tak zawzięcie myślisz? – Kasia miała wyjątkowo dobry humor
- O czymś ci muszę powiedzieć…. – zaczęła Marta
- No i niech zgadnę – śmiała się Kasia – nie jesteś w stanie bo masz tremę? Marta popatrzyła na nią>
- No jakbyś zgadła. To dotyczy ciebie – zaczęła niepewnie
- No to zamieniam się w słuch – Kasia była w świetnym humorze co zawdzięczała drinkowi. Pochyliła się do koleżanki, popatrzyła jej w oczy i śmiejąc się powiedziała nakazującym głosem: -Mów! Marta spuściła wzrok.
- To dotyczy ciebie…. I Vitasa. Kasi uśmiech zszedł z twarzy tak szybko jak się pojawił. Popatrzyła w bok
- Po co mi o nim mówisz? Było miło ale się skończyło. Byłaś na koncercie co mnie cieszy ale nie musimy do tego wracać.
- Ale ja ci wszystkiego nie powiedziałam – ciągnęła Marta – Jak ci mówiłam że poszłam z nim do garderoby i rozmawiałam o tobie to była prawda…
- No i co dalej…. – Kasia była wyraźnie znudzona – Powiedziałaś o czym gadaliście i tyle. Chcesz mi to jeszcze raz opowiedzieć?
- Nie chcę ci jeszcze raz opowiedzieć ale cos dopowiedzieć. Coś czego wcześniej nie powiedziałam.
- No to słucham – Kasia rozsiadła się w fotelu i sięgnęła po szklankę i jednym łykiem opróżniła ją
- A ty możesz tyle nie pić? – spytała ugodowo Marta. Kasia była jakaś dziwna.
- Nie, nie mogę – odezwała się – Kelner, poproszę jeszcze jednego drinka! – wydarła się na kelnera aż Marta podskoczyła.
- Mówisz czy nie? Bo zamówię całą flaszkę – zaszantażowała ją Kasia.
- Jak z nim rozmawiałam w garderobie – Marta postanowiła nie zwlekać zanim Kasi urwie się film – to oprócz tego wszystkiego co mu powiedziałam napisałam mu jeszcze liścik.
- No nie gadaj! On ci przez ramie patrzył jak ty do niego list miłosny na kolanie pisałaś?! – Kasia opróżniła już kolejnego drinka do połowy
- Nie, napisałam go szybko i wręczyłam wychodząc – Marta traciła cierpliwość, tym bardziej że Kasia coraz mniej poważnie podchodziła do tego co mówiła Marta – Napisałam mu, że tęsknisz, że ci go brakuje, że o nim myślisz i wyjesz w poduszkę – wyrecytowała jak pacierz jednym tchem
- Coś ty mu napisała idiotko jedna?! – Kasi mało szklanka nie wypadła z ręki – Ty chyba nienormalna jesteś? Jak chciałaś zwrócić jego uwagę trzeba było napisać że mu striptiz gratis zrobisz niech tylko do hotelu taksówkę przyśle – Kasia robiła się nieprzyjemna a wypity alkohol dawał o sobie znać coraz wyraźniej.
- Chodź, odwiozę cie do domu a jutro pogadamy – zaproponowała Marta
- Czekaj… - zatrzymała ja Kasia – Jak już napisałaś taki cudowny list to trzeba to jakoś uczcić. I zamówiła kolejną szklankę alkoholu. Marcie ręce opadły
- Proszę cię, wyjdźmy stąd. Przepraszam cię, pojedziemy do domu? – negocjowała
- Nigdzie nie jadę! – powiedziała pijana jak bąk Kasia. Siedziała i patrzyła w okno kawiarni jak sroka w gnat.
- No proszę cie, zrób to dla mnie. Krzysztof na pewno się martwi. Może dzwonił a ty telefon w szatni zostawiłaś – ciągnęła
- Nie lej wody, zadzwoniłby do ciebie! A teraz baletują z Piotrkiem gdzieś razem to co ty sobie będziesz odmawiała? –argumentowała Kasia
Po długo trwających negocjacjach Kasia zgodziła się na powrót do domu. Dobry humor przeszedł jak ręką odjął. Zrobiła się markotna i smutna. Ledwo wyszła z kawiarni, poczuła zimny powiew powietrza. Zrobiło jej się słabo, musiała się oprzeć o drzwi.
- Jezu co ci jest? Źle się czujesz? – zapytała zaniepokojona Marta. Kasia nie odpowiedziała. Popatrzyła na nią. Marcie wydawało się że koleżanka wytrzeźwiała w zastraszająco szybkim tempie.
- Ty się mnie pytasz czy się dobrze czuję? Przed godzina powiedziałaś mi jak prowadziłaś korespondencję z Vitasem i ty chcesz żebym ja się dobrze czuła? – ciągnęła – Ja już siły nie mam. Rozumiesz? Nie ma dnia żebym o nim nie myślała. Tak bardzo bym chciała zobaczyć go jeszcze raz. Kasia zsunęła się po ścianie i usiadła na zaspie zsuniętego z chodnika śniegu. Rozpłakała się, podniosła głowę i powiedziała:
- Ten jeden, chociaż jedyny raz… Jeszcze tylko raz, a potem świat może się zawalić – płakała patrząc w ciemne niebo.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 19:20 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Krzysztof już od dwóch tygodni nie odzywał się do Marty. Jak już coś od niej chciał to dzwonił do Piotra. Był zły że Marta pozwoliła Kasi tak się zalać.
- Jak już ją tak spiłaś to ją trzeba było od razu odwieźć na Izbę Wytrzeźwień – wściekał się. Marta spuściła głowę. Nic nie powiedziała. Wiedziała że Krzysztof był przerażony. Przerażony że Kasia chora a do tego tak pijanej to jej nie widział.
Kasia za to wracała do zdrowia. Miała ogromne wyrzuty sumienia że tak zmartwiła Krzysztofa.
- No ale przecież nic się nie stało. Nikt ze znajomych mnie nie widział więc nie będą mówić że jestem alkoholiczką… - mówiła nie zdając sobie sprawy z powagi sytuacji – Przecież od jednej imprezy nie umrę – mówiła myśląc o powodzie swego pijaństwa. O Vitasie. Jak już miała tego myślenia dość zaczęła się zastanawiać
- A po co ziemia takich ludzi nosi? Żeby innym życie burzyli! Żeby, żeby…. – zabrakło jej słów – Żebym ja na tyłku nie mogła usiedzieć… - zrezygnowała z dalszych filozoficznych rozważań.
Święta zbliżały się nieubłaganie. Kasia siedziała w ciepłym pokoju na jakimś pipidówku w górach i patrzyła na kominek. Krzysztof kręcił się jak w ukropie.
- Kochanie w co się ubierzesz? Może w tą bluzkę, którą ci kupiłem w zeszłym tygodniu? – dopytywał. Mięli zejść na Wigilię do gospodarzy razem z kilkoma innymi turystami.
- Jak dla mnie to mogę nawet włożyć worek i przepasać się sznurkiem – myślała – A chce mi się tam iść jak psu wisieć – patrzyła w kominek jak sroka w gnat. W białą bluzkę – oczywiście bo on kupił.
- Ubiorę dżinsy i sweter. Ten rozlazły. Z pamiątkowymi pazurami Garfilda – powiedziała nie patrząc na niego – co to Sylwester jest? Zrezygnował. A niech się ubiera w co chce – pomyślał – Ważne że tu jest. A on z nią.
Vitas siedział po koncercie w garderobie. – Ledwo żyję - pomyślał. Ale przynajmniej wiem, że ludziom się podobało. To największa nagroda dla mnie – ciągnął w myślach. Za dwa dni jedzie do Krasnodaru a potem Ukraina. Ukraina…. – zaświtało mu w głowie – właśnie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadł! Załatwi to jutro – pomyślał i ucieszył się że wpadł na tak genialny, jak mu się wydawało, pomysł.
- Kochanie, bardzo się cieszę, że tu jesteśmy razem. A ty się dobrze czujesz – Krzysztof patrzył głęboko w oczy Kasi. Ta jednak była mało romantycznie nastawiona.
- A kiedy wrócimy do domu – myślała – ja chce do domu!
Krzysztof poprosił żeby usiadła na krześle co niechętnie uczyniła.
- Zamknij oczy – poprosił. Zamknęła chociaż nie bardzo wiedziała po co. Krzysztof wyjął z zielonego pudełeczka przepiękny naszyjnik z kryształów Svarowskiego i założył jej na szyję.
- Możesz już otworzyć. Dotknęła naszyjnika.
- To dla mnie? - zapytała. Musiał kosztować majątek – myślała oglądając go.
- Krzysztof, ja nie chcę żebyś robił mi takie prezenty. To jest za drogie. Poza tym gdzie ja w tym będę chodziła? – mówiła
- A komu mam robić jak nie tobie? Niedługo Sylwester – będziesz miała okazję go założyć. Będzie pasował do twojej sukienki.
- Ciebie chyba zupełnie pogięło? – popatrzyła na niego – taki naszyjnik do sukienki w ludowe wzorki? – trochę jej się głupio zrobiło że taką szmatę na Sylwestra wzięła. Ale trudno. Krzysztof uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie kochanie, do tej kiecki z kółka różańcowego nie będzie pasował ale do innej tak.
- Tyle że te inne w domu zostały – powiedziała oglądając jeszcze raz naszyjnik. Krzysztof wstał, otworzył swoją walizkę, wyjął z niej coś i odwrócił się do niej. Nie mogła uwierzyć własnym oczom.
- Ale do tej będzie pasował idealnie – uśmiechnął się i rozłożył przed nią piękną czerwoną sukienkę. Ze złotym smokiem na dole.
- Wziąłem ją bo ty chyba zapomniałaś. Wyglądasz w niej oszałamiająco – był wyraźnie dumny z siebie. Ją zamurowało zupełnie. Nie mogła pozbierać myśli. Popatrzyła na Krzysztofa.
- Oj facet, ja to bym się w nią chętnie dla kogo innego ubrała – patrzyła w oczy Krzysztofa, który widział w nich wielką miłość do niego. Czyli to co chciał widzieć. Kasi przez moment wydało się że nie umie kochać. Że nie powinna z nim być bo go unieszczęśliwi. Właściwie to nie zasługuje na niego – myślała – Po co on się żeni ze mną? Zrobiło jej się go żal. – Ale z drugiej strony jeśli mi go żal to chyba go kocham? – patrzyła mu w oczy – Chyba jednak kocham…. – sama siebie przekonywała. Z bólem serca nałożyła ta sukienkę w Sylwestra. Nie była w stanie myśleć o naszyjniku. Patrzyła na złotego smoka ale widziała twarz Vitasa. Te jego oczy kiedy pod nos podsunął jej mikrofon. – Musiałam niewyobrażalnie fałszować. Jak Garfield gdy lata za panienkami – dumała. Za to Krzysztof łaził jak paw z zadartą głową. Był dumny z Kasi. Wszystkim paplał że to jego narzeczona. JEGO. – A żeby ci pryszcze na języku wylazły – myślała zniechęcona Kasia. Sylwester był dla niej beznadziejny. Bardziej nieudany niż jakikolwiek przedtem….
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 19:56 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Vitas obudził się wcześnie rano. Od razu przypomniał mu się wczorajszy „genialny” pomysł. Uśmiechnął się do siebie. – Teraz skutek murowany – pomyślał – teraz się na pewno uda. Teraz porozmawiają. Dopilnuje żeby nie uciekła. – Zwiążę i przykleję do krzesła – myślał zaparzając sobie kawę – i niech spróbuje protestować – zaśmiał się. Wziął telefon i wybrał numer. Rozmowa trwała krótko. Gdy skończył uśmiechnął się i powiedział do siebie - Tym razem będzie jeden bilet. Nie będę oglądał pustego miejsca.
Sylwester i nowy rok minęły bardzo szybko. Wracali do domu. Kasi gapiła się w mijany krajobraz. Natomiast Krzysztof szczerzył się jak mysz do sera. – Kochanie co taka jakaś dziwna jesteś – uśmiechnął się do niej – Jakaś zła ostatnio jesteś. Okres masz czy co? No mało jej piorun w tym momencie nie trafił. Zrobiła oczy jak pisanki w Wielkanoc, spojrzała wrogo na niego
- O żesz ty antyfeministo jeden! Okresu się czepiasz?! A faceci to… to…. – no co mają, myślała – A faceci to szybciej łysieją! – wypaliła. Skrzywił się bo wyraźnie nie widział powiązania. – Dobra, niech ci będzie, że zaczynam łysieć– powiedział i dla pewności spojrzał w lusterko.
Vitas odpoczywał w hotelu. Siedział przy stole i zaklejał kopertę. – Zaraz przyjdzie kurier i ją wyśle. Do rąk własnych. Oczywiście nie może on się podpisać ale jakaś firma marketingowa może. Powinna dostać w ciągu tygodnia – myślał – teraz na pewno się uda. Uśmiechnął się. Nie był przyzwyczajony do takich sytuacji. Zawsze fanki czekały pod drzwiami… a tu jedna z garderoby nawiewa. To cos nowego. Musi się dowiedzieć wszystkiego. Musi… Zżerała go ciekawość. Ukraina. Koncert we Lwowie za jakieś dwa tygodnie. Czy przyjedzie? On bliżej nie przyjedzie. A właściwie dlaczego nie może wystąpić w Polsce? – A dlatego ze tam cie mało znają – odpowiedział sobie sam – I cie tam nie chcą. Posmutniał. Sergiej wprawdzie był zainteresowany podbiciem tamtego rynku. Co z tego skoro nigdzie nie można usłyszeć jego piosenek? Ma ponoć jakiś fanklub ale to kropla… ktoś tam działa, a jak mu pomóc – pomyślał o swoich polskich wielbicielach. – A może poczytać co tam piszą? – pomyślał – A może Kasia gdzieś tam jest i też się udziela? Że też wcześniej na to nie wpadł. Podszedł do komputera i zaczął szukać. Jest! Polska strona. Przeczytał głośno: „I am simple you, I live because of you…”. Ładne – pomyślał. Przynajmniej wie że ktoś tam się nim interesuje. Jest jakieś forum dyskusyjne. Postanowił sprawdzić. Ładne zdjęcie wybrali. Podobało mu się. Ale czy tam pisała Kasia? Zastanawiał się? Eeee… Nawet jeśli tak to przecież pewnie się nie podpisała z imienia i nazwiska. Ale z ciekawości przejrzał kilka postów. – Ale maja poczucie humoru i wyobraźnię – pomyślał po paru minutach lektury. Jak będzie miał więcej czadu to musi poczytać więcej – pomyślał odchodząc od komputera. To ciekawsze niż piszą jego fanki z Chin czy innych krajów Azji. – No – przyznał – mają dziewczyny fantazję.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 20:14 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Jutro przejrzy jeszcze swoja prywatną pocztę. Dawno tam nie zaglądał.
Kasia siedziała przed monitorem komputera i patrzyła tępo. Marta przysłała jej jakieś zdjęcia z imprezy Sylwestrowej. Beznadzieja. Jak można siedzieć w Sylwestra z kolegami z pracy. Też mi impreza pracownicza – pomyślała. Dawno nie sprawdzała co ma na poczcie służbowej. Przecież niedługo wróci do pracy a nie ma pojęcia co się tam dzieje. Zamknęła zdjęcia Marty – pooglądam później – pomyślała. Otworzyła służbową pocztę. – O Boże, komu się tak chciało pisać? 67 nieodebranych wiadomości! – otworzyła ze zdumienia oczy. Zaczęła na początku usuwać wszystkie reklamy nawet ich nie czytając. Zostawiła prywatne listy od znajomych i takie, których nie znała. Siedziała tak już ponad godzinę i ślęczała nad odpowiedziami na kolejne maile. Miała dość. Jeszcze tylko kilka. Otworzyła ostatni. Od kogo? Nadawca jakiś nie znany jej. Ale zaczęła czytać treść.
„Czy czuje się pani już lepiej? Mam nadzieję, że tak. Bardzo mnie zmartwiła wiadomość o pani chorobie mimo, iż koleżanka starała się za dużo nie powiedzieć. Bardzo mnie też zasmuciła pani nieobecność w Monachium. Czekałem na panią. Bałem się że mój Kopciuszek i tym razem ucieknie i tym razem może nic nie zgubić. Nie tracę jednak wiary i nadziei, że się spotkamy. Może nawet niedługo. Szybciej niż pani myśli. Nasze spotkanie spoczywa w tej chwili tylko i wyłącznie w pani rękach. Ja nie mogę nic więcej zrobić. Pozdrawiam panią raz jeszcze serdecznie. V
P.S. Proszę się spodziewać w najbliższych dniach przesyłki”
Czytała list ze sto razy nie mogąc uwierzyć że taki dostała. Ale od kogo. Adres mailowy taki był zwykły. Żadna firma, nic. Totalnie nic. Jakiej przesyłki, co mogła dostać? Kwiatki? Tej nocy nie mogła zasnąć. Skończyło się tabletkami nasennymi.
Dwa dni później Kasia dostała przesyłkę. Wiedziała już od kogo mimo, że na kopercie była nalepka z jakimś adresem nieznanej jej firmy. Otworzyła tak delikatnie jakby otwierała baśniowy sezam. W kopercie był bilet. Jeden tym razem. Przeczytała. Na koncert we Lwowie. Za tydzień. Tym razem obyło się bez nerwów i emocji. Spodziewała się czegoś takiego. Sprawdziła kopertę. Może jakiś list? Ale nie znalazła niczego. Tylko bilet.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Wto Paź 06, 2009 22:05 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Vitas był dumny ze swojego pomysłu. Jakie to proste! Założyć fikcyjna pocztę i pisać do kogo się chce i co się chce. Ale on tą pocztę dla Kasi założył. Czy odpisze? A może nie sprawdza? Musi się zorientować gdzie to miejsce jest na Sali. Prosił pośrodku. Ma być pośrodku. Ale tym razem nie w trzecim rzędzie. Zażądał pierwszego. Ma być w pierwszym rzędzie. Ona ma siedzieć w pierwszym rzędzie – myślał patrząc w okno.
Kasia pakowała się. Koncert za dwa dni. No dwa i pół. Krzysztof siedział skrzywiony i przyglądał się jej.
- Na pewno musisz jechać? – marudził wiedząc że w takiej sytuacji nic nie wskóra – A nie może jechać kto inny? A dlaczego ta umowa musi być podpisana we Lwowie? Nie mogą tu przyjechać? Pogryziecie ich jak przyjadą? – gadał jak katarynka.
- Kotku będę na siebie uważała. No widzisz jacy oni są upierdliwi! Muszę się czasem poświęcić, wiesz to dla mnie bardzo ważne. Wiesz kariera, te sprawy…. Rozumiesz mnie kochanie – przekonywała go, chociaż miała ochotę wykrzyczeć po co jedzie.
Jechała telepiąc się w pociągu już tyle godzin. Droga wlokła jej się niemiłosiernie. Patrzyła w okno i w migający krajobraz za nim. Chciała żeby biegł jeszcze szybciej. Nawet marcie nie powiedziała gdzie jedzie. Wyobrażała sobie jak to będzie. Przyjedzie, pójdzie na koncert. Pierwszy rząd. Ale w którym miejscu? Pośrodku? A może gdzieś z boku? Może jej nie zauważy? Czy na pewno wzięła ta czerwoną sukienkę którą tak zapamiętał. Uśmiechnęła się na wspomnienie sytuacji w jakiej ja kupiła. Gdyby miała więcej czasu kupiłaby pewnie jakąś brązową, zieloną. Ale nie czerwoną. A może to zrządzenie losu? Może tak miało być?
W końcu znalazła się w pokoju hotelowym. Resztkami sił się dowlokła. Jutro koncert, jutro go zobaczy, musi się wyspać. Jak z niej pożytek jak będzie wyglądała jakby ją walec przejechał. Nie rozpakowała się nawet. Wyjęła tylko sukienkę i delikatnie powiesiła na wieszaku. Szybki prysznic i do łóżka! Zasnęła gdy tylko przyłożyła głowę do poduszki. Miała mnóstwo dziwnych snów. Śniło jej się że ucieka z koncertu, a on schodzi ze sceny i biegnąc za nią woła jej imię. Nie wie sama czemu ucieka. Wybiega z Sali prosto wpadając na Krzysztofa, który stoi i patrzy bez słowa na nią. Nie mówi nic gdy Vitas za nią wybiega z Sali. Ona ogląda się za siebie. Mężczyźni stoją naprzeciw, ona pomiędzy nimi. Nie wie którego ma wybrać. Miota się. w pewnym momencie słyszy głos Marty, która pojawiła się nagle:
- Kasia, to jeszcze nie koniec. Jeszcze….
W tym momencie Kasia zerwała się z łóżka. Była cała spocona i wystraszona. W myślach próbowała odtworzyć cały sen, zinterpretować go w jakiś sensowny sposób. Po godzinie dała spokój. Było południe. Miała najwyżej 6 - 7 godz. O 19.00 początek. Znowu zobaczy go. Czy się ucieszy, że ja widzi? Przypomniała sobie ze chciała zajrzeć do kwieciarni i kupić kwiaty. Oczywiście czerwone róże. Musi zdążyć. Poprosiła o uprasowanie sukienki, zdążyła jeszcze odwiedzić hotelową kosmetyczkę. Kupiła kwiaty. Były piękne. Tak jak te w Moskwie. Cieszyła się że udało się jej to wszystko tak szybko załatwić. Dochodziła 17.00. Kasia siedziała jak na szpilkach. Rozczesała długie włosy. Chciała je upiąć ale zrezygnowała z tego. Lekko kręcone kosmyki opadały jej na ramiona. Spięła tylko kilka pasemek koło twarzy. Reszta opadała niczym płaszcz na jej plecy, na piękną czerwona sukienkę. Spojrzała nerwowo na zegarek. 17.40. Mam dobry czas- pomyślała. Ubrała czarne szpilki, płaszcz i wyszła. W teatrze była po 18.00. szybko skierowała się ku szatni. Zobaczyła, że wiele osób także przyniosło ogromne ilości kwiatów. Ale jej były inne. Nie miały kokardek, folii ani innych dodatków. Były za to długie i miały przepiękne liście. – Miałam szczęście że dostałam takie ładne – pomyślała i popatrzyła na nie. Wzięła całą wiązankę i weszła na salę. Była duża. Zaczęła szukać swojego miejsca. Pierwszy rząd, pierwszy rząd, szła zaglądając na numerki. Jest! Miała miejsce w centralnym miejscu. Pośrodku. Będę go dobrze widziała – ucieszyła się. Usiadła i od tej pory nie mogła już wstać. Miała wrażenie że jakaś niewidzialna siła wbiła ja w fotel. Przygasły światła, zapaliło się kilka reflektorów i skierowało w centralne miejsce na scenie. Kasi mało serce nie wypadło. Popatrzyła na siebie i dyskretnie na inne osoby w pierwszym rzędzie. Jej czerwona sukienka rzucała się w oczy niczym dynamit. – Uspokój się, uspokój się, to tylko kiecka, na pewno nikt na ciebie nie zwrócił uwagi! – dodawała sobie otuchy. Więcej nie zdążyła dopowiedzieć bo na scenie pojawił się Vitas.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

PostWysłany: Sro Paź 07, 2009 16:37 Odpowiedz z cytatem
Rita
Maestro
Maestro
Dołączył: 09 Sie 2009
Posty: 1980
Skąd: Lubin




Ukradkiem spojrzał w miejsce gdzie spodziewał się ją zobaczyć. Była. Przyjechała – ucieszył się – wreszcie porozmawiają. Chyba nie nawieje znowu…. – uśmiechnął się na tą myśl. Zaczął śpiewać. Przygotowała róże. I liczyła piosenki. Ave Maria. Przepiękna. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Patrzyła jak sroka w gnat. Uśmiechała się promiennie i myślała:
- Aleś ty durna. I po co ci to…. Tylko ci serce złamie – kombinowała- …a niech łamie w kawałki. Wszystkie wyrzuty sumienia i wątpliwości prysnęły jak bańka mydlana. Przy niektórych piosenkach zauważyła jak spogląda w jej stronę. Gdy śpiewał „Długi pocałunek na wieczność” była przekonana ze to dla niej śpiewa. Ich spojrzenia się spotkały. Czuła się tak jakby tylko ona była na Sali a on śpiewał tylko dla niej. Przy słowach „….z tobą moja miłość….” Jej oczy się zaszkliły i zaczęły z nich spływać łzy mimo że jej twarz nawet nie drgnęła. Minęły dwie kolejne piosenki. Otrząsnęła się, przypomniała sobie o kwiatach. Boże – pomyślała – jeszcze z nimi z powrotem wrócę. Złapała jedną i już razem z innymi miała wejść na scenę, gdy nagle się zatrzymała. Wróciła, szybkim ruchem otworzyła torebkę, wyjęła z niej mały bilecik i dowiązała do róży. Poszła oczywiście na końcu. Dała różę uśmiechając się by nie budzić podejrzeń. Wziął różę, tym razem nie zrobiła uniku gdy ja pocałował. Właściwie tylko musnął jej policzek ale dla niej było to cos więcej… było…. – nie potrafiła znaleźć określenia. Zauważyła że jej różę położył lekko z boku, posłał jej jeszcze jeden uśmiech jakby za nią jeszcze raz dziękował. Już nie miała tremy wchodząc na scenę z kolejnymi kwiatami. Koncert dobiegał końca. Była przerażona jego głosem gdy usłyszała pierwsze słowa piosenki „Lucia Di Lammermoorr”. O Operze 2 wołała nie myśleć. Przechodziły ją dreszcze. Owacje po koncercie trwały długo, kurtyna kilka razy podnosiła się i opuszczała. Ludzie zaczęli wychodzić. Ona nadal siedziała i myślała. – I to już? I to koniec? Już? Dlaczego tak szybko minął ten czas? – próbowała sama sobie odpowiedzieć na pytania – Co zrobić żeby cofnąć czas…..
Vitas siedział w garderobie. Nerwowo oglądał kwiaty. – Gdzie ona jest? Gdzieś tu była – szukał róży od Kasi. Jest! Znalazł! Liścik, przecież był liścik a teraz nie ma…. Zaczął przerzucać kwiaty od fanów. Znalazł i liścik. Zupełnie nie miał pojęcia co mógł zawierać. Jaka mogłaby być jego treść. Otworzył i przeczytał ”…tym razem nie ucieknę…”. I to wszystko. Nie było podpisu, gratulacji ani niczego w tym rodzaju. Ale wydał mu się bardzo romantyczny. To gdzie jesteś? – zapytał sam siebie. Może sprawdzić na Sali, albo w korytarzach teatralnych – zastanawiał się. Tymczasem Kasia nie była w stanie się ruszyć. Ona także pogrążona była w rozmyślaniach. – Dałam kartkę ale gdzie on ma mnie szukać? Postanowiła siedzieć. Przecież tak czy inaczej w końcu ktoś będzie chciał ja wyrzucić, ona się wtedy rozedrze, on ją usłyszy i znajdzie – ucieszyła się. Zaraz potem przyszła zimna kalkulacja. – Ale oni pewnie zaczną sprzątać jak już nawet kurz jego limuzyny opadnie… Postanowiła być dzielna i pójść do jego garderoby.
- A niech mu będzie, poświęcę się - pomyślała- najwyżej mnie zamkną ale przecież Krzysztof wynajmie adwokata i ja wypuszczą niczym Bridget Jones. Wstała i energicznym krokiem skierowała się za kulisy. Panował tam lekki chaos. Jacyś ludzie łazili, widziała jak noszą kostiumy Vitasa. Parę osób spojrzało na nią nieufnie ale ze szła pewnym krokiem z zadartą głowa więc pomyśleli ze to ktoś znajomy.
- Jezu, jeszcze mnie nie wywalili – myślała – To istny cud. Zaczęła się rozglądać. Zobaczyła drzwi z napisem „VITAS” i nogi jej się ugięły. Tak daleko zaszła a nie mogła zrobić kroku. Posuwała się w ślimaczym tempie, jakby nie chciała dojść. Już prawie… już, już… już miała złapać za klamkę gdy drzwi z impetem otworzyły się i stanął w nich Vitas. Obydwoje stanęli jak wryci. Jakby każde z nich zobaczyło ducha. Przemówił pierwszy
- To pani….
- Ja…
Oboje nie wiedzieli co powiedzieć. Patrzyli sobie w oczy. On z niedowierzaniem, ona chciała zapamiętać jego wzrok, zieleń jego oczu.
- Wejdzie pani… - powiedział cicho i niepewnie – delikatnie otwierając drzwi garderoby
- Wejdę… - powiedziała tylko
Usiedli. Patrzyli na siebie niemo i nie bardzo wiedzieli co powiedzieć chociaż każdemu z nich przez głowę w tej chwili przelatywało tysiąc myśli. Odezwał się:
- Cieszę się bardzo, że jest pani tu dzisiaj… - zaczął – wtedy w Moskwie…
- A niech pan da spokój – zirytowała się. Będzie mi tu truł i rozliczał. Stało się i po ptokach – pomyślała ale odpowiedziała:
- Nie chciałabym do tego wracać. Niech pan nie pyta dlaczego nie zostałam. To i tak już nie ma znaczenia.
Zmienił temat. – Słyszałem, że była pani w szpitalu – zmartwiłem się. Czy już wszystko w porządku?
Zamiast odpowiedzieć zaproponowała:
- A może przestaniem sobie tak „paniować’? Ja mam imię a ciebie i tak chyba nikomu nie trzeba przedstawiać? – zaskoczyła go. - Nie widzę przeszkód – uśmiechnął się bo go rozbawiła.
- Słyszałem, że wychodzisz za mąż – spojrzał na nią chcąc zobaczyć jak zareaguje
- Tak, w sierpniu – odpowiedziała. Co będzie ukrywać skoro Marta i tak wszystko wypaplała
- To musisz być bardzo szczęśliwa i pewnie nie możesz się doczekać tak ważnego dnia? – nie ustępował
- Mam nadzieję, że wszystko pójdzie sprawnie i gładko – mówiła jakby ślub był cotygodniową wizytą u dentysty.
Ogląda profil użytkownika Wyślij prywatną wiadomość

Wysłany: Sro Paź 07, 2009 16:37
Reklama





 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  
  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach

POLSKIE FORUM FANÓW VITASA  

To forum działa w systemie phorum.pl
Masz pomysł na forum? Załóż forum za darmo!
Forum narusza regulamin? Powiadom nas o tym!
    Powered by Active24, phpBB © phpBB Group. Designed for Trushkin.net | Themes Database